carduelis
Klubowicz-
Liczba zawartości
0 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Informacje o profilu
-
Płeć
Mężczyzna
-
Skąd:
Kielce
-
carduelis obserwuje zawartość → 400L - Czas na rafę - 30 miesięcy z SPS`ami - finisz., Ukwiał Quadricolor Czerwony, [S][Łódź] Koralowce i ukwiał z błazenkami i oraz 1 inny
-
[s] borsuk szuka nowego domu :) 3miasto!
carduelis odpowiedział Raffy14 → na temat → Archiwum Targowiska
poszło pv -
priv
-
Wejdz sobie w Optyczne.pl i tam znajdziesz odpowiedz
-
[s] odpieniacz Tunze DOC Protein Skimmer 9210
carduelis odpowiedział Snakecharner → na temat → Archiwum Targowiska
pw -
centropyga aktualna ????
-
Twój Naso,pw
-
Twój Naso
-
Zima w Borach Tucholskich - z pamiętnika mieszkańca Zima w tym roku dokuczyła wszystkim. Nawet najsilniejsi tracili nerwy, czasem zdrowie, a czasem dorobek całego życia.Tak też było w przypadku opisanym poniżej. Przez całe stulecia w Borach Tucholskich osiedlali się najsilniejsi ludzie na północnej półkuli. Słabsze jednostki szybko eliminowały się same. Życie tu jest zbyt trudne, by tolerować słabeuszy. A prawdziwym sprawdzianem ludzkiej wytrzymałości jest zima. Piękna i okrutna zarazem. Pełna nagłych zwrotów i niespodzianek, ale o tym poniżej. Kontynuacją tego tekstu jest fragment pamiętnika urzędnika - to już w innym artykule. Uwaga! Osoby wrażliwe ostrzegam przed wieloma wulgaryzmami, ale ten tekst po ich usunięciu traci wiele ze swego dramatyzmu. Oddając hołd nieznanemu autorowi pozostaję pełen podziwu dla jego mistrzowskiej sztuki obserwacji zdarzeń. Zima w Borach Tucholskich - z pamiętnika mieszkańca 15 września Ponad 10 lat harowałem jak wół i odkładałem każdy grosz na spełnienie marzeń. Celem mojego życia był mały domek położony na skraju wioski, zagubionej gdzieś w przepastnej otchłani Borów Tucholskich. No i stało się. Miesiąc temu kupiłem domek, w samym centrum Borów, a od dwóch tygodni mieszkamy z moją Krysiunią, w drewnianej, dobrze utrzymanej , borowiackiej chacie. Bory są przepiękne jesienną porą, toteż las przywitał nas kaskadą złotych, pomarańczowych, czerwonych i brązowych barw, w które wplatała się zieleń sosen i świerków. Przez środek wsi wartko płynie rzeka, witając nas żywymi barwami kajakarzy i innych sympatyków sportów wodnych. Na brzegach dziesiątki wędkarzy. Ścieżkami wędrują ludzie niosąc koszyki pełne grzybów. Ludzie uśmiechają się jak anioły. Boże jak tu pięknie. Żyć i nie umierać. Większość ludzi nawet nie ma pojęcia, co to jest raj. A my szczęśliwcy możemy w tym raju żyć, mieszkać i pracować. Boże !!! Jak mi się tu podoba. 4 października Bory Tucholskie są najpiękniejszym miejscem na ziemi !!! – napisałem białą farbą na grubym, błękitnym kartonie, który zawiesiłem na ścianie w kuchni. Wszędzie wokół nas, niczym kolumny w gotyckich katedrach, strzelają w niebo smukłe pnie sosen. A u ich stóp rozściela się zielony dywan mchów. Wprost nie mogę się doczekać, kiedy pokryją się miękkim, śniegowym puchem. 5 października Pomarańczowe i czerwone liście zaczęły opadać z drzew. Wędrując leśnymi ścieżkami dotarłem do niewielkiej wioski, składającej się z kilkunastu domów rozrzuconych po obu stronach rzeki. Kurcze, widziałem wiekowe domy, które stwarzały nieziemską atmosferę. Tu ludzie żyli od wieków. Tu pracowali. Tu rodziły się ich dzieci i wnuki. Jak ja im zazdroszczę tej tradycji. No cóż, wszystko przede mną. Pojawiające się co kilka minut sarny i jelenie patrzyły na mnie swoimi mądrymi, brązowymi oczyma. Podchodziły do mnie na wyciągnięcie ręki. Takie cuda zdarzają się tylko w Borach Tucholskich. Bogu dziękuję, że pozwolił mi tu zamieszkać. W niebie nie ma raju. Raj jest tutaj. Najpiękniejsze miejsce na ziemi, najpiękniejsze drzewa, najpiękniejsze zwierzęta. 16 października Turyści powoli opuszczają przyjazne strony. Jadą w pełne betonu i hałasu blokowiska. A ja… Ja wciąż czekam na białą pierzynę śniegu, która przyniesie ciszę, spokój i ukojenie dla mojej, zmęczonej wielkomiejskim życiem duszy. Dziki są takie sobie, sarny są piękne, ale najpiękniejsze są jelenie. Z nimi zaprzyjaźniłem się najbardziej. