Skocz do zawartości

Historia edycji

Ironista

Ironista

Beti - dzięki z posprzątanie :thumbup:

VDR i sith114 - zółta kartka za wywołanie zadymy w wątku literackim :smile_angry:, czyli przy najbliższym spotkaniu pijecie tylko co drugą kolejkę.:lol:

Krzysztof - kto teraz czyta formy papierowe, dlatego daję w wersji elektronicznej i to do pobrania za free.:lol:

No to jedziemy z przygodami, zanim urlop się skończy.

 

Kilka dni urlopu miałem spędzić jak na prawdziwego Polaka przystało – pomalować barierki na balkonie, wymienić umywalkę, odwiedzić znajomych niewidzianych od dawna, przeczytać książkę którą zaczynałem trzy razy, i takie tam. A co robię? Jeżdżę na zakupy wydając ciężko zarobione pieniądze i piszę na forum. Nie tak prawdziwy Polak spędza urlop.

Co robić, kiedy lubię babki. W każdej postaci, zarówno te z cyckami, które snują się po chałupie i pustoszą człowiekowi portfel, jak i te kopiące, o ile nie wyskakują z baniaka. Nie uprzedzajmy jednak faktów, dzisiaj będzie długa bajeczka, bo to na zapas, niedługo do szkoły i następna będzie jak pokażecie swoje dzienniczki z dobrymi ocenami. Zdjęć nie będzie, bo i nie było możliwości zrobić, o czym się przekonacie, ale za to na końcu bajki zadam sobie i Wam pytanie, na które w dodatku dam trzy odpowiedzi, w tym jedną przeczącą. No i czego scrollujesz, czego?

Tak więc Drogie Dzieci Dzisiaj bajeczka „ O głupim Jacku, czyli jak Dawid pokonał Goliata, w błazny wstąpił lew, a głupek wpadł jak…głupek”

Wszyscy wiemy że człowiek to taka przewrotna istota, że nawet jak wie, że robi źle, to zaraz sobie znajdzie usprawiedliwienie. Tych kilka pierdółek których potrzebowałem, sklep mógłby wrzucić w karton i wysłać. Ale nie, jak sobie wytłumaczyłem, że jak pojadę i sam odbiorę, to lepiej, bo jak czegoś zapomniałem to sobie na miejscu dokupię (tak na marginesie, na miejscu też zapomniałem i po przyjeździe smarowałem zamówienie). No bo przecież jak zamówię znowu to koszty przesyłki itp., tak jakby paliwo na przejechanie prawie 400km w obie strony nic nie kosztowało. No ale…

Te wszystkie tłumaczenia były po to, żeby kupić coś z życia, a w moim przypadku, kiedy ryby dopiero co pozbyły się kropek to raczej wątpliwy pomysł. Dlatego też myślę, że gdyby głupotę mierzyć w jakichś niebotycznych wręcz prędkościach kosmicznych, to moja skromna osoba startując z Ziemi doleciałaby na krańce Wszechświata szybciej niż przeciętny menel robi pyfko.  Z tym że moja głupota miała swojego doradcę, który szeptał „no przecież tylko kilka bezkręgowców kupisz, bo są potrzebne”. Logika potaknęła, chetoniki wcinają mi nasariusy, jak tylko który wynurzy „antenkę” z piachu, to go dziobią i wyciągają. Kilka muszli pustych już leży. Krabów nie mam, więc kto? Oczywiście te ustnikowe mendy jedne. A do piachu potrzebuję trochę drobiazgu, bo sama rozgwiazda i dwie babilonie nie dadzą rady. No i jakieś tectusy na skały bo małe, a skały dużo, to też dokupię. Tak myślałem, a właściwie nie myślałem.

