-
Liczba zawartości
791 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Kalendarz
Blogi
Articles
Member Map
Sklep
Zawartość dodana przez Kraszan
-
Witajcie (po latach ) Czy brak procesu wypalania (pełną mocą rury świeciły może ze 20h) może być przyczyną samoczynnego gaśnięcia? Rury Hagen Fluval Power 18.000K, statecznik b,a,g 2x54W ze sterowaniem 1-10V, w obwód sterowania wpięty potencjometr 100kohm. Świetlówki ściemnione np. do 50% świecą sobie godzinę i nagle gasną. Obwiniać statecznik, "nieregulaminowe" sterowanie, model świetlówek czy brak procesu wypalania? Co ciekawe po zgaśnięciu, wystarczy wyłączyć, włączyć i bez problemu startują na ściemnionym... Miał ktoś tak?
-
No i dowiedziałem się, że jesteśmy akwariarzami... Swoją drogą ciekawe czym świecili nad tymi solniczkami? A może ktoś się pokusi, by wg tego przepisu odtworzyć przedwojenny zbiornik morski... z kompresorkiem...?
-
Niewiele w ten sposób zmierzysz... Sam kiedyś walczyłem z pomiarami zużycia energii. Najbardziej eleganckie rozwiązanie: własny miernik mocy zamontowany za przyłączem mieszkania do sieci energetycznej. Koszt kilkaset zł ale widzisz aktualny/chwilowy pobór mocy już z uwzględnieniem mocy czynnej i biernej i możesz to porównać ze wskazaniami licznika z którego się rozliczasz z dostawcą. Wiele urządzeń z uwagi na swoją konstrukcję (charakter obciążenia bardziej pojemnościowy lub indukcyjny) nie dadzą zmierzyć wiarygodnie swojego poboru mocy. A już na pewno nie amperomierzem z hipermarketu podłączonym szeregowo. W takich zabawkach mamy najczęściej oddzielny tor do mierzenia prądu (A), z ograniczeniem np. do 3A max i do tego tylko prądu stałego. Co najwyżej możesz spróbować zmierzyć pobieraną moc przez typowe "słoneczko" do ogrzewania które będzie miało charakter praktycznie tylko rezystancyjny. Drugim rozwiązaniem, tańszym, jest zakup miernika pobieranej mocy w formie przejściówki z gniazdem - włączasz to to do kontaktu a w to mierzone urządzenie - wynik bardzo miarodajny. Przy dziwnych zużyciach prądu w mieszkaniu należy obstawiać: dogorywającą lodówkę, wszelkie silniki na pompach (również tych centralnego ogrzewania), układy zapłonowe HQI a nawet stateczniki od świetlówek... Generalnie temat rzeka.
-
A nie boisz się, że kiedyś zdjęcia przez tą kartę stracisz? Zawsze przed rozpoczęciem zdjęć robię format, cykam kilka zdjęć w serii sprawdzając czy karta nadąża z zapisem i czy te zdjęcia na niej są, później znowu format i mam (?) pewność. Tyle, że ja jestem fotografem ślubnym i nie mogę sobie pozwolić na utratę zdjęć... Zbawienna jest funkcja (w niektórych aparatach) zapisu na dwóch kartach - tu mamy spokój. A co do Twojego problemu - może spróbuj jeszcze (po podpięciu karty przez czytnik) sformatować kartę z wymuszeniem trybu FAT (najnowsze windy trzeba do tego zmusić komendą format z podaniem systemu plików). Później oczywiście jeszcze jeden format w aparacie - to jest niezbędne żeby system aparatu utworzył swoje foldery w których zapisuje zdjęcia.
