W niedziele pojechałem po węgiel. Wróciłem z rybami i discosomą. W domu zorientowałem się że zapomniałem kupić węgla
Jest jeszcze mandaryn, ale nie udało mi się zdjęcia zrobić. Siedzi gdzieś w skałach...
Ryby, o dziwo, zostały przyjęte bez problemu. Nawet zadziorny żółtek zachowuje się jak by ich nie widział.
Żeby nie było tak kolorowo, przedwczoraj w nocy przelał mi odpieniacz. W wyniku tego, 1 krewetka nie dała rady. Szybka podmiana 100l wody i wszystko wraca do normy. Mądry człowiek po szkodzie, dzisiaj zamontuje w kubku odpieniacza wyłącznik pływakowy.
edit.
I już odpieniacz nie przeleje