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś może chcieć zabić coś tak wspaniałego, jak jeleń. 19 listopada Szybko przyzwyczajamy się do życia na wsi. Szczęście jest we mnie i wszędzie wokoło. Wciąż czekam na pierwsze płatki białego puchu. 11 grudnia Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się, a za oknem wszystko było przykryte białą, cudowną kołderką. Wspaniały widok. Jak z pocztówki bożonarodzeniowej. Wyszliśmy z Krysiunią na zewnątrz. Odgarnęliśmy śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdową do naszego pięknego domku. Później zrobiliśmy sobie świetną zabawę – bitwę śnieżną (oczywiście ja wygrałem). Wtedy nadjechał ogromny, śnieżny pług i zasypał to, co wcześniej odśnieżyliśmy. Chwyciliśmy za łopaty i po czterech godzinach droga dojazdowa była jak nowa. Krysia nawet jakby schudła w oczach. Super sport i do tego poprawia sylwetkę. Kocham Bory Tucholskie. Krysiunię też – mimo ogromnej nadwagi. 12 grudnia Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Od rana odśnieżałem drogę. Nawet śniadania nie jadłem, tak mi było lekko na duszy. Krysiunia została w łóżku, bo po wczorajszym odśnieżaniu bolały ją mięśnie. Ja czułem się jak młody Bóg. Kiedy wyjrzałem przez okno, zobaczyłem, jak facet z pługiem śnieżnym znowu powtórzył dowcip z zasypaniem drogi dojazdowej. Co mi tam… Po prostu kocham to miejsce. 14 grudnia Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy i zasypał drogę dojazdową. Przez głupie sto dwadzieścia metrów zawalonej drogi nie pojechałem do pracy. Mogłem odśnieżyć i pojechać, ale jestem kompletnie wykończony ciągłym machaniem szeroką, pomarańczową łopatą, no i zostaje jeszcze problem powrotu do domu. Jak wrócę to nie wjadę na drogę dojazdową, bo ten pieprzony pług jeździ bez przerwy. Poskarżyłem się na niego w Urzędzie Gminy. Jakiś facet powiedział, że to nie jego sprawa bo droga jest powiatowa. A ch*j mnie to obchodzi czyja to droga. 18 grudnia Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Całe łapy mam w pęcherzach od łopaty. Jestem pewien, że ten ch*j z pługiem śnieżnym czeka już za rogiem, żeby wyjechać, jak tylko skończę odśnieżać drogę dojazdową – sk***ysyn. Skargi w Urzędzie Gminy nie pomagają. 20 grudnia Znowu to białe k**estwo spadło w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa z domu, oczywiście z wyjątkiem odśnieżania tej j**anej drogi dojazdowej i to za każdym razem, kiedy przejechał ten pier**lony pług. Przysięgam, jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten sk***iel od pługu śnieżnego , to przysięgam – zabiję ch*ja... Nigdzie nie mogę dojechać. Samochód jest pogrzebany pod wielką górą białego gówna. Na dodatek meteorolog w telewizji zapowiedział dwadzieścia pięć centymetrów dalszych opadów tej nocy. k**wa mać… spróbujcie sobie wyobrazić, ile to jest łopat pełnych tego zasranego śniegu. 22 grudnia j**any meteorolog się pomylił !!! Napadało osiemdziesiąt pięć centymetrów tego białego k**estwa. Ja pier**le – teraz to nie stopnieje nawet do lipca. Pług śnieżny na szczęście ugrzązł w zaspie. To już szczyt bezczelności, bo ten ch*j przylazł do mnie pożyczyć łopatę. Myślałem, że go od razu zabiję, ale najpierw mu powiedziałem, że już sześć łopat połamałem przy odśnieżaniu. Wtedy siódmą i ostatnią ro***erdoliłem o jego zakuty, wiejski łeb. 23 grudnia Śnieg jebie tak jak jebał. Kupiłem nowe łopaty. Dwanaście sztuk… może do wiosny wystarczy. Krycha schudła ze dwadzieścia pięć kilo. Ja pewnie też. Ona zaczyna wyglądać jak laska, ale gówno mnie to obchodzi. Od 14 grudnia nie mam siły na sex. Krysiunia też, chociaż mogę się mylić. W Urzędzie Gminy przestali odbierać moje telefony. Jedyna dobra wiadomość -ten ch*j od pługa jeszcze nie odzyskał przytomności. 