-
To musi być jakiś fake... Ciekawe jaką moc ma ten silnik i jaką sprawność. Pewnie przy podłączeniu prądnicy nie da się tego obciążyć nawet diodą LED Zakładam że nie jest to do końca prawdziwe urządzenie (tzn. na pewno nie jest tak, że "za darmo" to się kręci w nieskończoność i jakąś pracę to to może wykonać za free, ale jeżeli ma wysoką sprawność to obawiam się, że Pan Muammer Yildiz zginie w dziwnym wypadku samochodowym wraz ze swym jedynym prototypem urządzenia, płomienie strawią całą dokumentację (bo właśnie jechał do urzędu patentowego i miał ją przy sobie) a niestety silnik ukradli jacyś beduini i już go zdążyli przetopić w tygielku. A w domu znajdą pamiętnik, w którym Yildiz zapisał, że wszystkich udało mu się oszukać instalując miniaturowe bateryjki, które zawsze na czas pokazu jakoś wystarczały
-
@nika - jedno jest pewne: bakcyla łyknęłaś i to już nie minie. Morszczyzna jest jak alkoholizm - nigdy z tego nie wyjdziesz, tęsknota zawsze będzie. Powrót będzie o tyle trudniejszy że z akwarium jest jak z domem: pierwszy buduje się dla kogoś, drugi z błędami dla siebie, a trzeci wypieszczony dla siebie już do śmierci. Wnioskując po tytule wątku właśnie zlikwidowałaś drugie... więc apetyt na trzecie będzie, ale chęć realizacji będzie blokowana przez strach przed samym sobą czy się podoła własnemu wyzwaniu, własnym ambicjom. Wyobrażasz sobie już trzeci zbiornik? Maksymalnie przemyślany setup, pochłaniający walizki pieniędzy i masę czasu, ale korci... Ja właśnie tak siedzę i od lat się gryzę. Co chwila rozważam jakiś tymczasowy okład z biurkowej pikorafki max 20l, ale to są półśrodki. Pierwszy krok zrobiłem - wróciłem na forum. Staram się udzielać tylko w offtopikach i jakichś łagodnych tematach, bo gdybym musiał zabrać głos w czymś bardziej stricte morskim, to bym musiał wrócić do archiwum zdjęć, jakichś swoich poprzednich setupów, notatek, zerknąć do książek i... mogłoby boleć Z drugiej strony jadąc z pracy do domu mijam jeden z najstarszych sklepów z morszczyzną z Polsce... wystarczy wdepnąć, kupić 5 kg skały i odpalić biurkową pikorafkę choćby z mantisem i grzybkami. Bez przebudowy łazienki pod RODI, bez odpieniacza i sumpa... później raz w tygodniu wysiąść z auta z 5litrowym baniakiem pod pachą, kupić solanki na podmianę i jechać z tym maleństwem... ale jak miałbym wyjść ze sklepu pełnego morszczyzny z samą wodą? Zaraz by mnie wzięło na 700 litrów i bym popłynął.. a jakoś mentalnie nie jestem gotowy. Pozostaje duszenie tego w sobie i czekanie.. na impuls Nika - nie jesteś sama.
-
Współczuję - wiem jak boli rozstanie z solniczką... A teraz pół NR chciałoby sobie ustawić RSS lub powiadomienie na dział Targowisko
-
A ja się cofnę do kwestii wilgotności. O ile dobrze doczytałem chcesz z nią walczyć za pomocą wentylatora w dziurze zrobionej w suficie. Mam doświadczenie jedynie przy 750litrach w obiegu, również w obudowanym akwarium i przyznaję - walka jest trudna. Przy włączeniu całego światła, pełnej mocy obiegu i cyrkulacji parowanie będzie gigantyczne. Moim zdaniem wentylator który zastosowałeś w suficie wyzionie ducha po tygodniu. Najpierw będzie chodził głośniej, później wolniej, a później stanie lub wcześniej wywali korki. Rozkręcisz i ze środka wysypie się kilogram rdzy a śmigła nie obrócisz nawet palcami. Przy takim parowaniu trzeba poszukać wentylatora "a'la przemysłowego" - zdolnego pracować w 100% wilgotności. Ten przepompowując powietrze jak z lasu tropikalnego po prostu się utopi. To będzie bagno nie powietrze. Jeżeli wydmuchujesz to wilgotne powietrze gdzieś kondygnację wyżej (jakiś strych czy coś) to pomyśl nad dobudowaniem jakiejś skrzyni w której wytworzysz coś a'la podciśnienie (cug) za pomocą wentylatora odseparowanego od tak wilgotnego środowiska.
-
Z odrywaniem ukwiała na siłę od skały radzę uważać - dość łatwo uszkodzić tkankę. Jest "oldskulowy" sposób na ukwiała siedzącego na szybie - jak się do szyby przyklei to dmuchamy w to miejsce zwykłą suszarką. Nie chcę się zagłębiać w humanitarność tego sposobu - tu wynik sztuczki będzie zależał od determinacji ukwiała - poparzy się i nie puści czy jak tylko poczuje ciepło to się "puści w toń" Tak czy inaczej w akwariach sklepowych nie raz tą "sztuczkę" widziałem... W przypadku gdy ukwiał przytwierdził się do skałki sprzedawany był razem z nią - nawet "hardkorowcy" z suszarkami nie odrywali ukwiała na siłę od skałki... A na marginesie - jeżeli ukwiał da się w dowolnym momencie oderwać od skałki to nie świadczy to dobrze o jego kondycji. Zdrowy i silny osobnik prędzej da się rozerwać niż oderwać.
