Skocz do zawartości

Historia edycji

Nik@

Nik@

Mam kolejną historyjkę. Trochę się jak zwykle rozgadam, zanim przejdę do sedna ;) 

Pracowałam dziś z domu i zaczęłam słyszeć dziwne dźwięki, cos jak stukanie połączone z chlupotaniem. Pomyślałam, że to moja rybka liść, kuzyn brzydala próbuje cos łapać z tafli wody i jak zwykle stuka pyszczkiem. Ale z czasem dźwięk się stawał coraz bardziej dziwny, a ta rybka akurat nic nie robiła, pływała sobie w toni.  Jednak ciągle cos stukało i chlupotało. Otworzyłam  drzwi od szafki, bo może odpieniacz przelał , albo za niski poziom wody i pompa wariuje, ale w sumpie nic się nie działo. Dźwięki stawały się coraz bardziej intensywne i niepokojące. Kolejna myśl: któreś akwarium pęka lub szafka się zapada, zaczęłam szukać. Nic takiego jednak nie znalazłam. Poddałam się. Za chwile pojawiło się takie elektryczne zzz zzz. To już mnie przeraziło, patrzę, jedna z lamp chinek robi dyskotekę i to ona robi to "zzzzz". Podeszłam bliżej i widzę, że lampa jest zachlapana wodą. Wzięłam krzesło, żeby wyłączyć lampę i wszystko się wyjaśniło. Akwarium mam zabezpieczone siatką, która jest zamocowana na ramce z kątowników. Ramka nie była dosunięta do spinki, była niewielka szpara i mój wargacz, cirrhilabrus exquisitus przez nią wyskoczył. Wpadł na wierzch tej siatki. Rzucał się, powodując te dziwne dźwięki, a pod wpływem tego rzucania siatka dotknęła lustra wody, więc intensywnie pryskał wodą na lampę. Kiedy go zobaczyłam wyglądał na martwego, jednak kiedy zgasiłam lampę i wzięłam ciałko do ręki wydawało się, że porusza skrzelami. Wrzuciłam go do akwarium, opadł, jak jesienny liść na dół, wprost do domu naso. Skrzela podjeły pracę, dał rade się nawet odwrócić brzuchem do dołu i dyszał.

I tu dopiero jest to, co mnie zastanowiło. Pierwsze, to  Naso vlamingii, który nie pozwala się zbliżyć nikomu do swojego domu (kilka miesięcy był odgrodzony i przywykł, że ta część terytorium jest tylko jego)  najpierw próbował go wyrzucić, ale jednak odpuścił. Wargacz chrysus w tym samym czasie zaglądał do ledwie dyszącego biedaka i sprawdzał, czy ktoś go nie chce skrzywdzić, zasłaniał go swoim ciałem, zanim naso zauważył, że kolega jest ledwie żywy i odpuścił. I największe zdziwienie, cirrhilabrus cyanopleura. Bliska rodzina tego skoczka.  Cyanopleura zaznał wcześniej  wiele zła od tej ryby. Trafil do akwarium, gdy był o połowę mniejszy, niż exquisitus. Był stale goniony, dręczony, przeżył chyba tylko dlatego, że był szybki i sprytny. Potrafił się schować w takie miejsca, gdzie większy agresor nie miał szans go dosięgnąć, a z czasem, kiedy zaczął dorastać  wywalczył sobie całe akwarium i stal się silniejszy od agresora. Sam cyanopleura nigdy nie atakował, jedynie odgryzał się, jak miał już dość zaczepek. No i teraz taka sytuacja. Jesteś takim dobrym cyanopleura i widzisz, że ten dręczący Cie terrorysta sobie zdycha pod skałą. Idealna okazja, żeby dobić i mieć spokój na zawsze. Ale nie dobił. Kręcł się przy nim, lekko trącał pyskiem, próbował też otwartym pyszczkiem go złapać za coś i wyciągnąć do góry, jakby chał uratować. Te zabiegi wyglądały na delikatne, jakby żal mu się zrobiło "ej, stary, no weź nie umieraj, rusz się". Ja wiem, że zachowania ryb nie można przeliczać na ludzkie emocje, dlatego się dziwię, dlaczego gnębiony przeze niego wargacz okazał mu sympatie i próbował pomóc? Po kilkunastu minutach niedoszły denat zaczął dochodzić do siebie, teraz pływa już zupełnie normalnie. Cyanopleura go ciagle pilnuje, jak starszy brat. Dziwne.

