Nie widziałam, że ramosus to taki agresor. Ja mam midasa, wcześniej miałam meiacanthus atrodorsalis. Obydwie miesozerne, babek ani innych ryb nie męczą. Midas nie daje sobie w kasze dmuchac. Meiacanthus była bardzo spokojna, delikatna, bywala prześladowana przez pokolca czy wargacza i często ladowala w kominie, mimo, że tak, jak midas miała zęby z jadem. Żyłaby pewnie do dzis, gdyby nie to, że w kominie miałam aiptasie. Poki byly male i ryba wskakiwala do komina, zdejmowalam grzebien, po kilku minutach sama wychodzila. Ale aiptasie kominie w koncu osiagnely gigantyczne rozmiary. Powiedzmy dłoni nastolatka. Pewnego ranka zauwazylam, ze Meia znow jest w kominie, ale zanim zdjelam grzebien zadzwonil domofon, zajęłam się gościem. Kiedy wróciłam po ponad godzinie, to znalazłam tylko mocno spuchnietą aiptasie. Podrażniłam ja ręką i z jej wnętrza wyplynelo cialo mojej ukochanej Mei
To juz hardcore, zeby aiptasia zabila 7-8 cm rybe
A z awanturami między samymi rybami też mam problem. Acanthurus nigrofuscus podziurawil mi naso vlamingii w kilka minut po wpuszczeniu. Naso przeżył, bo udało mi się go odseparowac siatką na krety. Siatka jest już od chyba od ponad 2 miesięcy, ciągle sie boję ja zdjąć. Głupie są te ryby niestety. Żarcia mają do przysłowiowego obrzygania, każda to, co lubi, a i tak się będą mordować. Dla zasady.