Oczywiście przywiozłem nasariusy i tectusy, ale co boxie robiły jeszcze dwa ukwiały i trzy ryby, tego  nie rozkminiłem do tej pory. Ukwiały jak ukwiały, w końcu bezkręgowce, tym bardziej że jeden z nich to  cudo, cudo, cudo – rainbow z różowymi tipami, zdjęcia nie mam jeszcze własnego, bo w baniaku zadyma (zaraz powiem dlaczego), no i po aklimatyzacji jeszcze nie osiadł na stałe i przypomina zużytą prezerwatywę. I to taką piłowaną przez licealistę. Drugi też ładny, pięknie wybarwiony zielony.  No ale ryby? Idioto przywiozłeś ryby do baniaka gdzie dopiero co były obsypane, a ty codziennie jeszcze pakujesz tam wężyk i odsysasz cyjano, co je dodatkowo stresuje?  I chcesz teraz wpuścić nowe ryby? Takie sobie zadawałem pytania, szkoda tylko że po powrocie, kiedy nie było już odwrotu. No to aklimatyzacja, wpuszczamy i … Water Wars trwają do chwili obecnej. Aktualnie po zgaszeniu światła ryby kręcą część XXII, chronologia poszczególnych części nie ma tu zresztą żadnego znaczenia. Naparzanka jest w każdym odcinku, więc mimozowaci miłośnicy poezji śpiewanej nie mają tu czego szukać. Tutaj krew się leje, wszystkie chwyty dozwolone, nie ma miękkiej gry. Zatem kto kogo i kto z kim.

Wargacz kontra wargacz. Tak sobie łaziłem po sklepie i wpadł mi w oko Cirrhilabrus solorensis. Biedak miał przechlapane, bo cały czas ganiała go jakaś diademkowata małpa i to tak na poważnie. Żal mi się go zrobiło, pomyślałem że jak się odkarmi, nabierze krzepy, to pięknie wybarwiony będzie dodawał kolorytu zbiornikowi. A czy pomyślałem że mam porąbanego doktorka, który na widok tego wargacza zmieni się w kameleona? Tak niebieskiego, a wręcz granatowego to ja go jeszcze nie widziałem. Pociemniał momentalnie i poszedł jak pocisk w bok nowego, aż się tamten wokół własnej osi zakręcił, następnie pion i w górę. No i by był wyskoczył, ale ja stałem jeszcze przy zbiorniku z siatką i go złapałem (jak w grze lacrosse normalnie). No to z powrotem do zbiornika, na szczęście solorensis był na tyle mądry że czmychnął w skały. Tymczasem doktorek przystąpił do innej potyczki, albowiem po drugiej stronie miała miejsce konkretna zadyma.

Chetonik kontra chetonik (plus jeszcze jeden, plus borsuk, plus centropyga). Dlaczego kupiłem Chaetodona falcule to nie mam pojęcia, bo przy podobieństwie do aurigi to kolorytu i urozmaicenia zbiornika raczej nie ma się co spodziewać. Generalnie powodem był rozmiar i masa. Duża sztuka, jeszcze nie do końca w dorosłej szacie, ale tak dwa razy większa od aurigi i collare. Co najważniejsze dobrze zaokrąglona. No to pomyślałem sobie poczekajcie, nie pójdzie wam tak łatwo z nowym. O słodka naiwności. Auriga dostała szału, niczym żarłacz biały polujący na foki, atakuje najczęściej od dna, idzie w górę jak torpeda i…trafiony. Collare ma schizę, raz jej pomaga, raz ignoruje nowego zupełnie. Borsuk stroszy kolce, po czym je kładzie i idzie jak czołg (a przed nim falcula ucieka mega szybko, w przeciwieństwie do aurigi od której się opędza jak od muchy), po czym nagle się zatrzymuje, robi zdziwioną minę (zupełnie jak ja, kiedy budzę się po jakiejś imprezie nie u siebie, a przed snem film mi się urwał), jakby mruczał „ o kuźwa, co za szatan we mnie wstąpił”, po czym idzie do swojej nory. I tak w kółko. No i jest jeszcze partyzant bispinoza. Siedzi między skałami, a jak się falcula nawinie w pobliżu, to dzida i do przodu. Generalnie nowy ma przegwizdane a mniejsza auriga jest górą. Tego się nie spodziewałem zupełnie. Nawet gdy rzuciłem żarcie, to wargacz wypłynął i śmigał za mrożonkami (doktorek w międzyczasie wytrzeźwiał i dał mu spokój), a chetonik widać w dużym stresie, bo nic nie jadł, tylko pływał nerwowo rozglądając się, gdzie ta mała łachudra teraz jest i skąd zaatakuje.

