-
Liczba zawartości
2 851 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Kalendarz
Blogi
Articles
Member Map
Sklep
Zawartość dodana przez smk
-
Wiesz, w dzisiejszych czasach nowoczesnych technologii należy się liczyć z tym że nikt nie jest anonimowy. Jest to cena postępu, jaką zgadzasz się płacić posiadając najnowsze gadżety. W przyszłości będzie niestety tylko gorzej. Jeśli komuś się to nie podoba, zawsze może się wyprowadzić w Bieszczady Co do Windowsa 8 to kożystam z niego od ponad roku, od pierwszych wersji testowych. Na początku to była gehenna dla najbardziej wytrwałych Nawet ostatnia wersja RTM była dużo gorsza od ostatecznie wypuszczonej. Także finalna wersja uważam że jest bardzo dobra, stabilna i bardzo szybka. Na początku dostawałem szału z kafelkami i też kombinowałem z programami start8 itp, aby przywrócić stare menu start. Teraz uważam że jest kupę boskich rozwiązań ZNACZNIE przyśpieszających odpalanie programów. Niestety trzeba poświęcić ze 2 h i nauczyć się kilku skrótów klawiszowych i / lub gestów. Np. jeśli chcesz uruchomić jakiś program, to zamiast go wyszukiwać z rozwijanej listy menu start jak w poprzednich wersjach windy, to klikasz klawisz "windows", zaczynasz wpisywać nazwę programu np "word" i klikasz "enter" - VOILA ! Szybciej? lepiej? Moim zdaniem zdecydowanie Także dla zwykłych bezdotykowców warto przejść na windows 8, choć jeśli jesteś zadowolony z Win 7 to nie ma tu jakiegoś musu. Zupełnie inna bajka to obsługa ekranów dotykowych. Windows 8 z dotykiem to jest po prostu bajka. Z dotykiem dopiero zrozumiemy po kiego grzyba Microsoft zrobił znienawidzony poczatkowo przez desktopowców interfejs Metro UI (teraz chyba to się nazywa Modern UI).Nie pasują tu żadne zabawki w stylu ipada czy tabletów androidowych, bo to zwykłe zabawki do przeglądania netu, sieci społecznościowych i czasem filmów. Tablecik z Win 8 to normalny dorosły komputer, do tego pozbawiony wielu jego wad. Żeby nie było tak różowo, to jest też parę minusów. Na początek jak zwykle Internet Explorer - tu wersja 10. Jak każdy IE zaraz po wypuszczeniu, kijowo działa na wielu stronach (choćby na nano-reef) i zanim powstaną poprawki do stron i do IE, to znowu minie z 6-12m kulawego działania. Ale tak jest od kiedy pamiętam z każdą wersją IE. Do tego świetny pod względem dotykowym IE metro, ma spore ograniczenia - żadnych pluginów, a flash działa tylko na zatwierdzonych przez Microsoft stronach (!!!). To jest dopiero chory pomysł... Na szczęście w razie kłopotów można dwoma ruchami palca otworzyć tę stronę w desktopowej- pełnej wersji IE, która działa już zazwyczaj normalnie. Jak już ktoś tu wcześniej wspomniał, 64bit wersja WIN 8 rozwija tak naprawdę skrzydła przy 8Gb RAM. Nie to że na mniejszej ilości chodzi tragicznie, jest nieźle, ale przy 8gb już jest moim zdaniem dużo szybciej. Nie wiem o co chodzi, ale mam wrażenie że WIN 8 działa lepiej na 2gb niż na 4gb. Tak jakby próbował ładować zdecydowanie więcej do pamięci jesli ma powyżej 2gb.