-
Przed chwilą próbowałem wstawić filmik z YT. Niestety - wykorzystanie gotowego <embed'a> jakie daje YT nie działa. Ale ciekawe jest to, że podczas pisania posta w polu podglądu posta filmik jest ....
-
To ja się zapytam o taki banał: czy obecny wygląd forum jest jedyny słuszny? Działa komuś zmiana skórek?
-
Po chwili zastanowienia też nie wierzę w te 30KK...
-
Gdzie sobie przeczę? Czy Ty odróżniasz dowcip O Żydzie od dowcipu o holokauście, w którym ginęli (również) Żydzi? Żyd, tak jak np. Szkot ma wiele przywar i cech, które są czesto wytykane i wyśmiewane w dowcipach - to chyba proste. Natomiast dowcip zaprezentowany przez Basterka i przez niektórych broniony jest z gatunku "umiera sobie dziecko na białaczkę, a tu...". Śmieszy Cię to?
-
Nie no, ludzie (ludzie?), nie skrywajmy pod przykrywką off-topicu tolerancji na dowcipy z gatunku jaki zaprezentował @basterek. Rozumiem dowcipy o policjantach, tesciowych, żydach, arabach, moherach, ale są pewne obszary, z których żartowanie jest co najmniej niesmaczne. Szydzenie i żartowanie z holokaustu przystoi dzieciom przed 6 rokiem życia (bo gdzieś usłyszały, i tak tego nie zrozumieją, bo nie ogarną rozumem, ale powtarzają) albo dorosłym debilom, kompletnie niewykształconym i emocjonalnie cofniętym do poziomu planktonu.
-
Aż nie wiem co napisać... @mariuszduch - przepraszam, dowcip przekleiłem żywcem z maila jaki dostałem, nie myśląc nawet, że ktoś na NR może byc muzułmaninem... Sorry, ale w Polsce Islam jest w tak małym procencie praktykowany jak akwaria morskie... więc prawdopodobieństwo, że trafi się w na polskim serwisie dla morszczaków muzułmanina graniczy z cudem, ale jak widać... Jeszcze raz sorry. Ale tak jak mówili przedmówcy - niestety, gdy wylatuje samolot/metro/autobus w powietrze najczęsciej stoją za zamachem islamscy terroryści i taką niestety łatkę przyklejają tej wierze. Mi wstyd za katolików, choć sam z tego "ugrupowania" wystąpiłem i wiem, że jest mega dużo świetnych ludzi wiary katolickiej to niestety - (nie)wielka grupa fanatyków katolickich robi co robi, że aż innym katolikom wstyd.
-
Chłopie - są "Polacy" którzy po roku za granicą "zapominają" jak się mówi w ojczystym języku. Wyjedzie taki bezrobotny do Niemiec, zahaczy się na budowie, kupi 30 letnie BMW, po roku wpada do rodziny na dwa dni, bo urolp nie dostał i opowiada jak on to jechał "na wohendende do rodziny z Litzmansztadt, autobahną na Breslau cwaj hundred na godzinę i tanksztele nie mógł znaleźć"... no boki można zrywać i... współczuć.
-
To w zasadzie podwójna świetlówka kompaktowa - plusem jest to, że ma najbardziej standardowy trzonek pod słońcem (E27 - duży żarówkowy), minusem jest to, że są na jednym obwodzie więc świecą razem, bez możliwości załączenia oddzielnego. Ale do poikorafki może być to to fajne... zwłaszcza przy oświetleniu DIY (np. ze zwykłej lampki biurkowej)
-
http://allegro.pl/show_item.php?item=1469796928 Nie wiem czy to ktos z NR ale różowo by tu miał...