Na szczęście trzecia ryba ma wyłożone na wszystko, Jedi w każdej postaci. Valenciennea muralis. Potrzebowałem babki do kopania w piasku i padło na nią. Duża sztuka, mam nadzieję że w kwiecie wieku, a nie u schyłku. Po wpuszczeniu osiadła na dnie, zrobiła duże oczy i… tyle ją widzieli. Po jakiś 30-tu minutach spod skał wypłynęła pierwsza chmura pyłu. Po niej następna i następna. Zbiornik nowy, ryb niedużo, skąd się tego już tyle nazbierało? W każdym bądź razie norkę już sobie zrobiła, piasek przekopuje, nic więcej jej do szczęścia nie trzeba, ba nawet do żarcia wypłynęła spod skał.

Zadyma jaką zrobiła babka, plus pochlapane szyby (nie czyściłem, bo ryby mają wystarczająco dużo stresu) są  powodem braku zdjęć.  A szkoda, bo nawet film by się przydał o tym, jak w błazny wstąpił demon. Kiedy babka zrobiła zadymę, a ukwiał się oderwał i wędrował z prądem, dotarł pod pompy gdzie siedzi familia ocelarisów. Collare myślał może, że to jakaś euphylia i go dziabnął. Na to błazny które tylko w nocy buszują po całym baniaku, jak nie ruszą na chetona i to całą piątką. Odgoniły go i zaczęły krążyć na ukwiałem. Mam nadzieję że uda im się go zasiedlić do Niedzieli. Dlaczego? Na końcu wyjaśnię. Generalnie cieszę się że błazny tak się zachowują i jednocześnie nie mogę wyjść z podziwu dla Matki Natury. Wpuściłem piątkę osesków mniej więcej tego samego rozmiaru. Teraz po dwóch miesiącach dwa z nich są już wyraźnie większe i to na pewno będzie para. Może to tylko zwykłe błazny, ale obserwacja tej ich transformacji daje mi olbrzymią frajdę. Nadal mam obawy czy zostaną w tym stadle rodzinnym, bo był już taki okres, gdzie po ogólnych zadymach całej piątki, te dwa które znacznie szybciej zaczęły rosnąć przeganiały pozostałą trójkę. Myślałem że para która się właśnie tworzy nie będzie tolerowała pozostałych samców, ale od jakiegoś czasu jest spokój, dwa większe zawsze razem, pozostałe im towarzyszą, oczywiście od czasu do czasu gonione żeby im utrzymać odpowiedni poziom kortyzonu. Zobaczymy czy zasiedlą któryś z ukwiałów i czy całą piątką. Byłoby super. A dlaczego do Niedzieli. Bo wtedy najprawdopodobniej zrobię podmianę i …wyjmę z komina ich wroga nr1, czyli Salariasa.

Uważni czytelnicy naszych bajek z pewnością zauważyli brak w wodnych wojnach lorda ramosusa. Ja też ten brak zauważyłem,  jakieś dwie godziny po wpuszczeniu ryb i powiem szczerze że się zdziwiłem. Jak to, zadyma bez niego? Niemożliwe, tego się nie da normalnie wytłumaczyć. Jedyne co mi przyszło do głowy, to nocny skok samobójczy za zbiornik. Kiedy pogodziłem się z faktem, że zobaczę go kiedyś wysuszonego za zbiornikiem, kątem oka zerknąłem na prawy bok baniaka, a ze mam komin trójkątny, to jest szczelina między silikonem  a szybą. Tam padły akurat promienie zachodzącego słońca i wydawało mi się że widzę ruch. Zachodzę z drugiej strony,  a tam głupek salarias przyklejony do szyby tęsknie patrzy do góry. Wziąłem siatkę, ale gdzie tam, bez szans. Zatem pytanie:

Jak wyciągnąć Salariasa z komina?

- siatką – nie, nie da rady

- usunąć sitko spływu przy podmianie, wpadnie i spłynie do sumpa, a tam to już łatwiej go złapać siatką

- spuścić wodę z komina przy podmianie i zostanie na dnie, trochę ryzykowne, bo przy podbieraniu bez wody, w wąskiej szczelinie komina można go skrzywdzić siatką.

Jakieś rozwiązanie trzeba będzie wybrać, nie może głupek siedzieć  tam całe życie (choć są plusy, wyczyścił mi już połowę szyby w kominie). W każdym bądź razie do Niedzieli, bo wtedy będzie podmiana.

 No ale o tym i o innych przygodach mieszkańców ironowego zbiornika opowiem Wam kiedy indziej. Może na gwiazdkę?