24 grudnia Wesołych, pier**lonych Świąt !!! Jeszcze więcej napadało tego białego, gównianego śniegu. Szalony pług jeździ dalej, tak jak jeździł, chociaż z innym kierowcą. Skąd oni biorą takich pojebańców. Pewnie się na mnie uwziął za tego kolegę, co mu łeb rozjebałem. Czuję, że tego drugiego ch*ja też zabiję. To tylko kwestia czasu. Nie rozumiem, dlaczego nie posypują drogi solą, jak w mieście, żeby rozpuściła to zmarznięte, śliskie gówno. 2 stycznia Zaczął się Nowy Rok. Nawet nie zauważyłem, bo albo odśnieżałem drogę dojazdową, albo pilnowałem tego drugiego ch*ja, co jeździ pługiem śnieżnym. On chyba nigdy nie śpi. Żebym chociaż wiedział jak się nazywa, albo gdzie mieszka, albo gdzie parkuje. sk***ysyn jeden. I ostrożniejszy, bo nie wysiada z pługa. Nawet nie zatrzyma maszyny, by się odlać. Może oni jeżdżą w pampersach. I tak ch*ja zabiję. Dalej nikt nie posypuje dróg solą. Czy tu na wsi nie wiedzą co to jest sól. Dzwoniłem do Urzędu Gminy – mówią, że sypią. j**any biały kolor. 24 luty wy***rdolili mnie z roboty. Nie mogą ch*je zrozumieć, że nie mam jak dojechać, bo wszystko za***ane tym pier**lonym śniegiem! 14 marca Krycha schudła 40 kg. Wygląda pięknie, chociaż lekka nadwaga jej została. Z tym białym gównem, od Sylwestra, jest bez zmian. Albo jebie z góry, albo…. ten j**aniec z pier**lonym pługiem zajeżdża z boku. Ten nowy jest bardzo ostrożny, więc myślę, że będzie długo żył… chyba, że się zagapi. 28 marca Wreszcie jakoś wydostałem się z domu. Odkopałem samochód i pojechałem do sklepu kupić coś do jedzenia i picia. Kiedy wracałem, pod samochód wskoczył mi pier**lony jeleń i całkiem go rozjebał. Ten pojebany zwierz z rogami, narobił mi szkód na pięć tysięcy. Gdzie ja widziałem jego mądre oczy. Powinni powystrzelać te skurwysyńskie jelenie. Że też myśliwi nie rozwalili wszystkich w sezonie. Przez chwilę przebiegło mi przez myśl, że jest on chyba w zmowie z tym ch*jem od pługu śnieżnego. 4 kwietnia Od trzech dni nie pada to białe gówno. Chyba koniec tej pier**lonej zimy. Zerwałem z kuchennej ściany mój misternie wykonany napis o najpiękniejszym miejscu na ziemi. Wystarczył jeden pług śnieżny i dwóch ch*jów, aby zniszczyć człowiekowi życie i marzenia. 12 kwietnia Dopiero dzisiaj zaciągnąłem samochód do warsztatu. Nie uwierzycie, jak zardzewiał od tej j**anej soli, którą jednak sypali na drogę. Na podjeździe stał zaparkowany, umyty i błyszczący pług śnieżny z nowym kierowcą. za***isty facet. Dwa metry wzrostu. Nie podchodzę, bo mocno wychudzony po zimie nie mam najmniejszych szans. Żebym chociaż miał moją pomarańczową łopatę. Odpuszczam. Podobno ten poprzedni jeszcze leczy rozjebany łeb. Na szczęście od uderzenia stracił pamięć, bo jeszcze poszedłbym za ch*ja siedzieć. 25 kwietnia Krycha odeszła ode mnie. Zamieszkała u tego dwumetrowego j**ańca z pługiem śnieżnym. A ch*j jej w d*pę – i tak od grudnia z nią nie spałem. Z braku sił. 18 maja Sprzedałem tą zgniłą ruderę w Borach Tucholskich jakiemuś popierdolonemu inteligentowi z miasta. Powiedział, że całe życie o tym marzył i zbierał kasę, aby na emeryturze odpocząć. A to się głupi ch*j zdziwi, jak przyjdzie zima i ten drugi ch*j wyjdzie ze szpitala. Ja przeprowadziłem się z powrotem do mojej ukochanej i urokliwej Bydgoszczy. Krycha została na wsi z tym dwumetrowym ch*jem od pługa śnieżnego. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś mający chociaż troszeczkę rozumu i zdrowego rozsądku może mieszkać na jakimś zasypanym i zamarzniętym zadupiu w Borach.
-
Witam ,to ja jestem odbiorcą i rybka (naso ok.17 cm) żyje i ma się dobrze ,a co do transportu to nie ma obaw pod warunkiem ,że pakuje PREMIERO no i paczka będzie jechać w środku autobusu.
-
Siemka!Już ustawiony w szereg przez weliferum , ale jest OK.
-
polecam sprzedającego, ja kupiłem scopasa, rybcia zdrowa i bardzo ładna, w sklepie takiej się nie kupi, salaris super, gdyby nie to ze już mam to na pewno bym kupił. Polecam jeszcze raz,
-
Polecam sprzedającego Zycie dotarło całe i zdrowe, profesjonalnie zapakowane. Nic tylko kupować!!!
-
priv