Zwiedzanie jak to zwiedzanie - ciekawe
Ostrzegam - moje wypociny tutaj są dość przydługawe
Na wstępie (bo temat pielgrzymkowy) nie jest moim zamiarem obrazanie kogoś uczuć religijnych i to co znajduje się w tym tekście to po prostu mój punkt widzenia i moje odczucia.
Jeśli ktoś kto to czyta jest z Warszawy to też nie zamierzam obrażać warszawiaków - po prostu pisze jakie są moje odczucia :D
Mieliśmy w planie 3 wycieczki Izrael z Palestyną, Góra Mojżesza i Jordania. Na miejscu okazało się że w tydzień jeśli mam nurkować 3 dni to nie da rady za chiny 3 wycieczek łyknąć bo się godzinowo nie pokrywały (no chyba że bym nurkował na śpiąco po 1h snu), więc pozostały 2 wycieczki.
Ja optowałem za Jordanią - w końcu Petra zaginione miasto, znane nam z Indiana Jonsa i Ostatniej Krucjaty nawet kosztem Jerozolimy. Moje nienurkujące kochanie uparło się na góre z krzakiem i Izrael. Zresztą Petra była 200$ droższa niż góra mojzesza więc decyzja zapadła.
Najpierw pojechaliśmy na Góre Mojzesza i do klasztoru Św. Katarzyny. Ja katolikiem to jestem z tradycji bardziej niż z wiary więc mnie to ani ziębiło ani grzało. Gorejący krzew jak to krzak - wyglądał mi na krzak jeżyn, tylko jeżyn nie było. W klasztorze jeszcze była studnia mojzesza, no a poza klasztorem góra mojzesza. Jak się okazuje to na 99% to nie ta studnia i nie ta góra, jedynie co to jeżyny by się zgadzały. Choć skąd te jeżyny gorejące to wyjaśniło się po tym jak to przewodnik wyniośle opowiedział jak to biedny Mojżesz 40dni bez jedzenia i picia na górze przesiedział. Nie obrażając niczyich uczuć religijnych, ale moim zdaniem, jakby kto ze 3 dni bez wody w 40st upale tam przesiedział to pierwszy lepszy krzak jeżyn nie tylko by płonął, gadał twierdząc że jest bogiem i rozdawał kamienne tablice z przykazaniami, ale jestem pewien że i dał by kilka dobrych rad jak prowadzić akwarium morskie.
Nie twierdze że ta wycieczka to czas stracony. Sam klasztor był naprawdę bardzo fajny - właściwie to budowla silnie ufortyfikowana i choćby dla samego klasztoru warto było tą podróż odbyć.
Potem pojechaliśmy do opisanego już wyżej Dahabu na 3h i tam też mi się bardzo podobało. Cisza, spokój, same centra nurkowe i knajpki, niskie ceny i ogólnie sielanka. Czuć było takie troche hipisowskie klimaty flower power.
Kolejny był wypad do Izraela i Palestyny. 1 dniowy, autokarem 36h w podróży . W autokaże same dewoty o średniej wieku 70lat, jeszcze ze 2 pary w moim wieku, ale jedna chyba (no offense) z Warszawy bo non stop mieli jakiś problem, a gościu już mnie zniszczył jak w sklepie podczas awarii prądu powiedział babie że on płaci kartą i go to g... obchodzi że terminal bez prądu nie działa, a jak nie można płacić kartą to ma przy nim ściągnąć naklejkę VISA z szyby. Jakbym był przewodnikiem to bym go zostawił w tym sklepie w szczerym polu, a przewodnik w nagrodę jeszcze zajechał do tego sklepu w drodze powrotnej - cóż za niewychowawcze postępowanie Ale wracając do tematu.
Na granicy Egipsko / Izraelskiej trzepanie maksymalne i odpowiedzi na pytania "czy przewozicie broń" itp. Uwaga przy okazji - jeśli ktoś chce potem wybrać się do np. Syrii, Libii, Libanu to musi po wizycie w izraelu wymienić paszport. Kiedyś dawali stempelki na osobnej kartce, ale teraz po wojnie z Libanem nie ma takiej możliwości.
Po drodze mieliśmy kąpiel w morzu martwym - wypas. Morze 300ppt zasolenia czyli 30% soli. Roztwór się wysycał i dlatego zamiast piasku były duże kryształki soli. Po prostu nie dało się utopić. Człowiek był zanurzony w 1/3 pod wodą a w 2/3 nad wodą. I tu od razu mnie naszło że jakby jezus założył sobie szersze klapki lub raki to bez problemu by mógł sobie nawet tańczyć na wodzie a nie tylko chodzić.
