Skocz do zawartości

hojkamirek

Klubowicz
  • Liczba zawartości

    19
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez hojkamirek

  1. hojkamirek

    Trochę śmiechu :)

    Spotykają się dwie żaby. Jedna zdyszana mówi do drugiej: - Słuchaj, słuchaj, tam w szuwarach gwałcą! - Skąd wiesz? - Jak to skąd? Wczoraj byłam, dzisiaj byłam i jeszcze jutro pójdę...
  2. hojkamirek

    Trochę śmiechu :)

    Blondynka wypełnia formularz. Imię: Anna. Nazwisko: Fitejowicz. Urodzona: Tak.
  3. hojkamirek

    znikajace zoa

    jakie masz ryby?
  4. hojkamirek

    turbinaria

    u mnie jest pod HQI, tak jak Powiedział Leon w połowie akwa, jest tam już dwa lata i ma się dobrze:)
  5. hojkamirek

    Moja catalaphylia

    ja mam dwie różne, obie leżą na dnie na środku akwarium, przepływ dosyć słaby, oświetlenie wiadomo jak to na dnie, i wygląda na to, że tam im się bardzo podoba,
  6. Po pierwsze to nie jest tuf. Tufy czy tufity to skały osadowe powstałe z popiołów wulkanicznych. Natomiast to co widzimy to martwa rafa koralowa. U mnie w akwarium i w sumpie leży od ponad roku, w tej chwili porośnięta glonami i zaadaptowana jako mieszkanie, wszelkiego rodzaju drobnego morskiego życia. Oczywiście nowo zakupiona wymaga bardzo dokładnego wypłukania ponieważ rdzawy osad barwi wodę, ale poza tym jest nieszkodliwy, skoro trzymałeś już ją w akwa malawi, to nie będziesz miał tego problemu. Moim zdaniem nadaję się jak najbardziej do "ożywienia", sam byłem ciekaw jak się to będzie "spisywało", ale po roku widzę, że jest OK:)
  7. hojkamirek

    Trochę śmiechu :)

    Pracownik często spóźniał się do pracy, bo zasypiał. Kierownik zagroził chłopu zwolnieniem i biedak kupił sobie kilka budzików. Któregoś dnia budzi się rano 8:15 (do pracy na 8). Budziki nawet nie gdaknęły. Przerażony leci do sąsiada - dentysty i mówi: - Rwij pan 4 zęby z przodu i pomaż pan mi twarz krwią, powiem, że miałem wypadek. Po zabiegu, pyta dentysty ile się należy, ten mówi 400 zł. Gość zdziwiony mówi, że normalnie jest 40 zł. od sztuki, dentysta na to: - Tak ale dzisiaj jest niedziela...
  8. hojkamirek

    Trochę śmiechu :)

    facet zatrzymuje sie przy przydroznej prostytutce: - "co zrobisz za dwie stówki?" - pyta. - "wszystko" - opdowiada dziwka. - "no to wskakuj, jedziemy murować"
  9. hojkamirek

    Trochę śmiechu :)

    Jakie są cztery słowa których nie chce usłyszeć każdy facet podczas sexu? -Kochanie wróciłam do domu ...
  10. hojkamirek

    Trochę śmiechu :)

    - Jak nazywa sie viagra dla kobiet? - APAP!
  11. hojkamirek

    Trochę śmiechu :)

    Przez pustynie zasuwa kangur. Zatrzymuje się. Z torby wysuwa się głowa pingwina. Pingwin rozglada się i puszcza pawia. W tym samym czasie na biegunie północnym mały kangur tupie z zimna i cedzi: - pier**lona wymiana studentów!
  12. hojkamirek

    Trochę śmiechu :)

    Czym różni się informatyczka w spodniach od informatyczki w spódnicy? - "Czasem dostępu."
  13. hojkamirek

    Trochę śmiechu :)

    Po powrocie z miesiąca miodowego para młoda nie odzywa sie do siebie. Świeżo upieczeni mąż i żona nawet nie patrzą w swoim kierunku. Zaniepokojony tym stanem rzeczy najlepszy przyjaciel pana młodego postanowił z nim porozmawiać. - Stary, co sie dzieje? - Po naszej nocy poślubnej, kiedy wstałem wziąć prysznic, odruchowo, tak jak zwykle, wyciągnąłem z portfela 200 złotych i położyłem na poduszce. - Nie martw sie. Twoja żona to rozsądna babka, na pewno szybko o tym zapomni. - Ale nie wiem czy ja zapomnę to, że gdy wróciłem z łazienki, na poduszce leżało 50 złotych reszty.
  14. hojkamirek

