Witajcie,
już kiedyś opisałem jak pozbyłem się plagi wirków preparatem CAPITOX (lewamizolu chlorowodorek). Użyłem właśnie tego preparatu, bo nie wiedziałem jak dawkować lewamizol, który dostałem od weterynarza (w postaci białego proszku). Zastosowałem CAPITOX w dawce (jeśli dobrze pamiętam) 10 ml na moje 500 litrów morszczyzny - druga dawka po tygodniu. Wirki zniknęły po tym definitywnie. Ale UWAGA:
jeśli nie chcecie mieć w akwarium syfu i konsekwencji to natychmiast po zastosowaniu CAPITOXu należy odessać wszystkie unoszące się w toni wirki. Po zastosowaniu preparatu wirki natychmiast wymierały lub były sparaliżowane i odklejały się masowo od skały i korali. Do odsysaniu użyłem zwykłego filtra zewnętrznego kubełkowego, którego króciec ssący uzbroiłem w stożek (podobny jak do odsysania z dna). I tak ze dwie godziny (albo dłużej) łowiłem te wirki, a jak już przestawały unosić się w toni, to zwykła pompką opłukiwałem skałki, mieszałem piasek i znów odsysałem. Po tym zabiegu należy dokładnie wyczyścić filtr kubełkowy. Nie wiem jaki syf te wirki w sobie mają, ale wystarcza sam ich zapach żeby się przestraszyć. Po pierwszej dawce w akwarium zostało może 1-2 % pierwotnej "obsady" wirków, dlatego po tygodniu zastosowałem kurację ponownie. Nie padł mi żadem zwierzak (ani ryba, ani koral). Dodam także że w moim 500 litrów zawsze "chodzi" pół kilo węgla aktywowanego, przez który przetłaczana jest woda pompką o wydajności 1500 l/h. Węgiel wymieniam co 4-5 miesięcy.
Pozdrawiam
T