 

 

Nik@

Nik@

Mam kolejną historyjkę. Trochę się jak zwykle rozgadam, zanim przejdę do sedna ;) 

Pracowałam dziś z domu i zaczęłam słyszeć dziwne dźwięki, cos jak stukanie połączone z chlupotaniem. Pomyślałam, że to moja rybka liść, kuzyn brzydala próbuje cos łapać z tafli wody i jak zwykle stuka pyszczkiem. Ale z czasem dźwięk się stawał coraz bardziej dziwny, a ta rybka akurat nic nie robiła, pływała sobie w toni.  Jednak ciągle cos stukało i chlupotało. Otworzyłam  drzwi od szafki, bo może odpieniacz przelał , albo za niski poziom wody i pompa wariuje, ale w sumpie nic się nie działo. Dźwięki stawały się coraz bardziej intensywne i niepokojące. Kolejna myśl: któreś akwarium pęka lub szafka się zapada, zaczęłam szukać. Nic takiego jednak nie znalazłam. Poddałam się. Za chwile pojawiło się takie elektryczne zzz zzz. To już mnie przeraziło, patrzę, jedna z lamp chinek robi dyskotekę i to ona robi to "zzzzz". Podeszłam bliżej i widzę, że lampa jest zachlapana wodą. Wzięłam krzesło, żeby wyłączyć lampę i wszystko się wyjaśniło. Akwarium mam zabezpieczone siatką, która jest zamocowana na ramce z kątowników. Ramka nie była dosunięta do spinki, była niewielka szpara i mój wargacz, cirrhilabrus exquisitus przez nią wyskoczył. Wpadł na wierzch tej siatki. Rzucał się, powodując te dziwne dźwięki, a pod wpływem tego rzucania siatka dotknęła lustra wody, więc intensywnie pryskał wodą na lampę. Kiedy go zobaczyłam wyglądał na martwego, jednak kiedy zgasiłam lampę i wzięłam ciałko do ręki wydawało się, że porusza skrzelami. Wrzuciłam go do akwarium, opadł, jak jesienny liść na dół, wprost do domu naso. Skrzela podjeły pracę, dał rade się nawet odwrócić brzuchem do dołu i dyszał.

I tu dopiero jest to, co mnie zastanowiło. Pierwsze, to  Naso vlamingii, który nie pozwala się zbliżyć nikomu do swojego domu (kilka miesięcy był odgrodzony i przywykł, że ta część terytorium jest tylko jego)  najpierw próbował go wyrzucić, ale jednak odpuścił. Wargacz chrysus w tym samym czasie zaglądał do ledwie dyszącego biedaka i sprawdzał, czy ktoś go nie chce skrzywdzić, zasłaniał go swoim ciałem, zanim naso zauważył, że kolega jest ledwie żywy i odpuścił. I największe zdziwienie, cirrhilabrus cyanopleura. Bliska rodzina tego skoczka.  Cyanopleura zaznał wcześniej  wiele zła od tej ryby. Trafil do akwarium, gdy był o połowę mniejszy, niż exquisitus. Był stale goniony, dręczony, przeżył chyba tylko dlatego, że był szybki i sprytny. Potrafił się schować w takie miejsca, gdzie większy agresor nie miał szans go dosięgnąć, a z czasem, kiedy zaczął dorastać  wywalczył sobie całe akwarium i stal się silniejszy od agresora. Sam cyanopleura nigdy nie atakował, jedynie odgryzał się, jak miał już dość zaczepek. No i teraz taka sytuacja. Jesteś takim dobrym cyanopleura i widzisz, że ten dręczący Cie terrorysta sobie zdycha pod skałą. Idealna okazja, żeby dobić i mieć spokój na zawsze. Ale nie dobił. Kręcł się przy nim, lekko trącał pyskiem, próbował też otwartym pyszczkiem go złapać za coś i wyciągnąć do góry, jakby chał uratować. Te zabiegi wyglądały na delikatne, jakby żal mu się zrobiło "ej, stary, no weź nie umieraj, rusz się". Ja wiem, że zachowania ryb nie można przeliczać na ludzkie emocje, dlatego się dziwię, dlaczego gnębiony przez niego wargacz okazał mu sympatie i próbował pomóc? Po kilkunastu minutach niedoszły denat zaczął dochodzić do siebie, teraz pływa już zupełnie normalnie. Cyanopleura go ciagle pilnuje, jak starszy brat. Dziwne.

 

 

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc do serwisu Nano-Reef, zgadzasz się na warunki Warunki użytkowania.