Od jakichś 2 miesięcy na babeczce czyszczącej pojawia się coś co widać na zdjęciu poniżej. Pewnie jest to pasożyt, bo regularnie pojawia się na kilka dni, później znika całkowicie i tak wkoło. Teraz to już chyba 5 nawrót. Wygląda to więc na kolejne cykle życia pasożyta. Dwa dni temu odłowiłem ją i zastosowałem kąpiel w RO przez 5 minut. Niestety nic nie pomogło. Dalej się to trzyma. Ryba nie wykazuje żadnych oznak chorobowych, jest aktywna, je pokarm i zachowuje się normalnie. Mimo, że czyści inne ryby to póki co nie przechodzi to na nie, w tym na dużo bardziej wrażliwe czyli strigosusa czy żółtka. Niestety w ostatnich dniach zauważyłem jeszcze jedną niepokojącą rzecz - jeden z anthiasów oraz ślizg maiacanthus co jakiś czas ocierają się o skałę (niestety w okolicach skrzeli). Poza tym nie wykazują innych oznak chorobowych. Czy to wszystko może zwiastować nadciągający kataklizm w postaci ospy albo innej groźnej choroby? Czy te kropki na babeczce nie są zbyt duże jak na ospę albo oodinozę? Nigdy wcześniej nie miałem problemu z żadnymi chorobami ryb dlatego nie interesowałem się w ogóle tematem i jestem w tym temacie prawie zielony. Będę wdzięczny za jakieś rady bardziej doświadczonych i obeznanych z tematem. Jeśli miałaby to być ospa to kaplica bo oczywiście mogę kupić małą kostkę na kwarantannę, ale w przypadku 17 ryb nic mi to nie da. Co to może być i co robić?
Historia edycji
Od jakichś 2 miesięcy na babeczce czyszczącej pojawia się coś co widać na zdjęciu poniżej. Pewnie jest to pasożyt, bo regularnie pojawia się na kilka dni, później znika całkowicie i tak wkoło. Teraz to już chyba 5 nawrót. Wygląda to więc na kolejne cykle życia pasożyta. Dwa dni temu odłowiłem ją i zastosowałem kąpiel w RO przez 5 minut. Niestety nic nie pomogło. Dalej się to trzyma. Ryba nie wykazuje żadnych oznak chorobowych, jest aktywna, je pokarm i zachowuje się normalnie. Mimo, że czyści inne ryby to póki co nie przechodzi to na nie w tym na dużo bardziej wrażliwe czyli strigosusa czy żółtka. Niestety w ostatnich dniach zauważyłem jeszcze jedną niepokojącą rzecz - jeden z anthiasów oraz ślizg maiacanthus co jakiś czas ocierają się o skałę (niestety w okolicach skrzeli). Poza tym nie wykazują innych oznak chorobowych. Czy to wszystko może zwiastować nadciągający kataklizm w postaci ospy albo innej groźnej choroby? Czy te kropki na babeczce nie są zbyt duże jak na ospę albo oodinozę? Nigdy wcześniej nie miałem problemu z żadnymi chorobami ryb dlatego nie interesowałem się w ogóle tematem i jestem w tym temacie prawie zielony. Będę wdzięczny za jakieś rady bardziej doświadczonych i obeznanych z tematem. Jeśli miałaby to być ospa to kaplica bo oczywiście mogę kupić małą kostkę na kwarantannę, ale w przypadku 17 ryb nic mi to nie da. Co to może być i co robić?
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.