-
Jeśli szukasz TOTALNEJ ciszy i spokoju, a zarazem innego Egiptu niż dotychczas to może Hamata. Ale ostrzegam że to jest totalne wygwizdowo i poza nurkami i kajciarzami nikt się tam prawie nie zapuszcza. To już jest prawie Sudan (ok 100km do granicy z Sudanem) i to co tam znajdziesz kompletnie nie przypomina Egiptu, a raczej wspomniany Sudan . Z wylotami z Polski właściwie jest tylko 1 z 3 hoteli w okolicy 100km - Wadi Lahmy Azur 4* soft all inclusive http://www.sloneczni...ype=F&spane=air Hotel niewielki (ok 100 pokoi) bardzo klimatyczny i ze świetnym jedzeniem. Ma całe zaplecze (baseny, amfiteatr, plaża z piękną rafą, centrum nurkowe), ale na rozrywki nie ma co liczyć (chyba że w szczycie sezonu i po włosku). W okolicy są 2 bardzo dobre bazy nurkowe - niemieckie ORCA, gdzie mają nawet reabreathery. W zasięgu 1-1,5h łodzią są sajty nurkowe gdzie na 90% spotkasz delfiny i rekiny. Wróciłem z Hamaty w zeszłym tygodniu - tutaj masz fotki z któregoś z naszych poprzednich wyjazdów http://nano-reef.pl/...00km-od-sudanu/
-
dzięki za szybkie i liczne odpowiedzi Zdjęcie w podanym linku "fish diseases- bacterial infection" faktycznie przypomina czerwone plamy z tyłu pokolca, jednak bruzdy w okolicach głowy i kręgosłupa wskazują jednoznacznie na HLLE. Być może jest to jedno i drugie. Stani, w opisach HLLE piszą ze stosowanie ozonu pogarsza HLLE. Widze że na tym forum są przypadki pełnego powrotu żółtka do formy z zazwansowanego HLLE, więc napawa mnie to jednak optymizmem. Im więcej czytam o HLLE tym bardziej mi się wydaje że może to być jednak skutkiem jakiś mikro drobinek latających latających w wodzie połączonych z kilkoma innymi czynnikami. Od jakiś 2 miesięcy po przestawieniu kilku korali nie mogę dojść do ładu z odpowiednim ustawieniem pomp cyrkulacyjnych i non stop lata w wodzie pełno mikroskopijnych drobinek piasku. Do tego jakiś czas temu przez złe ustawienie reaktora PO4 wywaliło mi do baniaka trochę rowa-phos. Miesiąc temu zmieniłem węgiel na dostępny od ręki AM, który bardziej pyli niż stosowany wcześniej. A od pół roku walcząc z obniżeniem PO4 algi nori podaje pokolcom tylko z raz na miesiąc. To są jedyne przyczyny jakie przychodzą mi na myśl w chwili obecnej. Może faktycznie te mikroskopijne drobinki uszkadzają skórę zebrasomy i powodują infekcje bakteryjną. Ale dlaczego dotyka to zółtka a Hepatus i Naso Vlamingi są pięknie wybrawione i zdrowe, to nie wiem. Może dochodzi stres bo zebrasoma jest na samym dole hierarhii pokolców w moim baniaku. Chyba będę musiał pobawić się tymi pompami i je w końcu ustawić jak trzeba, założyć włókninę na spływ do sumpa na jakiś czas, odstawię węgiel na jakiś czas, będę podawał częściej nori i dodawał czosnek do żarcia.Zobaczymy czy będzie się zółtkowi poprawiało.
-
Witam wszystkich po dłuższej nieobecności. Mam problem z zebrasoma flavescens. Zawsze była ładnie wybarwiona i nie było z nią problemów, ale od kilku miesięcy robi się jakaś taka bardziej wyblaknięta i do tego pojawiają się czerwone linie i kropki na jej ciele, które w okolicach głowy zaczynają przybierać już dość wklęsłe bruzdy. Reszta ryb pięknie wybarwiona i zdrowa. Według mnie to początki HLLE (Marine Head and Lateral Line Erosion). Czytałem ostatnio, że częstą przyczyną jest stosowanie pylącego węgla aktywowanego w akwarium. Dwa niezależne zespoły odkryły cząsteczki węgla aktywowanego w bruzdach pokolców i po kilku eksperymentach doszli że faktycznie węgiel jest jedną z głównych przyczyn HLLE. Twierdzą że jeśli choroba nie jest zaawansowana to potrafi się cofnąć w ciągu 1,5-2 miesięcy od zaprzestania stosowania węgla. Zawsze płukam na szybko węgiel zanim wsadzę go do baniaka i wcześniej nie miałem z tym problemów. Ale widocznie przewlekłe stosowanie węgla zaszkodziło zebrasomie. Co mogę stosować w zamian? Czy ktoś wie jakie są alternatywy dla węgla? Czy może jakiś niepylący węgiel? Czy ktoś stosował Seachem Matrix Carbon i czy faktycznie on nie pyli? Dzięki z góry za pomoc.
-
he he, czyli twierdzisz że byłem prekursorem nowego "trendu"?
-
Z lekkim opóźnieniem ale zawsze. Fotki z telefonu więc nie są jakoś sząłowo ostre.