Po kilkunastu godzinach od wyjazdu z Hotelu dotarliśmy do Jerozolimy. Zaczeliśmy od Góry Oliwnej skąd rozciąga się piękna panorama na mury starej Jerozolimy, gdzie od razu przypomina się film "Królestwo Niebieskie". Na górze oliwnej znajduje się najstarszy cmentarz żydowski (najstarszy grób z 1000r p.n.e) gdzie niby ma się rozpocząć dzień sądu ostatecznego i wiadomo tym co się śpieszy liczy się ekstra, tak więc ceny za miejsce na tym cmentarzu idą w dziesiątki tysięcy $. Dalej poszliśmy do gaju oliwnego, gdzie znowu okazało się że miejsce może i to ale drzewa oliwne nie te bo 2tyś lat to one nie żyją. Choć muszę przyznać że te były i tak bardzo stare i kilka setek na karku miały. Potem Getsmania z pierwszym z trzech grobem Maryii (no właśnie każdy chce mieć takie rzeczy na swoim terenie i dlatego w samej Jerozolimie są ze 3 tak jak i groby Dawida). Po drodze 2 kościoły (w każdym jakiś grób świetego czy kamień na którym jezus leżał, siedział czy co tam jeszcze).
Potem podjechaliśmy pod mury jerozolimy i ścianę płaczu. Mury z bliska jak na średniowieczne to ogromne. Zrobiły na mnie wrażenie. Natomiast co do ściany płaczu miałem mieszane uczucia. Spodziewałem się miejsca zadumy i kontemplacji, a okazało się że tam gośno jak na jakimś jarmarku, jakieś imprezy okolicznościowe, konkursy piosenki, pod samą ścianą zamiast kontemplować to sobie tańczyli w te swoje kólko graniaste. Z jednej strony zaskoczyło mnie niemiło że tam taka atmosfera, a z drugiej mnie ucieszyło że nawet ci ortodoksi potrafią tę swoją religią się radować i doświadczać przez tańce.
Poszliśmy jeszcze zwiedzić ze 2 kościoły, jeszcze jeden grób Maryii i kolejny grób Dawida, oraz miejsce ostatniej wieczerzy. Wieczerniak ładnie zachowany / odremontowany, ale jakoś tak mnie nie natchnął.
Następnie pojechaliśmy do Palestyny do Betlejem. Palestyna jest w chwili obecnej oddzielona 400km murem jak getto, a do końca przyszłego roku ma być 800km muru. Po drugiej stronie muru widać że jest już zupełnie inna rzeczywistość - bardziej syfiasto, biednie, ludzie inni, zamiast reklam coca coli plakaty hamasu nawołujące do świętej wojny i odbicia Jerozolimy, przy czym sami ludzie bardziej otwarci i życzliwi niż ci w Jerozolimie. Dziwna mieszanka. Zwiedziliśmy bazylike ze stajenką. Stajenka to nie żadna stajenka jak nam by się mogło wydawać, tylko grota w skale (całkiem spora). Miejsce narodzin jezusa jest przykryte płytą marmurową z dziurą w środku przez którą można sobie włożyć ręke, dotknąć oryginalnego kamienia i ewentualnie poświęcić dewocjonalia, które nasze dewoty z wycieczki kupowały na kilogramy i hurtowo święciły przy każdym grobie świętego (i tak się zastanawiam czy dla ojca dyrektora czy na handel w swojej parafii).
Wieczorem wróciliśmy do Jerozolimy i zwiedziliśmy golgotę czyli miejsce ukrzyżowania i śmierci Jezusa. Tu też niektórzy mogli by się zdziwić, bo ta gróra to już nie góra ale całe miasto, a na szczycie jest ogromna bazylika która przykrywa te najważniejsze dla chrześcijan miejsce. W bazylice znajduje się także grób Jezusa (wszędzie można było robić fotki). Sama bazylika jest podzielona między 6 obrządków chrześcijańskich i każdy ma tam swoją część. Każdy obrządek może msze odprawiać tylko na swojej części, modlić się może wszędzie ale specjalne statuty określają jak długo i o jakich porach i (!!!) w jakiej odległości od relikwii. Jak coś szło niezgodnie ze statutami to podobno nie raz ochodziło do ostrych awantur i nawet rękoczynów. I jak się między sobą nie potrafią dogadać to co dopiero z muzułmanami?
Ogólnie tak jak piasłem wcześniej wszystkie zwiedzone w Jerozolimie i Betlejem święte miejsca (i nie patrzcie tu na mnie jak na jakiegoś antychrysta) były mi z duchowego punktu widzenia obojętne. Jednak wycieczka ta była uważam niezmiernie ważna jeśli chodzi o kształtowanie mojego światopoglądu, bo pozwoliła mi spojrzeć na pewne sprawy z zupełnie innej perspektywy.
