Maluch modrook dostał dziś towarzystwo. 5 swoich ziomkow i 5 pseudomugil paskai. Akurat kolega wystawiał w palmiarni te rybki, ma sklep, więc postanowiłam je przytulić, żeby się już nie błąkały. Trzeba będzie zorganizować w najbliższym czasie 200l, bo jak podrosną glonojady, to będzie bardzo ciasno.
Póki co problem "jakie pielęgniczki" rozwiązał się sam. Nie będzie ich, bo akwarium już jest zapchane drobnicą.
Rośliny coraz lepiej rosną. Glony odeszły, zostały tylko takie cienkie wlosiska, codziennie to cholerstwo wybieram i ciągle jest. Czerwone wyglądają pięknie, mimo braku co2, poza nimi kryptokoryna taka średnia była a teraz pięknie ruszyła, podobnie anunubiasy. Nie miałabym już na co narzekać, gdyby nie te długie, zielone nitki i ślimaki, które wyjadają dziury w roslinach. Od cholera się namnozylo rozdetek i zatoczków.
Ze dwie malutkie krewetki przetrwały. Może jest ich więcej, ale tylko dwie widzę. Mają około centymetra, więc wzrasta szansa, że ryby ich nie zjedzą. Chyba tylko neony mogłyby się na nie polaszczyc.