To, że wieloszczetów nie widać to nie znaczy, że ich tam nie ma. Ponad miesiąc temu wypowiedziałem wojnę wieloszczetom w moim refugium. Często służył jako zbiornik tymczasowy, przechowalnia lub żłobek. Zbiornik spory (ponad 100l) z dużą ilością skały, 7-8 cm piachu i tona makroglonów. Świetne warunki rozwojowe dla wszelkiego mikrożycia. Niestety po przygodzie z krewetkami życie zniknęło .......... albo tak mi się wydawało. Sump ma 3 lata, czyściuteńki, na bieżąco rwane tony makroglonów (3 gatunki). Po zaszczepieniu z innego sumpa życia i umieszczeniu żywej skały prosto z frachtu po miesiącu zaczęły się pojawiać kiełże, mysis i inne drobne organizmy które zacząłem dokarmiać. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem wieloszczety. Dlaczego wcześniej nie ? Oświetlam refugium Sporą lampą (25W) od 18 do 8 rano. Większość czasu na obsługę przypada w godzinach wieczornych więc w czasie kiedy refugium jest oświetlone. Wieloszczety jako zwierzęta żerujące nocą wychodziły na żer podczas mojego dnia czyli kiedy jestem w pracy. Tak więc chcąc nie chcąc jakoś się mijaliśmy. To, że ich nie widziałem nie oznaczało że ich nie ma. Na chwilę obecną po ulepszeniu konstrukcji pułapki i zanęty wstawiam ją co drugi dzień na 12 godzin w ciągu dnia. Do tej pory złapałem 120 sztuk z których kilkanaście miało ponad 15-20cm. Uwierzcie mi, że to już zagrożenie życia biorąc pod uwagę fakt przerywania makroglomów ręcznie bez rękawiczek. Zawsze tak robiłem. O dziwo w zbiorniku głównym nie złapałem nigdy ani sztuki. Zakładam, że to zasługa krewetek. Tak więc panowie ........... jak czegoś nie widać to nie znaczy, że tego nie ma