Straszne jest to nasze morskie życie chwilami, zwłaszcza te momenty kiedy wszystkie dogmaty idą w diabły, a człowiek jest świadkiem zupełnie innych zachowań mieszkańców baniaka. Ano dorobiłem się potworów - Collare, Ramosus, Magnifica (borsuk nie babka). W tej kolejności agresji, i to agresji olbrzymiej.
Ponieważ każdy wie, że upały ponad 30 stopni to najlepszy czas na zakup i przewóz żywych stworzeń, mrożonek itp. to postanowiłem to zrobić. Ponieważ z acropor nic nie będzie w towarzystwie chetonika, a tylko monti digitata jakoś tam się trzymają, postanowiłem wrócić do pierwotnej wersji baniaka, czyli miękkie których ustniki nie będą żarły i ukwiały. No i ryby, ryby oczywiście. Jak pomyślał tak zrobił i tu szok pierwszy. Borsuki to raczej strachliwe i łagodne ryby, mój dostał kolby. Szok drugi - salarias, to raczej pocieszne niegroźnie zwierzaki, które co najwyżej pogonią innego ślizga, lub babkę która mu ślizga przypomni. Nie, nie mój. Szok trzeci - często pojawia się tutaj temat jak zmusić błazenki żeby zamieszkały w ukwiale, bo czasami latami potrafią pływać pod taflą lub w pobliżu cyrkulatorów. Ba nawet pojawiła się teoria, że hodowlane to bez szans, małe też muszą najpierw podrosnąć. Taaaa, już po teorii.
Od początku - postanowiłem kupić Aurigę - taki evergreen wśród chetoników, niech sobie będzie, a co. To, że Collare dostał kolby wcale mnie nie dziwi, ale że ślizg przyłączył się do gonitwy to jestem w szoku. Nie chodzi o to, że pływa za Aurigą, ale atakuje ją razem z Collare. Zły jestem na siebie że wpuściłem ją tak na wiarę, tym bardziej, że chuda jak kartka papieru, a te moje to już wypasione byki i zakres sił mają sto razy większy. Próbowałem złapać któregoś w siatkę, myśląc że w tym szale gonitwy po prostu wpadnie i dać do sumpa albo na uspokojenie, albo na odpasienie w zależności co by wpadło. Niestety nie udaje się. Jak tak dalej to potrwa to nie daję Auridze więcej niż dobę.
Dalej - ponieważ wśród ustników chciałem też mieć, jedną lub dwie Centrophygi, to kupiłem Bispinose. Piękna wypasiona duża ryba się trafiła. Jak to centropyga, poszła w skały, trafiła na borsuka, a ten nie tylko że ją pogonił ze swojej nory, to zaczął ganiać po baniaku. Byłem w szoku, ale za chwilę miałem stan przedzawałowy. Bispinosa przemieściła się do mniejszej drugiej grupy skał, a tam chwilowo odpoczywał Collare, planując dalsze ataki na Aurigę. Najeżył się, ale nagle zwątpił i pokornie wypierdzielił przed nią. No gnoju, pomyślałem znalazł się ktoś silniejszy. I uśmiech zgasł mi na ustach momentalnie, kiedy Bisponosa wyskoczyła ze skał mając wczepionego w jej ogon...Salariasa. Patrzyłem na to i nie wierzyłem. Ale o nią jestem spokojny, da sobie radę. Jest duża, wypasiona i silna.
Trzecia akcja łamiąca reguły - ponieważ kupiłem pięknego czerwonego quadri, zaczynając od niego zasiedlanie ukwiałami, to postanowiłem kupić mu do towarzystwa błazny. Miałem już w swojej historii Clarki, Allardi, ale nigdy nie miałem tych najzwyczajniejszych Ocellarisów. No to mam. I szok. Szkraby w rozmiarze XS, albo i mniejszym, tak małe że jeden po wpuszczeniu położył się na piachu, myślałem że koniec, ale złapał oddech i śmiga. Błazny hodowlane, to pomyślałem że takie maleństwa to ze dwa lata, zanim trafią do ukwiała. Gdzie tam, mam zdjęcia jak po wpuszczeniu cała piątka (chciałem rodzinkę nie parkę) śmiga przy ukwiale, a trzy już się taplają w polipach. No ale na chwilę obecną to pozostały mi tylko zdjęcia po tym szczęściu które nie trwało długo. Powód? Collare i przede wszystkim Salarias. Collare widać było, że czuł respekt przed ukwiałem i tylko kilka razy zawinął się nad nim i błaznami, po czym wracał do ścigania Aurigi, ale Salarias, zaczął atakować błazny, kłaść się na skale koło ukwiała strasząc ciągle te maluchy. Efekt? Cała piątka błazenków porzuciła ukwiał i pływa pod powierzchnią w pobliżu pompy cyrkulacyjnej.
No i niech ktoś mi powie, czy to nie jest ciekawsze niż korale, które dla mnie (a zwłaszcza sps), są jak paletki w słodkim. Są i tyle. Nuda i nic się nie dzieje.
Strach będzie jutro spojrzeć na baniak i co tam zastanę.
Aha, ta łachudra Salarias nawet krewetkę czyszczącą przegonił. Źle to wróży jego karierze w tym baniaku, karcer w sumpie ma jak w banku, tylko muszę go jeszcze złapać.
Wklejam pamiątkową fotkę z czasów, kiedy łajza Ramosus jeszcze tu nie zawitał.