4 godziny temu, Słony leszcz napisał:Tu nie chodzi o to, kogo na co stać, tylko ile obiektywnie ta lampa jest warta. Jak pominiesz marketingowe bajery, to zostaje Ci lampa o mocy zaledwie 185W, którą możesz sobie oświetlić 200, może 300L baniak spsowy. A i też szału nie będzie, bo boczki korali będą niedoświetlone z powodu mocno punktowego światła. Nie chodzi tu o "psioczenie", ale o jakąś tam postawę świadomego konsumenta. Jak coś jest przewartościowane, to warto o tym mówić, po to to forum jest między innymi. Co do realiów Francuza, Niemca, Anglika... żyję w Polsce, lampę wystawia polski sklep i szerze mówić mało mnie obchodzi, na co stać Niemca, Francuza, Anglika.
Nie wiem na ile, ani czy w ogóle parasz się zawodowo handlem międzynarodowym, produkcją (z nakładami na rozwój), a co za tym idzie z walką z nieuczciwą konkurencją itp., ale jeśli nie to uwierz mi, że nie wszystko da się wziąć na tzw. "chłopski rozum".
Cena - nie ma czegoś takiego jak polska cena i inne ceny w handlu międzynarodowym. Dla przykładu powiedzmy, że Kessil obniża cenę lampy dla dystrybutora w Polsce i ten może ją sprzedawać za 3 000 zł. No i mamy od razu raban klientów z innych krajów, dlaczego w Polsce ta lampa tak tanio kosztuje (jakieś 680 euro) a u nich dla przykładu 1 000 euro. W dobie internetu będą wiedzieć o tym od razu. I tutaj wystąpią dwa scenariusze:
- klienci z innych (zazwyczaj bogatszych krajów obrażają się na Kessila) i nie kupują ich lamp - Kessil traci na obrocie i zyskach
- klienci dzięki zakupom internetowym zaopatrują się w lampy u polskiego dystrybutora - tutaj Kessil też traci, tylko że na marży i zyskach.
Szczerze? Przy rynkach zachodnich, bogatych rynkach azjatyckich to Polska jest dla Kessila w skali globalnej nic nie znaczącym punktem na mapie i bez unoszenia się honorem i obrazy można to sobie szczerze założyć. To jest niszowe hobby, i choćby ta lampa kosztowała 1 000 zł, nie spowoduje, że nagle pojawi nam się w tym kraju 100 tys. zbiorników z morszczyzną. To nie jest telewizor i nie musi być w każdej chałupie.
Jako przykład podam Ci tutaj odwrotną sytuację, z polską firmą eksportującą swoje produkty na zachód. Też niszowy rynek - sprzęt nie dla przeciętnego Kowalskiego, tylko dla grupy miłośników dobrego dźwięku zwanej audiofilami. Polska firma Amplifon robiąca dobre wzmacniacze lampowe. Urządzenia trafiły do jednego zachodniego dziennikarza zajmującego się tematyką, drugiego, zebrały dobre recenzję w branżowej prasie, a już stosunek jakość - cena był dla nich rewelacyjny (wiadomo, wzmaki były robione na polski rynek). Pojawili się dystrybutorzy chętni do współpracy, z tym że nie z takimi cenami. Nie wyobrażali sobie sytuacji, gdzie w Polsce wzmacniacz będzie kosztował 6 tys. złotych, a u nich 6 tys. euro. Z kolei sprzedaż za 6 tys. złotych wyrażonych w euro też nie wchodziła w rachubę, bo marża musiała być większa, utrzymanie salonu, pracowników, serwisu itp kosztuje i nie wyobrażali sobie sprzedaży z tak niskim zarobkiem na jednostkowej sztuce. Powód oczywisty - rynek niszowy i z założenia wiedzieli że nie będą tego sprzedawać w tysiącach sztuk rocznie. W efekcie Amplifon podniósł ceny na polskim rynku. Nie wiem jak tam ze sprzedażą i firmą na dzień dzisiejszy, bo nie śledzę ich losów od lat, ale ten przykład pokazuje że jak nie masz dużego obrotu, to musisz mieć duży zysk jednostkowy, inaczej nie przetrwasz.
Nie bronię tutaj polityki cenowej Kessila, po prostu wyjaśniam mechanizmy.
To tyle w kwestii różnicy cen, a co do różnicy pomiędzy marketingowymi bajerami a kosztami produkcji (koszt produkcji w USA vs Chiny), kosztami badań, rozwoju firmy, inwestycji w nowe technologie, to już temat na inną rozprawę, teraz muszę odpocząć.
Tak jeszcze jak ktoś słusznie zauważy - cena odpowiada kupujesz, cena nie odpowiada - nie kupujesz. Nie ma sensu doszukiwać się drugiego dna.