-
Nie ma jak odświeżyć swój temat po 2 latach Jeśli się ktoś zastanawiał jak się zastanawiał czy czasem nie zlikwidowałem akwarium, to go pocieszę - wszystko działa. Mało ostatnio się pojawiam na nano-reef bo... w sumie akwarium działa samopas od 2 lat. Właściwie robię podmiany co 1 - 1,5 miesiąca, machnę szybki czyścikiem raz w tygodniu i tyle. Nic się nie dzieje złego, nic jakoś wyjątkowo niedobrego - chyba najłatwiejsze w prowadzeniu akwarium na świecie Nawet zazwyczaj nie karmię zwierząt, tylko dziewczyny w biurze to robią same2x dziennie - trzeba tylko nakrzyczeć na nie raz na jakiś czas jak widzę że wychodzą poza "limity" karmienia jakie przydzieliłem Z ryb z pierwszej wsadzonej 2 lata temu obsady też niewiele się zmieniło: - jeden błazen padł z powodu jakieś grzybicy (inne ryby zdrowe) - jeden firefish wyzionął ducha z zaszczucia - doszło 5 anthiasów, wargatek i krewetka boksująca Korale - tu się trochę pozmieniało na początku niewiele wsadzałem zanim skała się nie odrodzi. Po ok pół roku dołożyłem właściwie to co jest teraz i poza padniętą trachophylią, physogyrą i caulastreą, reszta żyje i rośnie jak na drożdżach. LPSy, które wolą być karmione, nie mają szans u mnie w baniaku bo naso wyrywa to co na nich położę i nawet siłowe odpychanie go nie pomaga. Galaxea wyrosła na potwora (ze 4-5x większa niż 2 lata temu) i terroryzuje okolicę swoimi mackami. Wszystkie korale muszę stawiać od niej 25-30cm. W sprzęcie było parę zmian. - Najważniejszą była lampa LED na diodach Cree 215W sterowana z profiluxa + 4 świetlówki (można znaleźć temat sprzed roku w dziale DIY). Działa świetnie i bezawaryjnie. - dołożyłem juz na samym początku filtr do peletek. Działa bardzo dobrze i mam od ok 1,5 roku prawie zerowe poziomy NO3 - kilka miesięcy temu dołożyłem filtr PO4, najpierw chodziła z ROWA Phos, ale strasznie to "pyli" i się bryli, więc przeszedłem ostatnio na PO4x4. Na efekty jeszcze czekam. Także akwarium z drobnymi zmianami prowadzi się z powodzeniem same. A po poprzedniej katastrofie lekko sie podłamałem i nie mam juz takiej weny do akwarium morskiego jak wcześniej. Problemy w nim w sumie mam 2, ale nic nowego, ani nic palącego: - fosforany - hanka pokazuje 0,25 powoli walczę ale cały czas między 0,18 a 0,25 - apitasia - tomentosus się sprawdzał przez pierwszy rok, ale ostatnio, mimo 2 krotnego zamykania w kominie w celu przygłodzenia, olewa apitazję i się znowu rozpanoszyła jutro wrzucę fotki i filmik
-
Ten koral o którym mówisz to Millepora dichotoma, czyli fire coral. Ma parzydełka jak meduza z toksynami i rany paprzą się bardzo długo. Ale chyba powszechnie wiadomo - szczególnie nam morszczakom - że NIE WOLNO WPŁYWAĆ NAD RAFĘ a jedynie oglądać ją z boku. Ze względu na fale raczej nie wybierałbym się na snorkling bez płetw, bo potem masz przypadki jakie opisujesz. Rafy w Tabie są stosunkowo kiepskie w porównaniu do Sharmu, Marsa Alam czy też opisywanej tu Hamaty. A czy bezpieczniej w Tabie, no jak sam zauważyłeś to nie koniecznie Wiem jedno - jak na razie wszystkie zamachy bombowe jakie były w poprzednich latach były w Sahrmie i w Tabie. W ogóle Synaj jest takim miejscem zapalnym. Oczywiście każdy ma swoje preferencje co do wypoczynku, ale akurat moje ulubione miejscówki w Egipcie to: El Gouna (luksus i bajkowe położenie i dobry spot do kitesurfingu). Lubię też Hurghadę (tanio, imprezki i klimat), Safagę i Marsa Alam (śliczne rafy). Osobiście nie lubię natomiast Sharmu (sztuczny, drogi na miejscu i straszny tłok na nurkowaniach kompletnie odbierający radość oglądania raf) i Taby (wygwizdowo, średnie rafy). W te dwa miejsca jadę jak muszę (praca). No ale tak jak napisałem to są moje osobiste odczucia i zależy czego oczekujecie (klasa hotelu, cena, rozrywka, spokój, sporty, rafa, zakupy itp).