 

 

Ironista

Ironista

Beti - dzięki z posprzątanie :thumbup:

VDR i sith114 - zółta kartka za wywołanie zadymy w wątku literackim :smile_angry:, czyli przy najbliższym spotkaniu pijecie tylko co drugą kolejkę.:lol:

Krzysztof - kto teraz czyta formy papierowe, dlatego daję w wersji elektronicznej i to do pobrania za free.:lol:

No to jedziemy z przygodami, zanim urlop się skończy.

 

Kilka dni urlopu miałem spędzić jak na prawdziwego Polaka przystało – pomalować barierki na balkonie, wymienić umywalkę, odwiedzić znajomych niewidzianych od dawna, przeczytać książkę którą zaczynałem trzy razy, i takie tam. A co robię? Jeżdżę na zakupy wydając ciężko zarobione pieniądze i piszę na forum. Nie tak prawdziwy Polak spędza urlop.

Co robić, kiedy lubię babki. W każdej postaci, zarówno te z cyckami, które snują się po chałupie i pustoszą człowiekowi portfel, jak i te kopiące, o ile nie wyskakują z baniaka. Nie uprzedzajmy jednak faktów, dzisiaj będzie długa bajeczka, bo to na zapas, niedługo do szkoły i następna będzie jak pokażecie swoje dzienniczki z dobrymi ocenami. Zdjęć nie będzie, bo i nie było możliwości zrobić, o czym się przekonacie, ale za to na końcu bajki zadam sobie i Wam pytanie, na które w dodatku dam trzy odpowiedzi, w tym jedną przeczącą. No i czego scrollujesz, czego?

Tak więc Drogie Dzieci Dzisiaj bajeczka „ O głupim Jacku, czyli jak Dawid pokonał Goliata, w błazny wstąpił lew, a głupek wpadł jak…głupek”

Wszyscy wiemy że człowiek to taka przewrotna istota, że nawet jak wie, że robi źle, to zaraz sobie znajdzie usprawiedliwienie. Tych kilka pierdółek których potrzebowałem, sklep mógłby wrzucić w karton i wysłać. Ale nie, jak sobie wytłumaczyłem, że jak pojadę i sam odbiorę, to lepiej, bo jak czegoś zapomniałem to sobie na miejscu dokupię (tak na marginesie, na miejscu też zapomniałem i po przyjeździe smarowałem zamówienie). No bo przecież jak zamówię znowu to koszty przesyłki itp., tak jakby paliwo na przejechanie prawie 400km w obie strony nic nie kosztowało. No ale…

Te wszystkie tłumaczenia były po to, żeby kupić coś z życia, a w moim przypadku, kiedy ryby dopiero co pozbyły się kropek to raczej wątpliwy pomysł. Dlatego też myślę, że gdyby głupotę mierzyć w 

jakichś niebotycznych wręcz prędkościach kosmicznych, to moja skromna osoba startując z Ziemi doleciałaby na krańce Wszechświata szybciej niż przeciętny menel robi pyfko.  Z tym że moja głupota miała swojego doradcę, który szeptał „no przecież tylko kilka bezkręgowców kupisz, bo są potrzebne”. Logika potaknęła, chetoniki wcinają mi nasariusy, jak tylko który wynurzy „antenkę” z piachu, to go dziobią i wyciągają. Kilka muszli pustych już leży. Krabów nie mam, więc kto? Oczywiście te ustnikowe mendy jedne. A do piachu potrzebuję trochę drobiazgu, bo sama rozgwiazda i dwie babilonie nie dadzą rady. No i jakieś tectusy na skały bo małe, a skały dużo, to też dokupię. Tak myślałem, a właściwie nie myślałem.