    Trochę śmiechu :)

    Blondynka zamówiła pizzę. Sprzedawca pyta się czy pokroić na sześć czy na dwanaście kawałków. Ona na to odpowiada: - Sześć, bo dwunastu to nie zjem.
  15. hojkamirek

    Trochę śmiechu :)

    Pewna kobieta, krótko po rozwodzie, spędziła pierwszy dzień smutna, pakując swoje rzeczy do pudeł i walizek, a meble do wielkich skrzyń. Drugiego dnia przyszli i zabrali jej rzeczy i meble. Trzeciego dnia usiadła na podłodze pustej jadalni, włączyła spokojną muzykę, zapaliła dwie świece, postawiła półmisek z dwoma kilogramami krewetek, talerz kawioru i butelkę zimnego białego wina i przystąpiła do konsumpcji, aż już więcej nie mogła. Gdy skończyła jeść, w każdym pokoju rozmontowała pręty karniszy, pozdejmowała z końców zatyczki i do środka włożyła połowę krewetek i sporą porcję kawioru, po czym ponownie umieściła zatyczki na końcach karniszy. Potem zrezygnowana cicho wyszła i pojechała do swojego nowego lokum. Gdy mąż wrócił do domu, wprowadził się z nowymi meblami i z nową dziewczyną. Przez pierwsze dni wszystko było idealne. Jednak z czasem dom zaczął śmierdzieć. Próbowali wszystkiego! Wyczyścili, wyszorowali i przewietrzyli cały dom. Sprawdzili, czy w wentylacji nie ma martwych myszy i wyprali dywany. W każdym kącie powiesili odświeżacze powietrza. Zużyli setki puszek sprayów odświeżających. Nawet wykosztowali się i wymienili wszystkie drogie dywany. Nic nie działało. Nikt nie przychodził do nich w odwiedziny, robotnicy nie chcieli pracować w domu, nawet służąca się zwolniła. W końcu były mąż kobiety i jego dziewczyna zdesperowani musieli się wyprowadzić. Po miesiącu nadal nie mogli znaleźć nikogo, kto zechciałby kupić cuchnący dom. Sprzedawcy nie chcieli nawet odbierać ich telefonów. Zdecydowali się wydać ogromną sumę pieniędzy i kupić nowy dom. Eks-małżonka zadzwoniła do mężczyzny w sprawach rozwodu i zapytała go, co słychać. Odpowiedział, że dobrze, że sprzedaje dom, ale nie wyjaśniając jej prawdziwej przyczyny. Wysłuchała go ze spokojem i powiedziała, że bardzo tęskni za domem, i że porozmawia z prawnikami, aby uporządkować sprawy w papierach w taki sposób, by odzyskać dom. Mężczyzna, sądząc, że jego eks nie ma najmniejszego pojęcia o smrodzie, zgodził się odstąpić jej dom za jedną dziesiątą rzeczywistej ceny, o ile ona podpisze umowę tego samego dnia. Przystała na to i w ciągu godziny dostała od niego papiery do podpisania. Tydzień później mężczyzna i jego dziewczyna stali w drzwiach starego domu, patrząc z uśmiechem, jak pakowano ich meble i wsadzano na ciężarówkę, by zabrać je do nowego domu... ŁĄCZNIE Z KARNISZAMI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
  16. Cześć Krzychu biorę te korale:)
  17. hojkamirek

    Moja catalaphylia

    mam catalaphylię już trzeci rok i nigdy specjalnie jej nie dokarmiałem, ile sobie wyłapała z wody było jej, czuje się świetnie, leży na dnie akwarium i codziennie jest maksymalnie napompowana:)
  18. hojkamirek

    Imperator

    Imperatora miałem 3 lata, od rybki wielkości 5 złotówki, aż do pięknej dorosłej wybarwionej ryby, przyjmował wszystkie pokarmy z utrzymaniem nie było najmniejszego problemu, póki był Imperator, nie było też problemu z aiptasią, wyczyścił wszystko. Jedynym mankamentem było zajadanie zoa, poza tym nie ruszał innych korali, ale namiętnie meblował akwarium w swoim własnym stylu. Był na tyle silny, że potrafił przestawiać dosyć duże kawałki skał, wszystko co nie było przyklejone, prędzej czy później zmieniało miejsce.
  19. hojkamirek

    Trochę śmiechu :)