-
Hehe, no oczywiście... zygzakiem w jedną stronę przez 100km ziemi niczyjej przy świście przelatujących tuż nad uchem kul Tu masz szczegóły http://pl.wikipedia....k%C4%85t_Halaib Ale jest jedna możliwość być "prawie" w Sudanie. Można wybrać się na wycieczkę do Bir Szalatin leżącego na granicy z Sudanem na słynny targ wielbładów. Nie byłem, ale w chwili obecnej, nienajlepszych nastrojów w Egipcie, nie wiem czy nie trzeba jakiejś specjalnej zgody wojska aby wpuścili tam białych. Ale jak będę w Hamacie w marcu to popytam się i może uda mi się tam pojechać
-
Sohali to tam było bez liku. Pływały w stadkach po kilkanascie sztuk i zgodnie bez agresji kąsały sobie glony. Pewnie się nie żarły bo w dość dużym akwarium były Można się tam dostać lecąc do Marsa Alam (transfer 180km) lub z lotem do Hurghady (transfer 500km). Hotele jak już pisałem są tam co prawda 3, ale z Polski dostępny jest tylko Wadi Lahamy Azur 4* all inclusive. W ofercie obecnie ma go tylko Alfastar, a od maja będzie w Itace.
-
Heh nie jest tak źle. Hotel w którym byłem to bardzo przyjemny 4* hotel z kilkoma basenami, barami , dyskoteką, restauracją z bardzo dobrym jedzeniem i wszystkimi wygodami jakie są normalnie w hotelach w Hurghadzie, Sharm, czy Marsa Alam, więc nie było znowu tak ekstremalnie jak to przedstawiłem na fotkach - dla bardziej dramatycznego efektu specjalnie zdjęć z hotelu nie pokazałem Choć poza hotelem było juz jak widać na załączonych obrazkach - nic poza powyższą wioską beduińską i dziesiątkami kilometrów pustyni. Jak się wybrałem na piechotę 7km z hotelu na spot kitowy żeby po drodze porobić fotki i potrenować arabski (bo zacząłem się uczyć w zeszłym roku) to lokalsi patrzyli na mnie jak na idiotę, ale byli bardzo przyjaźni i rozmowni Biały, który chodzi na piechotę i męczy się klecąć "kali jeść, kali pić" po arabsku to było dla nich nowum A że było rewelacyjnie mimo odludzia niech świadczy fakt że mieliśmy tam wrócić na jesieni, ale grupa z którą byłem mnie praktycznie zmusiła do powrotu w marcu. Ale tak jak pisałem - bez rodzin, i tylko jak nurkujesz lub latasz na kajcie (a najlepiej obie opcje). W innym przypadku umrzesz z nudów, a żona po przeczytaniu wszystkich książek jakie zabrała, udusi cie podczas snu (też z nudów)
-
I jeszcze parę fotek z "miasteczka" Hamata - to naprawdę już wygląda jak Sudan Najlepszy sklep w miescie Stacja benzynowa: Zamiast studni z wodą... Nadymki leżą sobie przy drodze samopas (jakieś kilkaset metrów od wody) Między mangrowcami biegały dzikie wielbłądy: Wspomniane mangrowce przy spocie kajtowym No i to po co przyjechałem do Hamaty a tak jeździliśmy na spot (czasem bo były też i busy )
-
Egipt wielu nano-rafowiczom jest powszechnie znany, ale Egipt to nie tylko wybór między Sharmem a Hurghadą. Szczególnie my, jako najbardziej zainteresowani zobaczeniem jak najbardziej dziewiczych raf, powinniśmy być zainteresowani podróżowaniem w mniej dostępne rejony. Jakieś 6-7 lat temu takim nowo odkrytym dla turystyki regionem było Marsa Alam i choć moim zdaniem jest to zdecydowanie lepszy niż Sharm rejon do nurkowania / snurkowania, to od jakiegoś czasu zbierałem się na wyjazd jeszcze dalej na południe Egiptu, prawie aż pod sam Sudan, do małej wioski zwanej Hamata. Hamata leży ok 180km na południe od lotniska w Marsa Alam, trochę ponad 100km od granicy z Sudanem. Same "miasteczko" Hamata, to właściwie beduińska wioska. Mamy tu 3 restauracje, 2 sklepy, ambulatorium, małą marinę, jakieś instalacje wojskowe i kilkadziesiąt kartonowo / blaszanych domków beduińskich + kilkanaście namiotów. W rejonie są tylko 3 hotele i 2 wioski wakacyjne (namioty i bungalowy). Jeśli nie chcecie aby żona was zlinczowała, to raczej odradzam tam podrózowanie z rodziną. Co prawda standard hoteli jest całkiem niezły, to jednak prawie 100% gości hotelowych to nurkowie i kajciarze i w ciągu dnia po prostu w hotelu NIKOGO nie ma. Wszyscy są na łodziach nurkowych lub na spocie dla kitesurferów. Te dwie atrakcje zapewniają życie tej okolicy. Ja akurat przyjechałem tu na kitesurfing. Spot jest idealny i moim zdaniem najlepszy na jakim kiedykolwiek byłem, ale rafowiczów