Miało być czysto, przestronnie. Kilka większych, dekoracyjnych roślin, a zrobiło się nawalone, jak w stodole. Nie podoba mi się. A zachorowałam jeszcze na jedną roslinę, którą widziałam w sklepie i nie wiem, co wyrzucić, żeby ją zmieścić. Wszystkie, które mam mi się podobają. Nooo ZA MAŁE AKWARIUM! Ale nie będę go powiększać, muszę się nauczyć wybierac, a nie zbierać wszystko, jak sroczka.
Otosek jeszcze żyje, choć nadal jest markotny, znalazł się modrook, anubias nareszcie wypuszcza nowy liść, okazało się też, że mam 4 czerwone krewetki, a nie dwie.
Kiedy pani wpakowala do jednego woreczka 38 ryb, 8 sporych ślimakow i 4 maciupyciu krewetki, to przy ladzie zauważyłam, że dwie czerwone krewecie leżą na plecach i sie nie ruszają. Poprosiłam panią, aby wyjela ślimaki i wymienila mi te krewetki, bo nie rokowały dobrze. Chyba jej się nie chciało tych "martwych" wyjmowac i dolozyla tylko dwie nowe, plus kawałek roslinki, żeby sie miały czego złapać. Po kilku dniach zauważyłam, że są trzy zywe, a dziś objawia sie czwarta. Urosły tak, wiem, to odpady poprodukcyjne, ale one też chcą żyć te mikro krewetki radzą dobie lepiej z prądem wody, niż ryby. I zaciekawiło mnie, dlaczego one pływają tak sprawnie, w dodatku "twarzą w dół", podczas, gdy morskie krewetki plywają na plecach i bardzo rzadko. Raczej tylko wtedy, gdy potrzebują uciekać, nie widuje ich raczej pływających. Dla tych słodkich maluchow pływanie wydaje się codzienną, dobrze opanowaną metodą przemieszczania się.