    Zadzwoniły prawie jednocześnie. Mój właściwy telefon zawył dzwonkiem za 3,66 pln plus vat a kochankofon zaburczał cichutko wibratorem. Odbieram najpierw telefon od żony- Wieści nieciekawe. Pojechała do fryzjera wypacykować pałkę na wesele i jak to sama ujęła - jakaś piz*a wycedziła jej w tył i rozwaliła spojler. No nic - nigdy nie lubiłem jej samochodu, mały ledwo się toczy i najchętniej wyrzuciłbym go na złom ale nie mogę bo według mojej ślubnej ma jedną wielką zaletę - jest milusi. I ch*j. Wcale mi się nie chciało jechać na miejsce tego doniosłego zdarzenia bo z tego co mówiła moja ślubna nic się jej nie stało - kazałem jej spisać oświadczenie - blankiet ma w schowku - niech zaznaczą co jest uszkodzone w którym aucie, jak się to odbyło, podpiszą i po zawodach - auto jeździ, więc niech jedzie za swoimi sprawami - jak jeździć się da i nie zawraca gitary, bo kawę "se" piję w samotności i mam zamiar się golić- na jedno i drugie zazwyczaj nie mam czasu i okazji a dziś się udało - z tym, że w jednym przypadku nie mam powodu do narzekania a w drugim owszem. Usiadłem sobie na huśtawce w ogródku - z kawą, zapaliłem kiepa i oddzwaniam do mojej drugiej panny - która dzwoniła z kochankofonu. To co usłyszałem - trzepnęło mnie cztery razy o trawnik, siedem razy o filar balkonu, potem miałem wzwód, nieżyt, zatwardzenie, rozwolnienie, rozdwojenie jaźni, zespolenie wszystkich czakr, objawił mi się Mahomet wspinający się po drabinie Jakubowej do wielkiego Manitou na wieczorną szklaneczkę berbeluchy- chociaż było rano a wszystko to w ciągu jakichś ośmiu sekund maksymalnie. -Kochanie bo ja uderzyłam taką panią samochodem w tył - nic się nie stało wielkiego i ta pani nawet mówi, że jak napiszemy oświadczenie to nie wezwie policji - mógłbyś podjechać mi pomóc? No to k**wa tylko popatrzeć gdzie się powiesić. k**wa mać aż mnie zatchnęło. Świat zapadł mi się pod ziemię. Samochód żony zarejestrowany na mnie i samochód panny - też. Kupiłem jej go dość dawno- takiego starego pierdziwiatra - a, że panna miała poniżej 25 roku życia i krótko prawo jazdy, to składka ubezpieczenia wychodziła prawie tyle samo co i samochód, więc wziąłem to na siebie. I tak zamiast to załatwić potem do końca- to odwlekałem i teraz już czuję jak sztywnieją mi wszystkie członki i tylko popatrzeć i czekać na plamy opadowe. To k**wa przecież statystycznie nie jest możliwe w siedemdziesięcio- tysięcznym mieście. No ale fakt - gdyby się to zdarzyło Nowakowi lub Kozłowskiemu - byłby to błąd statystyczny. U mnie jest to raczej normalne. Więc czego ja się w ogóle spodziewałem. Muszę dodać bo to ważne, że nie zdążyłem dziwnym trafem też powiedzieć tej pannie o posiadaniu przeze mnie żony. Po prostu nie było czasu ani okazji a potem było tak fajnie, że zapomniałem. Teraz mam za to tak przepierdzielone, że lepiej już nie trzeba. Mówię jej(kochanicy) żeby powiedziała tej pani, że zaraz ktoś podjedzie pomóc -niech zjadą na bok i poczekają chwilę. Łapię za telefon bo może jeszcze nie wszystko stracone i adwokaci jeszcze na mnie nie zarobią i dzwonię do znajomego policjanta. Ten mi gada, że jest po służbie i nic nie poradzi. To stawiam wszystko na jedną kartę i mówię mu prawdę. I tak nic w tak krótkim czasie nie wymyślę. Prawdę i już. Kochanka - pierdolnęła mojej żonie w auto na skrzyżowaniu- oba auta rejestrowane na mnie- baby o sobie nie wiedzą. Chłopina dobry, chętny pomóc - najpierw się przejął, potem okrutnie zarechotał a na końcu to już chyba konał ze śmiechu - ale w sumie za 3 minuty przypadkiem na miejsce zdarzenia zajechał radiowóz. Kazali babom wsiąść do aut i czekać żeby się za dużo nie pytały ani nie pobiły a sami pobrali od nich