najbardziej interesuje to że na spocie są 2km drzew mangrowych, czyli szkółka dla wszelkiego rodzaju narybku. Jest tam co prawda rezerwat i pływać tam nie można, ale na piechotę jak najbardziej można się przejść (trzeba uważać na węże !) Miałem spędzić dni wietrzne na kajcie, a bezwietrzne na nurkowaniu, jednak niestety (no w sumie po to tu przyjechałem ) wiatr wiał "nieubłaganie" przez całe 2 tygodnie i skończyłem na kitesurfingu Nurkowania tutaj bez wykupionego wcześniej pakietu nurkowego, nurkowania jak się wszystko zliczyło wychodziły 100e za dzień nurkowy, więc wybrałem sobie 2 najlepsze rafy na które chciałem popłynąć, jedna gdzie w 80% przypadków można spotkać delfiny (Sha'ab Sataya) i druga gdzie można czasami spotkać grupy do 30 rekinów (Sha'ab Malahi). Niestety ze względu na wspomniany wiatr, w te miejsca całe 2 tygodnie nie pływali. Ale nic straconego bo w marcu wracam na tę samą miejscówkę i może tym razem się uda. Skończyło się na snurkach w przerwie między sesjami kajtowymi. Zdjęcia poniżej dadzą wam pewien pogląd, co można zobaczyć tam pod wodą (pamiętajcie że to tylko snurkowanie, więc z nurków by wyszły zdecydowanie lepsze).
-
hehe juz afera Przed udzieleniem odpowiedzi żeby mnie nie liczowano podam swoje kompetencje W Egipcie byłem 14 razy w najróżniejszych miejscach. Prowadzę też od 7 lat biuro podróży wiec Egipt sprzedaje kilka razy dziennie. Nie jestem nieomylny ale moje zdanie jest takie: Temperatura w Sharm czy w Hurghadzie jest w zasadzie podobna. Raz w Sharm wieja wiatry, raz w Hurghadzie, a zima to jest zazwyczaj przyczyna niższej temperatury. Ta zima jest wyjątkowo zimna jak na Egipt. W dzień pod koniec lutego juz bedzie cieplej niż teraz, ale myślę że w dzień bedzie 23-25 at w nocy ok 18st. Teraz jest ze 3 st mniej. Rafa ładniejsza przy hotelach jest w sharm. Tu hoteli z rafa jest sporo, najladniejsza ma Club El Farana i iberotel Fanara. Jednak jeśli jedzies do Egiptu po raz pierwszy to spokojnie wystarczy ci ta w Hurghadzie. Jeśli chcesz fajna rafe przy hotelu w Hurghadzie to polecam hotel Sunny Days El Palacio. Fajniejsza rafe znajdziesz w Al Nabila Grand Makadi w Makadi Bay lub w niektórych hotelach w Safadze - zresztą Safaga to najlepsza miejscówka w okolicy Hurghady na nurkowanie. Z Hurgady też masz bliżej na zwiedzanie zabytków (Luksor). Jeśli chcesz tylko leżeć i nie jest ci potrzebne miasto, to zdecydowanie rafe w najlepszym stanie znajdziesz w Marsa Alam. Z Niemiec Egipt jest zdecydowanie droższy niż z polski wiec raczej poza wyjątkowymi lastminute nie masz co brać tej opcji pod uwagę (no chyba ze priorytetem jest dla ciebie termin, nie kasa) pozdrawiam Remik
-
Rozważcie loty przez Niemcy bo wychodzi zazwyczaj taniej. W chwili obecnej lot z Berlina na Bali świetnymi liniami Qatar Airways (1 przesiadka przez Doha) lub Ethiad (przez Abu Dhabi i Kuala Lumpur) jest za 3500zł. Najlepiej jednak zrobić jakąś wstępną listę zdecydowanych chętnych i czekać na znak sygnał o promocjach. Ostatnio loty na Bali przez Emiraty Arabskie sprzedawaliśmy za 2800 zł. Promocje takie trwają 1-3dni więc trzeba być zwartym i gotowym Przy grupach z doświadczenia wiem że to nie jest takie proste, ale do zrobienia. Alternatywnie jeśli chcecie coś z bardziej zorganizowanych wczasów to z wylotem z Niemiec cały pakiet (lot +transfery +fajny +hotel) 3+ / 4* ze śniadaniami na 14dni można znaleźć za 1200 - 1300 euro. Euro może szałowo jakoś teraz nie stoi, ale i tak wychodzi podobnie jak indywidualnie, a w lepszych warunkach (choć to wiadomo jak kto woli, bo nie wszystkim pasują luksusowe hotele). W obu przypadkach dla nie mieszkających przy zachodniej granicy dochodzi niewygoda dokulania się do lotniska wylotu w Niemczech. Ale i na to jest rada bo do większości wczasów, jak i do niektórych lotów indywidualnych, jest coś takiego jak "rail & fly", czyli darmowy dojazd jakimkolwiek pociągiem z dowolnego miejsca w niemczech do lotniska wylotu i z powrotem. Bilet ważny jest 48h przed i po locie. Do granicy niemiec można sobie dojechać naszym przecudnym PKP. U nas w zachodniopomorskim jest to bardzo popularne wśród klientów latających z Niemiec.