Oczywiście przywiozłem nasariusy i tectusy, ale co boxie robiły jeszcze dwa ukwiały i trzy ryby, tego  nie rozkminiłem do tej pory. Ukwiały jak ukwiały, w końcu bezkręgowce, tym bardziej że jeden z nich to  cudo, cudo, cudo – rainbow z różowymi tipami, zdjęcia nie mam jeszcze własnego, bo w baniaku zadyma (zaraz powiem dlaczego), no i po aklimatyzacji jeszcze nie osiadł na stałe i przypomina zużytą prezerwatywę. I to taką piłowaną przez licealistę. Drugi też ładny, pięknie wybarwiony zielony.  No ale ryby? Idioto przywiozłeś ryby do baniaka gdzie dopiero co były obsypane, a ty codziennie jeszcze pakujesz tam wężyk i odsysasz cyjano, co je dodatkowo stresuje?  I chcesz teraz wpuścić nowe ryby? Takie sobie zadawałem pytania, szkoda tylko że po powrocie, kiedy nie było już odwrotu. No to aklimatyzacja, wpuszczamy i … Water Wars trwają do chwili obecnej. Aktualnie po zgaszeniu światła ryby kręcą część XXII, chronologia poszczególnych części nie ma tu zresztą żadnego znaczenia. Naparzanka jest w każdym odcinku, więc mimozowaci miłośnicy poezji śpiewanej nie mają tu czego szukać. Tutaj krew się leje, wszystkie chwyty dozwolone, nie ma miękkiej gry. Zatem kto kogo i kto z kim.

Wargacz kontra wargacz. Tak sobie łaziłem po sklepie i wpadł mi w oko Cirrhilabrus solorensis. Biedak miał przechlapane, bo cały czas ganiała go jakaś diademkowata małpa i to tak na poważnie. Żal mi się go zrobiło, pomyślałem że jak się odkarmi, nabierze krzepy, to pięknie wybarwiony będzie dodawał kolorytu zbiornikowi. A czy pomyślałem że mam porąbanego doktorka, który na widok tego wargacza zmieni się w kameleona? Tak niebieskiego, a wręcz granatowego to ja go jeszcze nie widziałem. Pociemniał momentalnie i poszedł jak pocisk w bok nowego, aż się tamten wokół własnej osi zakręcił, następnie pion i w górę. No i by był wyskoczył, ale ja stałem jeszcze przy zbiorniku z siatką i go złapałem (jak w grze lacrosse normalnie). No to z powrotem do zbiornika, na szczęście solorensis był na tyle mądry że czmychnął w skały. Tymczasem doktorek przystąpił do innej potyczki, albowiem po drugiej stronie miała miejsce konkretna zadyma.

Chetonik kontra chetonik (plus jeszcze jeden, plus borsuk, plus centropyga). Dlaczego kupiłem Chaetodona falcule to nie mam pojęcia, bo przy podobieństwie do aurigi to kolorytu i urozmaicenia zbiornika raczej nie ma się co spodziewać. Generalnie powodem był rozmiar i masa. Duża sztuka, jeszcze nie do końca w dorosłej szacie, ale tak dwa razy większa od aurigi i collare. Co najważniejsze dobrze zaokrąglona. No to pomyślałem sobie poczekajcie, nie pójdzie wam tak łatwo z nowym. O słodka naiwności. Auriga dostała szału, niczym żarłacz biały polujący na foki, atakuje najczęściej od dna, idzie w górę jak torpeda i…trafiony. Collare ma schizę, raz jej pomaga, raz ignoruje nowego zupełnie. Borsuk stroszy kolce, po czym je kładzie i idzie jak czołg (a przed nim falcula ucieka mega szybko, w przeciwieństwie do aurigi od której się opędza jak od muchy), po czym nagle się zatrzymuje, robi zdziwioną minę (zupełnie jak ja, kiedy budzę się po jakiejś imprezie nie u siebie, a przed snem film mi się urwał), jakby mruczał „ o kuźwa, co za szatan we mnie wstąpił”, po czym idzie do swojej nory. I tak w kółko. No i jest jeszcze partyzant bispinoza. Siedzi między skałami, a jak się falcula nawinie w pobliżu, to dzida i do przodu. Generalnie nowy ma przegwizdane a mniejsza auriga jest górą. Tego się nie spodziewałem zupełnie. Nawet gdy rzuciłem żarcie, to wargacz wypłynął i śmigał za mrożonkami (doktorek w międzyczasie wytrzeźwiał i dał mu spokój), a chetonik widać w dużym stresie, bo nic nie jadł, tylko pływał nerwowo rozglądając się, gdzie ta mała łachudra teraz jest i skąd zaatakuje.

