Krótki wpis: wczoraj wieczorem po 48h przyzwyczajania obsady do ctenochaetusa truncatusa (mylonego czasami ze strigosusem) umieszczonego w pułapce nastąpiło zwolnienie blokady maszyny losującej i wpuszczenie go do zbiornika. Początkowo wydawało się, że będzie OK. Pomimo wpuszczania drugiego pokolca w dodatku malutkiego, najmniej obawiałem się reakcji żółtka pomimo tego, że siedzi w zbiorniku 4,5 roku i jest duży, ponieważ ogólnie jest wyjątkowo spokojny, ponadto pływał ponad 3 lata właśnie z truncatusem, którego musiałem oddać po załamaniu systemu na skutek fakapu opisywanego wcześniej. Oczywiście potrafi pogonić nowego, gdy ten zbliży się w rejony groty, w której nocuje żółtek, ale po krótkim pościgu odpuszcza (generalnie pozwala małemu pływać w 2/3 zbiornika). Wiedziałem, że może być jakiś problem z jednym z anthiasów, który jest samcem alfa i lubi pogonić wszystko poza żółtkiem. Okazało się jednak, że agresja jest ogromna. Początkowo truncatus pomimo małych rozmiarów próbował się stawiać i bronić kolcem, którgo chyba jeszcze nawet nie ma (przynajmniej jeszcze go nie widać), szybko jednak został stłamszony, podporządkowany i zaczęło się prawdziwe lanie. W rezultacie ma sporo obtarć na całym ciele oraz konkretnie podskubaną płetwę ogonową. Tym działaniem anthias podpisał na siebie wyrok i został umieszczony w sumpie. Wiem, że dalsze pozwalanie na falę skończyło by się śmiercią młodego (zaganiał go już do rogu i tam pastwił się kąsając wielokrotnie podczas pojedynczego ataku). Pomimo stereotypów stare samce anthiasów często są agresywne i nieustępliwe jak garbiki. Wygląda na to, że chyba będzie szukał nowego lokum (bardziej zależy mi na pokolcu, który jest bardzo aktywny, dodatkowo pomimo młodego wieku, fazy przobrażania i zmiany koloru już ma przepiękną barwę - mój poprzedni był bardziej brązowy i bury, a ten zapowiada się na typowo fioletowego z żółtymi kropkami i pomarańczowymi płetwami, wpuściłem go również z tego powodu, że potrzebowałem dodatkowej konkretnej ryby (najlepiej pokolca) do brudzenia wody - mam stałe i niezmienne problemy ze zbyt czystą wodą i koniecznością sztucznego dozowania nutrientów). Jako ciekawostka i rada dla tych, którzy próbują odłowić anthiasy - na amerykańskich forach jest mnóstwo wątków, gdzie ludzie piszą, że jest to jedna z najcięższych do złapania ryb bez rozbiórki skały i spuszczenia wody, ewentualnie łapania na mini haczyk, na którą nie działa pułapka i podawanie do niej pokarmu oraz inne pomysły i sztuczki. Ja złapałem go w pół godziny przystawiając początkowo lusterko do szyby i przesuwając je stopniowo w kierunku pułapki i ostatecznie umieszczając je wewnątrz. Zapakowała się cała grupa dręczycieli czyli dwa anthaisy + żółtek, widząc w lusterku swoich wyimaginowanych konkurentów. Wystarczyło rozbić grupę zbrojną poprzez usunięcie tylko jednego jej członka i nowy pokolec ma szansę przyjąć się w zbiorniku. Osamotnionej samicy anthiasa już się nie boi i widać, że próbuje narzucić jej swoje warunki. Ona bez prowodyra też już nie jest skora do ataków. Jeśli żółtkowi nic się nie zmieni i np. nie postanowi skasować nowego w nocy to powinno być OK. Nawet jeśli samica anthiasa przeobrazi się w samca (po płetwie grzbietowej widać, że tak raczej będzie) to młody już będzie miał ją pod butem i dodatkowo zdąży ciut podrosnąć więc nie powinna być już dla niego żadnym zagrożeniem. Jeśli jest ktoś chętny na przygarnięcie za free dużego i pięknego samca alfa anthiasa (ma ok. 10 cm) to zapraszam na priv. Poniżej krótki filmik z prezentacją nowego mieszkańca.