Po pierwsze co do spraw geo-politycznych dotyczących konfliktu Palestyna - Izrael / Izrael vs Reszta Świata Arabskiego. Od jakiegoś czasu uważałem że Izrael jest zbyt pewny siebie i zadufany w sobie i gnębi tych biednych Palestyńczyków. Teraz nie twierdze że tak nie jest, jednak widze to trochę w innym świetle.
Izrael to państwo wielkości woj. Mazowieckiego z 4mln mieszkańców - czyli nie za duże. Państwo Izrael powstało po II wojnie światowej na ziemiach ich przodków. Praktycznie to jedyne demokratyczne państwo regionu (niech mi tu nikt nie mówi że Egipt to demokracja). Nikt poza Egiptem w regionie nie uznaje Izraela jako państwo i większość chce unicestwienia Izraela, a najbardziej chce tego Palestyna.W Izraelu prawie każy obywatel jest wcielany do armii na 2 lata (kobiety też) a w większości na 3 bo dodatkowy rok można za pewne przywileje oddać dodatkowo dla kraju i się od tego nie migają (zresztą nie ma się im co dziwić jak mają takich sąsiadów). Mur Szarona powastał żeby odgrodzić Palestynę od Izraela aby przerwać zamachy terorystyczne i ten cel osiągneli. Ludzie tam mimo całego napięcia politycznego i religijnego starają się żyć jak u nas - normalnie, bezproblemowo.
To jedna strona medalu.
Teraz Palestyna. Po wojnie na ich ziemiach mocarstwa zrobiły sobie szcztuczne państwo Izrael, które twierdzi że te ziemie im się historycznie należą bo przed palestyńczykami oni zajmowali te ziemie, z kolei przed nimi mieli je arabowie, a jeszcze wcześniej Izraelici, a jeszcze wcześniej bóg wie kto. Pomyślcie chwile jakby tak każdy kawałek polski zacząć roztrząsać kogo kiedy on był to byśmy się lali na każdym frącie łącznie ze 5 wewnętrznymi. Suma sumarum ktoś Palestyńczykom zabrał ziemie, więc nie ma się co dziwić że są wkurzeni. Izrael ma przewagę militarną i finansową więc nie mają z nimi szans w otwartej wojnie, stąd walka terorystyczna. Mur Szarona oddzielił ich od Izraela którego tak nienawidzą i pozostawił samym sobie, a jednak ten Izrael dawał im miejsca pracy. To już mineło kilkadziesiąt lat więc się społeczeństwa zasymilowały i uzależniły od siebie,a nawet biedniejsza i bardziej otwarci do kontaktów palestyńczycy bardziej. Teraz pozostawieni sami sobie nie mają środków do życia i pogrążają się w biedzie, a jak wiadomo bieda i brak wykształcenia to cudowna pożywka dla ekstremizmu.
Nie odpuszczają jedni ani drudzy, kazda ze stron ma swoje słuszne racje. Sytuacja tam jest tak napięta że to po prostu czuć w powietrzu.
No i sytuacja jest patowa - nagrodę nobla dla tego kto znajdzie tu salomonowe rozwiązanie.
Co do strony duchowej mojego wyjazdu. Ten wyjazd zamiast mnie oświecić duchowo oświecił mnie zupełnie z innej strony - teraz już jestem pewien tego co do tej pory tylko podejrzewałem (podkreślam że to jest moje zdanie i nie zamierzam tu nikogo obrażać) - religia to tylko taki rodzaj polityki pozwalający ludzi trzymać w ryzach. I uważam że niewiele to ma wspólnego z wiarą. Po prostu jest to walka o władzę. Naginanie faktów historycznych, zmienianie zasad religii pod aktualne potrzeby polityczno-bytowe (i nie mam tu na myśli dobrobytu wierzących) jest widoczne gołym okiem w tym galimatiasie różnych religii i ich odłamów jaki występuje na ziemii świętej.
Urodziłem się w rodzinie katolickiej, nie wyobrażam sobie braku świąt bożego narodzenia, wielkanocy, ślubu kościelnego itp, jednak wynika to dla mnie z tradycji, a nie z wiary. Nie twierdze że jestem osobą niewierzącą, bo wierze że jest coś poza nami, jednak teraz już jestem pewien że na pewno nie jest to na kształt jaki nam wmawiają.
Kurde ale się rozpisałem i wywnętrzniłem ciekawe czy ktos doczytał do końca
(aha i... nie, nie chce zakładać sekty jakiejś )