-
Fajna fotorelacja. Faktycznie szkoda że tylko na tydzień mogliście polecieć. Przy tak długich przelotach z przesiadkami i dużej zmianie czasu, 12 -14 dni to moim zdaniem minimum żeby pozwiedzać , poznać kulturę i jeszcze mieć chwilę na odpoczynek. Najdroższą częścią jest tu przelot i każdy dodatkowy tydzień to są już stosunkowo niewielkie koszty (np w Tajlandii każdy dodatkowy tydzień to tylko ok 100 euro więcej). Z niemieckich biur podróży Bali na 14 dni spokojnie można za 1100-1200 euro / osobę znaleźć cały pakiet, ale faktycznie wtedy jesteś w luksusowym hotelu i nie ma takiego kontaktu z lokalną kulturą jak przy pobycie indywidualnym. Pobyt indywidulany wyjdzie taniej niż pakiet z biura tylko jeśli planujesz z dużym wyprzedzeniem i złapiesz w promocji bilety lotnicze. Inną dobrą praktyką jest szukanie przelotów czarterowych (samolot wynajęty przez biuro podróży), który zawsze wyjdzie taniej niż przeloty rejsowe z normalnych linii, a do tego leci bez przesiadek. Niestety na Bali bezpośredni charter leci najbliżej nas z ...Frankfurtu
-
Mrożonki zawsze płuczę pod gorącą bierzącą wodą żeby pozbyć się tego syfu który w nich jest. Zobacze jutro po podmianie jak sytuacja wygląda. Rowa się mieli w filterku AM NR400 z dodanymi gęstymi gąbkami na wlocie pompki i wylocie z filtra. Wyprowadzenie pompki mieszającej zawartość nie jest doprowadzone do samego dołu aby mi pył z rowy nie szalał po całym filtrze. Dlatego uważam że PO4x4 będzie lepszą opcją. Tak trochę na patencie ale filterek leżał i się kurzył a to na pewno lepiej niż zbity absorber w skarpecie załączonej do ROWY. Jutro zajrze czy się czasem nie zbrylił.
-
O prosze jak szybko chłopaki reagujecie - rozumiem że w pracy nudy? :) Dzięki za linka (choć do konkurencji nano to pomocny). No nic poczekam i zobaczę jak się to wszystko rozwinie. Jesli się okaże że jest tak samo skuteczny jak rowa (bez efektów ubocznych) to już i tak będzie dobrze bo ma konsystencję 0,5mm kulek a nie proszku jak rowaphos. Mam jeszcze pół litra rowy jak ta co wsadzona przestanie zbierać więc pewnie w przyszłym miesiącu jak zabraknie rowy to zakupie PO4x4 i poeksperymentujemy. Kulki od NP działają więc mam nadzieje że absorber też będzie przyzwoity. Pożyjemy i zobaczymy.
-
Ostatnio nieczęsto odwiedzam nano-reef ale aż nie wierzę że w wyszukiwarce nie mogę znaleźć ani jednego tematu o absorberze fosforanów PO4x4. Jak zwykle w opisie wygląda wszystko pięknie, ale jak jest w praktyce? Ktoś to stosował? Nawet na reefcentral niewiele konkretnych informacji o użyciu PO4 x4 w praktyce. Peletki u mnie pięknie działają, ale jak u wielu NO3 szybciutko zjechało prawie do 0 a PO4 pozostało wysoko. Ostatnio z powodu wyjazdów zaniedbałem podmianki (przez ostatnie pół roku co 2 miesiące robiłem podmiany), dziewczyny w pracy oczywiście zamiast karmić jak powiedziałem 2x dziennie po 2-3 kostki to karmiły 3x dziennie po 3-4 kostki i się fosforany wybiły do 0,59 ppm (mierzone małą hanką). Mimo tego dużego karmienia peletki jak pisałem wcześniej pięknie dają radę z azotanami, ale z fosforanami już gorzej (zresztą wiadomo, jak nie ma azotanów to bakterie się nie namnażąją na tyle żeby PO4 przetwarzać). Wsadziłem 500ml rowa phos i po 3 dniach zjechało do 0,49 ppm, po ok tygodniu zjechało do 0,45 ppm i jakoś tak szałowo dalej nie spada. Oczywiście podmianki znowu są regularnie co 3 tygodnie 20% i karmienie powróciło do normalnego stanu. W rowie irytuje mnie ta pylistość, i mimo gąbek w filtrze i tak ten pyłek spierdziela do baniaka. PO4x4 widziałem że jest w formie 0,5mm kulek i nie brudzi wody. Ale jak ze skutecznością? Czy jest choć tak samo skuteczny jak rowa?