dokumenty i czekają co dalej... bo pewnie sami nie wiedzą co jest grane. A te głupie naprzemiennie do mnie wydzwaniają, raz jedna, raz druga i tak już pomijając wszystko zaczynają mieć do mnie pretensje nie wiadomo o co. Jakbym to ja był winny, że mózg na skrzyżowaniu myśli o d*pie Maryny a nie o jeździe. Tak wziąć trzepnąć o coś twardego to może klepki wpadną na właściwe pozycje i zaczną działać a nie tylko balastować -by chód nie był rozchwiany. Żonę załatwiłem krótko i szybko - powiedziałem, że jadę do miasta i dam jej auto - niech jedzie tam gdzie ma jechać i wszystko pozałatwia bo się spóźnimy, a ja załatwię sprawę stłuczki. Trochę się dziwiła czemu nie chcę podjechać na miejsce zdarzenia- ale opierdzieliłem ją, że muszę stanąć pod jakimś sklepem i oprzeć sprawę o bufet z władzą – bo jeszcze zamiast powiedzieć im, że nic się nie stało i- że tak sobie tylko stoją podziwiając widoki to od razu powiedziały, że stłuczka i teraz przez nią muszę szybko i sprawnie wszystko załatwić bo się spóźnimy. Nie zadawała mi na szczęście pytań i po fakcie sam się dziwiłem, że nie - bo przecież wina była ewidentnie nie po jej stronie. Widocznie była trochę przestraszona i nie miała się ochoty w sprawę zagłębiać a ja cieszyłem się bo historia na którą ją nabrałem miała tyle dziur, że chyba nawet więcej niż samej treści. Zabrała mój samochód i pojechała w siną dal- pięknić się i szpachlować- a ja piechotką na pechowe skrzyżowanie. Podchodzę do radiowozu i zaczynam bardzo dziwną rozmowę, której przytaczał nie będę- skończyło się na tym, że wina jest moja ale tak naprawdę nie roszczę do siebie pretensji, że uszkodziłem własny pojazd jadąc tak naprawdę nimi dwoma naraz a przesiadając się tylko na chwilę raz do jednego raz do drugiego. Bo tych pań to w ogóle tu nie było i to były tylko takie miraże. Tego się nie da opisać... Wiem, że oni wiedzieli i musieli mieć ubaw po pachy i świetnie się bawili, ale napisać w notesiku też coś musieli. Koniec końców- żona do fryzjera, kochanica do domu a ja zostałem z problemem naprawy dwóch aut za własne pieniądze, bo gdziekolwiek bym tego nie zgłosił i komukolwiek bym się nie chciał pożalić- to wyjdzie na jaw moje podłe plugastwo. Jednak szczęśliwy zabrałem się do domu i wczesnym popołudniem wybrałem się na imprezę której tematem przewodnim jest to, że dwoje- zazwyczaj młodych ludzi staje obok siebie i obiecują sobie różne rzeczy- kłamiąc przy tym w żywe oczy wszystkich zebranych a przede wszystkim gościa w sukience- jedni mówią, że takim przebierańcom można cyganić ile wlezie- ja jednak takiej pewności nie mam. Pomyślałem, że dziś udało mi się po raz kolejny jak cholera i pod to konto i na zszargane nerwy napierdolę się jak ratusz. Com postanowił- z pełną świadomością zacząłem do tego dążyć. I tak mijają godziny- rosół, mięsa, kawa, ciasto, w międzyczasie hulanki i wóda- po tym wszystkim miałem szampański nastrój aż do czasu gdy: Wyszedłem na papierosa i trafiłem na rozmowę o stłuczkach samochodowych toczącą się przy popielniczce. Myślę sobie, że ja takich tematów mam dość na dziś więc oddalę się na bezpieczną odległość i spokojnie pocywieję sobie na ławeczce pod drzewem, potem pójdę w krzaki zrobić siku- bo w naturze zawsze przyjemniej i będę pił sobie, tańczył sobie i używał życia- też sobie. Postawiłem kilka kroków i tak właściwie przekraczając granicę progu mojej słyszalności na odległość- usłyszałem zdanie które spowodowało, że umarłem po raz dwudziesty ósmy tego dnia: a moja siostra ma takie stare (tu marka auta) i mieszka w (tu nazwa miejscowości) i też miała stłuczkę dzisiaj i jeszcze na dodatek samochodem kolegi... k**wa nie dziwiłbym się gdyby impreza