Od kilku dni jestem szczęśliwą opiekunką malucha tetrosomus gibbosus. To kuzyn popularnej krówki. Rybka ma około 4 cm wielkości, zdrowa, pływa sobie razno.
Jedyny problem póki co, to karmienie.
Kto mnie zna wie, że u mnie cyrkulacja jest symboliczna. Coś tam dmucha, ale słabo, bo jakoś tak mam, ze lubie, jak koralowce delikatnie powiewają na wietrze, a nie szarpie im polipami.
Niby idealne warunki dla gapowatych kosterowatych. Ale zanim ten mój piramidek zauważy, że coś do jedzenia pływa w toni, zanim sobie pomyśli, że akurat ten kąsek wygląda smacznie i go namierzy, zanim ruszy płetwy, żeby go zjeść, to albo mu go prąd wody sprzątanie sprzed pyszczka, albo zjedzą moje rybie torpedy, jak wargacze czy pokolce. To jest aż niemożliwe, jaka ta rybka jest ospała w zdobywaniu pokarmu. Z 50 kawałków mysis jej przeleci tuż przed pyskiem, zanim sie zdecyduje, który jej się podoba, a jak juz się zdecyduje na konkretny kawałek, to nie zdąży go dopaść i zjeść.
Próbowałam wyłączać cyrkulator, próbowałam karmić po zgaszeniu światła. Nic to nie dało. Nawet borsuk i pokolce po ciemku wyplyqaly z noclegowni na zer, a ta gapa pomimo, że pływa cały czas w toni, nawet w nocy, nie złapała nic.
Jak te rybkę nakarmić? Macie jakieś sposoby? Piersią nie mogę, choćbym chciała:D