-
Wyjazd nr 1 to był ślub http://www.nano-reef.pl/forums.php?m=posts&q=20654&d=0
-
Jakby ktoś chciał więcej fotek z baniakami morskimi z oceanarium w Kapsztadzie, z nurkowania z żarłaczami w klatce, z targu rybnego w Mozambiku, czy też mniej morskie klimaty z safari to zapraszam do przejrzenia fotek. Zwiedziłem już kawałek świata, ale RPA mnie zaskoczyło w kazdym calu. Jesli ktoś się zastanawia czy kiedyś tam skierować swoje kroki to zdecydowanie tak! Jak na razie wyprawa nr 2 mojego życia i cięzko będzie mi to przebić (tym bardziej że na najbliższy rok/półtorej zrujnowałem fundusz wyjazdowy ) https://picasaweb.google.com/101485244134100126105/RPAIMozambik?authkey=Gv1sRgCPaL55ybsbiZew&feat=directlink
-
i jeszcze pare fotek
-
kurde coś mam problem z dodawaniem zdjęć do "moje pliki" - chyba mi się przydzielona przestrzeń dyskowa skończyła więc muszę podstępnie dodawać po 4 fotki na post jako załączniki
-
Właśnie wróciłem z wyjazdu do RPA i Mozambiku i nie byłbym sobą żeby nie odwiedzić jakiegoś oceanarium. Odrobiłem wcześniej pracę domową i sprawdziłem, że w Kapsztadzie jest oceanarium (Two Oceans Aquarium), w którym co nieco ciekawego można zobaczyć, a do tego można sobie ponurkować w jednym z 2 zbiorników - jeden z drapieżnikami, a drugi z lasem brunatnic. Zbiornik wystarczający do swobodnego nurkowania dla 5 nurków na 30 min, choć ten "baniaczek" to właściwie nocnik (2 mln litrów) w porówaniu do tego z Dubaju (10mln litrów). W środku poza ławicami "drobnicy" (Argyrosomus japonicus, Lichia amia, Seriola lalandi, Cymatoceps nasutus) było kilka rekinów tygrysich (Carcharias taurus), płaszczki (Dasyatis brevicaudata) i 2 żółwie zielone (Chelonia mydas) w tym jeden potężny jak stół. Samo nurkowanie w zbiorniku z drapieżnikami trwało 30min i mimo że woda średnio ciepła (18 st) to bez kaptura spokojnie można wytrzymać pół godziny bez problemu, co też uczyniłem aby moja żona wiedziała kogo fotografować . Cały sprzęt dostajecie na miejscu, a koszt bardzo przyzwoity (ok 270zł za nurka). Oczywiście trzeba mieć licencję co najmniej OWD. Samo nurkowanie odbywa się poniżej rekinów, zresztą tak powinno się nurkować też w wodach otwartych, ponieważ rekiny zazwyczaj instynktownie atakują od dołu. Nurkowałem już z rekinami w wodach otwartych, więc nie spodziewałem się że będzie to jakiś super ekscytujący nurek, ale rekiny miały kompletnie w poważaniu nurków i sobie niewzruszone pływały w około akwarium. Za to orlenie, płaszczki i żółwie wykazywały żywiołowe zainteresowanie, podpływały blisko i patrzyły na ręce sprawdzająć czy czasem czegoś nie można dostać do zjedzenia. Żółwie natomiast dawały się głaskać, co moim zdaniem nie powinno być dozwolone dla osób, które nie mają wypływane przynajmniej ze 20 nurków w logbooku, bo na własne oczy widziałem jak jedna z dziewczyn która podobno nurkowała "w wielu ciekawych miejscach" kompletnie nie ogarniała pływalności i 3x nadepnęła biednego żółwia, lub dziabnęła go płętwą. Szczerze mówiąc to najbardziej przerażającą rybą podpływającą na kilkanaście centymetrów do nurków był Cymatoceps nasutus (Black musselcracker). Przy okazji można było zobaczyć oceanarium od zaplecza, co też jest nielada gratką. Samo oceanarium ma jeszcze bardzo ciekawy duży zbiornik z lasem brunatnic i ławicą dużych ryb które bardzo żywiołowo reagują podczas karmienia i dlatego wpuszczają do tego baniaka tylko nurków z AOWD, jednak zdecydowałem się na zbiornik z rekinami z wiadomych powodów. W części morskiej można znaleźć jeszcze ciekawe baniaki dla fanów non photo z ukwiałami zimnowodnymi i gorgoniami, a także