Na szczęście trzecia ryba ma wyłożone na wszystko, Jedi w każdej postaci. Valenciennea muralis. Potrzebowałem babki do kopania w piasku i padło na nią. Duża sztuka, mam nadzieję że w kwiecie wieku, a nie u schyłku. Po wpuszczeniu osiadła na dnie, zrobiła duże oczy i… tyle ją widzieli. Po jakiś 30-tu minutach spod skał wypłynęła pierwsza chmura pyłu. Po niej następna i następna. Zbiornik nowy, ryb niedużo, skąd się tego już tyle nazbierało? W każdym bądź razie norkę już sobie zrobiła, piasek przekopuje, nic więcej jej do szczęścia nie trzeba, ba nawet do żarcia wypłynęła spod skał.

Zadyma jaką zrobiła babka, plus pochlapane szyby (nie czyściłem, bo ryby mają wystarczająco dużo stresu) są  powodem braku zdjęć.  A szkoda, bo nawet film by się przydał o tym, jak w błazny wstąpił demon. Kiedy babka zrobiła zadymę, a ukwiał się oderwał i wędrował z prądem, dotarł pod pompy gdzie siedzi familia ocelarisów. Collare myślał może, że to jakaś euphylia i go dziabnął. Na to błazny które tylko w nocy buszują po całym baniaku, jak nie ruszą na chetona i to całą piątką. Odgoniły go i zaczęły krążyć na ukwiałem. Mam nadzieję że uda im się go zasiedlić do Niedzieli. Dlaczego? Na końcu wyjaśnię. Generalnie cieszę się że błazny tak się zachowują i jednocześnie nie mogę wyjść z podziwu dla Matki Natury. Wpuściłem piątkę osesków mniej więcej tego samego rozmiaru. Teraz po dwóch miesiącach dwa z nich są już wyraźnie większe i to na pewno będzie para. Może to tylko zwykłe błazny, ale obserwacja tej ich transformacji daje mi olbrzymią frajdę. Nadal mam obawy czy zostaną w tym stadle rodzinnym, bo był już taki okres, gdzie po ogólnych zadymach całej piątki, te dwa które znacznie szybciej zaczęły rosnąć przeganiały pozostałą trójkę. Myślałem że para która się właśnie tworzy nie będzie tolerowała pozostałych samców, ale od jakiegoś czasu jest spokój, dwa większe zawsze razem, pozostałe im towarzyszą, oczywiście od czasu do czasu gonione żeby im utrzymać odpowiedni poziom kortyzonu. Zobaczymy czy zasiedlą któryś z ukwiałów i czy całą piątką. Byłoby super. A dlaczego do Niedzieli. Bo wtedy najprawdopodobniej zrobię podmianę i …wyjmę z komina ich wroga nr1, czyli Salariasa.

Uważni czytelnicy naszych bajek z pewnością zauważyli brak w wodnych wojnach lorda ramosusa. Ja też ten brak zauważyłem,  jakieś dwie godziny po wpuszczeniu ryb i powiem szczerze że się zdziwiłem. Jak to, zadyma bez niego? Niemożliwe, tego się nie da normalnie wytłumaczyć. Jedyne co mi przyszło do głowy, to nocny skok samobójczy za zbiornik. Kiedy pogodziłem się z faktem, że zobaczę go kiedyś wysuszonego za zbiornikiem, kątem oka zerknąłem na prawy bok baniaka, a ze mam komin trójkątny, to jest szczelina między silikonem  a szybą. Tam padły akurat promienie zachodzącego słońca i wydawało mi się że widzę ruch. Zachodzę z drugiej strony,  a tam głupek salarias przyklejony do szyby tęsknie patrzy do góry. Wziąłem siatkę, ale gdzie tam, bez szans. Zatem pytanie:

Jak wyciągnąć Salariasa z komina?

- siatką – nie, nie da rady

- usunąć sitko spływu przy podmianie, wpadnie i spłynie do sumpa, a tam to już łatwiej go złapać siatką

- spuścić wodę z komina przy podmianie i zostanie na dnie, trochę ryzykowne, bo przy podbieraniu bez wody, w wąskiej szczelinie komina można go skrzywdzić siatką.

Jakieś rozwiązanie trzeba będzie wybrać, nie może głupek siedzieć  tam całe życie (choć są plusy, wyczyścił mi już połowę szyby w kominie). W każdym bądź razie do Niedzieli, bo wtedy będzie podmiana.

 No ale o tym i o innych przygodach mieszkańców ironowego zbiornika opowiem Wam kiedy indziej. Może na gwiazdkę?

 

 

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc do serwisu Nano-Reef, zgadzasz się na warunki Warunki użytkowania.