odbywała się gdzieś blisko miejsca mojego zamieszkania. Nawet nie dziwiłbym się gdyby była trochę dalej, ale za***rdalałem blisko 200km- do innego województwa- po to by jeszcze raz życie stanęło mi przed oczami? To k**wa nie mogło się zdarzyć- ja chyba k**wa śnię. Dwa razy w jednym dniu? W tym momencie byłem w stanie mordować, rabować i gwałcić... ochłonąłem jednak i pomyślałem, że skoro nie padłem trupem od razu pod tym drzewem, to znaczy, że będę żył. Czujnie rozglądnąłem się na wszystkie strony- czy nie widać wszędobylskiej sylwetki mojej żony, która wszystkie takie fakto- plotki wyszukuje instynktownie niczym nietoperz insekty w ciemności i pojawia się w miejscu ich wygłoszenia zanim zdążą jeszcze wybrzmieć do końca. Na szczęście była widocznie zajęta czymś innym, więc omijając szerokim łukiem całe towarzystwo wróciłem obserwując aż papierosowe towarzystwo się rozejdzie. W międzyczasie zadałem mojej żonie pytanie sprawdzające dotyczące tożsamości podejrzanej i okazało się, że takiego pecha... d*pa tam pecha...i okazało się, że jak zwykle umoczyłem na całego- ponieważ była to siostra, a ta siostra była koleżanką panny młodej z którą... i tu zaliczyłem dłuższy wykład- co, kto, gdzie, skąd, jak... cała teczka- jak w IPN. Zamiast się kulturalnie opić i paść na stół z nosem w strogonowie- musiałem zabawiać moją żonę i tak gospodarować jej czas by nie miała czasu na pogaduchy, łażenie i dyskutowanie z koleżankami. Przypłaciłem to otartymi do krwi stopami bo tyle co się oporywałem mojej żony do tańca- to powinno jej wystarczyć do 2056 roku. W międzyczasie tylko musiałem uważać by nie zostać uwiecznionym na zdjęciu, filmie lub innym nośniku-co nie zawsze mi się udawało. Ale nawet jeśli już musiałem- to w momencie wykonywania takiego zdjęcia albo wycierałem spoconą od twarz, schylałem się po mydło, lub wiązałem sznurowadło. A nawet jak zostałem gdzieś uwieczniony to i tak się wyłgam. Wesele się skończyło- pojechałem do hotelu spać snem zasłużonych i knuć- czy na jutrzejsze poprawiny rozboli mnie głowa, brzuch, czy d*pa i będziemy musieli z rana sp***dalać do domu. I wreszcie uśmiech losu- radość wielka- mój wróg zrejterował- tzn- z przyczyn mi nieznanych- tzn znanych-tzn nie znanych- może tak- rano powiedziano mi, że (siostra) wyjechała do domu i radość nastała tak wielka w moim organizmie, że synapsy mi się rozłączyły i prawie zemdlałem ze szczęścia, więc powodu dla którego wyjechała nawet nie usłyszałem. Do konfrontacji powtórnej ani żadnej innej dojść nie mogło. I na to konto tak się nawaliłem potwornie, że tylko przez mgłę pamiętam, jak znalazłem się z powrotem w domu. Co prawda zostałem świnią, menelem, pijakiem...można dopisać jeszcze z tysiąc różnych epitetów jakie padły z ust mojej połowicy podczas drogi powrotnej... ale każdy ten epitet spływał miodem po moim sercu i radował moją duszę. Miałem gdzieś to co mówi, przecież jakby znała prawdę to cieszyła by się, że przeżyłem to wszystko i, że nie zszedłem na zawał albo wylew i nie wraca do domu jako wdowa. Bo po tym wszystkim, to nawet świętobliwy Benedykt XVI dałby sobie w żyłę albo obalił dobrą wódę w zaciszu watykańskich murów. Jutro kupię sobie ze czterdzieści bloczków ytonga, urobię zaprawę i dla własnego zdrowia zamuruję się w chałupie i przez dłuższy czas w ogóle nie będę wychodził. Tak chyba będzie lepiej. Może samo ustanie...
  20. hojkamirek

    Trochę śmiechu :)

    Jasio pyta sie babci: - Babciu, czy 10-letnia dziewczynka może zajść w ciążę? - Raczej nie - Kurna, wiedziałem, że ona mnie szantażuje!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc do serwisu Nano-Reef, zgadzasz się na warunki Warunki użytkowania.