bardzo ładnie moim zdaniem utrzymany (jak na oceanarium) zbiornik rafowy z LPSami i kilkoma SPSami. Część ryb natomiast (skrzydlice, cowfishe, chromisy itp) jest trzymana w skandalicznie małych akwariach. Widać że architekt wnętrz miał ładną wizję, ale ni jak się to ma do warunków dla zwierząt. Nabrawszy trochę smaczku nurkując z łagodnymi tiger sand sharkami, kilka dni później przyszła pora na to co tygrysy lubia najbardziej - spotkanie na otwartym oceanie z żarłaczem białym (Carcharodon carcharias) znanym też bezmyślnie ludojadem. Jako że lubię sporty ekstremalne, ale nadal chyba mam jeszcze równo pod sufitem, więc zdecydowaliśmy się nie na nurkowanie z akwalungiem ale na nurkowanie w klatce przy wyspie Dyer z kolonią kilkudziesięciu tysięcy fok, gdzie rekiny przypływają się posilać, a korytarz wodny między lądem a wyspą zwany jest aleją rekinów. Klatka unosi się pół metra nad powierzchnią wody i zanurzona jest na ponad 2m. Nurkuje się na wstrzymanym oddechu aby nie płoszyć rekinów bąbelkami wydychanego powietrza. Rekinów się nie dokarmia, a jedynie nęci mieszaniną mielonego tuńczyka, tłuszczu i odpadków rybnych. Zwabione zapachem rekiny przypływają w okolice łodzi, gdzie za pomocą grubej liny z zachaczoną na końcu głową tuńczyka podprowadza się rekiny pod klatkę i w ostatniej chwili wyciąga się z wody aby nie zjadł jej. Dzięki temu rekiny płyną mniej więcej tam gdzie "prowadzący" sobie życzy, a dzieje się to w odległości metr (a często nawet mniejszej) od klatki z maksymalnie 3 osobami. Zdarza się że rekin obija się o klatkę (zdarzyło nam się super adrenalinka), zdarza się że czasem rekin sprawdza z czego zrobione są pływaki wewnątrz klatki, co widać po śladach ząbków na piance pływaków (nam się na szczęście nie zdarzyło). Klataka jest zamknięta od góry, ponieważ w okolicy Cape Town są jedyne na świecie żarłacze białe wyskakujące na ponad metr do góry z wody za fokami. Tak czy siak doświadczenie ekstremalne i rewelacyjne. Woda masakrycznie zimna (miała chyba ze 14 stopni), ale po kilku minutach z powodu adrenaliny przestaje to kompletnie przeszkadzać. W klatce wewnbątrz są zamontowane specjalne 2 uchwyty na ręce i nogi i poza nimi nie można się chwytać zewnętrznych prętów klatki (wiadomo dlaczego). Na początku zanurzanie się w piance, jedną ręką trzymając się uchwytu, a drugą sporą obudowę aparatu podwodnego i to wszystko w lodowatej wodzie, przypominała lekką walkę o życie, ale po kilku minutach nabrałem wprawy i nawet udawało mi się coś czasem sfotografować. Przejrzystość wody była bardzo słaba, ale gdy rekin przepływał poniżej metra od nas to trudno było nie uwiecznik tego aparatem Najlepszy moment był gdy nadpłynął potężny 4,5m żarłacz biały wprost na klatkę z naprzeciwka, a prowadzący zagapił się i rekin capnął głowę tuńczyka i przegryzł linę o grubości kilku centymetrów. Zanim to zrobił wyszły piękne fotki i poobijał się trochę o naszą klatkę. Było dobrze ... człowiek to chyba jedyne zwierze które ma czasem problem z zaufaniem swoim instynktom samozachowawczym
-
Jak zmienisz z ver 4.xx na 5.xx to NIE WGRYWAJ ponownie zapisanych plików ustawień z versji 4.xx bo się zrobi bajzel. Ja kiedyś jak jeszcze nie było o tym wiadomo tak zrobiłem i musiałem wrócić do wersji 4.xx załadować ustawienia stare, spisać je recznie i wgrać wersję 5.xx, poprawiając kalibrację czujnika temperatury ręcznie. Kalibracja fabryczna temperatury jest jednym z elementów które niestety się nadpiszą jeśli będziesz próbował wgrać stary plik z ustawieniami. W moim przypadku pokazywało temperaturę o ok 3-4 st wyższą niż była faktycznie.