Niedawno chciałem się pozbyć palythoa ze względu na drugie już moje zatrucie oparami. Objawy to mdłości i źle samopoczucie w nocy.
No więdz skala z palythoa była dosyć duża i szkoda mi było ją wyrzucić. Wyciągnąłem ja z wody położyłem do pudełka plastikowego i czekałem żeby wyschła ,latwiej mi bedzie zeskrobać grzybki. Wyciagnieta byla o godzinie 18. Koszmar sie zaczął o godzinie 3 w nocy kiedy mój pies zwymiotował. Za nim zaczela wymiotowac moja żona oraz pokolei 3 synów no i oczywiscie mnie tez to dopadlo. Po chwili dostalismy wszyscy gorączki okolo 39'C i dreszcze nie do opanowania. Wymioty sie ciągły przez jakies 4 godziny. Samopoczucie masakryczne dopiero okolo godziny 9 rano wszystko zaczelo ustepowac jedynie ból kregosłupa zostal ale to raczej od napinania sie przy dreszczach.
Wychodzi na to że palitoksyna jest wydzielana do powietrza przy wysychaniu polipów gdzie jest wdychana przez domowników.
Uważajcie na te koralowce.
Pozdrawiam