-
Panowie, w tym wieku to już bardziej przystoi pograć w necie, ale w bukmaherkę... Wkład niwielki, kasa prawdziwa, a przy odrobinie szczęścia i wiedzy na sól co miesiąc będzie
-
Przy najbliższej okazji, będąc w samolocie wykonajcie następujące czynności: 1. Wyjmujemy laptopa z torby i kładziemy na kolanach; 2. Powoli i spokojnie otwieramy go; 3. Włączamy; 4. Upewniamy się, ze osoba obok nas patrzy na ekran; 5. Włączamy przeglądarkę (wcześniej warto scache'owac stronę); 6. Zamykamy oczy, wznosimy głowę ku niebu, udajemy, że się modlimy dodając na koniec nieco głośniej "NANO REEF ZLIKWIDOWANE!"; 7. Bierzemy głęboki wdech i klikamy na następujący link: http://www.thecleverest.com/countdown.swf 8. Widok miny osoby siedzącej obok i zaglądającej nam przez ramię - * b e z c e n n y *
-
Reasumując: Stelaż stalowy: 1. (-) Słodka parująca woda szkodzi stelażowi stalowemu. 2. (-) Rozlana słona woda ekstremalnie szkodzi stelażowi stalowemu. 3. (-) Trudność wykonania stelaża stalowego jest duża (spawarka, skręcania się materiału itd.) 4. (-) Koszty wykonania stelaża stalowego są wysokie. 5. (-) Prawidłowe zabezpieczenie stelaża stalowego jest trudne i drogie (srebrzanka na spawy, minia na całość, chlorokauczuk na całość. 6. (+) Trwałość jest spora, ale taki stelaż też nie jest wieczny. 7. (+) Estetyka jest lepsza. 8. (-) Błąd w wykonaniu jakiegoś spawu i jego rozłączenie = katastrofa. Sporo zalet ma stelaż z kwasówki ale koszty idą mocno w górę... Stelaż drewniany: 1. (+) Słodka parująca woda w mniejszym stopniu szkodzi stelażowi. 2. (+) Słona woda przyczynia się wręcz do konserwacji drewna 3. (+) Stelaż drewniany jest tańszy i możliwy do zrobienia DIY 4. (+) Koszty stelaża drewnianego są znacznie niższe. 5. (+) Łatwość w zabezpieczeniu (pokost/drewnochron + lakierobejca) 6. (-) Niższa trwałość, ale za to łatwość w wymianie pojedynczych elementów DIY 7. (-) Gorsza estetyka. 8. (+) Przy zastosowaniu łączeń kombinowanych (klej+wkręty+gwoździe+kształtowniki) nic się nie rozłączy. Mi wyszło 6:2 dla stelaża drewnianego, ale to tylko moje doświadczenia.
-
Ja się wypowiem od strony praktycznej - nie jestem inżynierem teoretykiem. Ponieważ kilka stelaży już zbudowałem mam doświadczenie. W domu postawiłem stelaż drewniany pod ponad 1-tonowe akwarium. Początkowo był to projekt Malawi - 750 litrów wody, 100 litrów sump, 200kg kamieni na groty dla pyszczaków. Zrobiłem go z belek drewnianych 50x50 wzmacnianych płytą OSB 16mm, kształtownikami stalowymi, wkrętami i gwoździami tam, gdzie przewidywałem spuchnięcie drewna i jakieś odkształcenie (połączenie elastyczne). Wszystko wyszło tak pancerne, że i dwie tony by wytrzymało. Co do nośności stropu - temat wiele razy wałkowany. Po pierwsze jest to obciążenie statyczne. Po drugie akwarium stoi zazwyczaj pod ścianą - strop jest podparty więc nie ma problemu. IMHO dla budynku z wielkiej płyty nośność stropu wynosi spokojnie 1000kg/m2. Wg moich obserwacji dobrze zaprojektowany stelaż drewniany jest lepszy niż stalowy. Powiedzmy, że jego trwałość należy liczyć jak DSB - dwa, góra trzy lata i remont/wymiana. Jest tańszy i łatwiejszy w budowie. Poza tym w kontakcie z wodą wcale nie ma tragedii. Ewentualny kontakt ze słoną wodą wręcz go konserwuje - natomiast przy kontakcie stelaża stalowego ze słoną wodą słychać jak go korozja zżera Pamiętam, że gdy budowaliśmy stelaż pod morskie akwaria sklepowe (6 akwariów na sekcję) zrobiliśmy go z profili 40x40x2 i 40x20x1,5 i był zapas nośności. Niestety, pomimo dobrego zabezpieczenia antykorozyjnego, pomalowania wszystkiego chlorokauczukiem stelaż znikał w oczach - mega korozja, która z dnia na dzień osłabiała konstrukcję. A w sieci można znaleźć filmiki gdzie akwarium 112l stoi na pustym kartonie po TV
-
Wydaje mi się, że długość gwarancji zależy też od tego kto jest nabywcą. Niby prawo jest równe wobec wszystkich, ale wobec niektórych jest równiejsze. I na przykład akumulator samochodowy (załóżmy normalną sytuację, bez promocji "gwarancja 5 lat", tylko normalną sprzedaż): 1. Jan Kowalski kupuje akumulator do swojego auta - dostaje pełną, ustawową 24-miesięczną gwarancję. 2. PPHU Jan Kowalski kupuje ten sam akumulator na firmę, bo ma auto z kratką - dostaje 12 mcy gwarancji. 3. Przewóz Osób Taxi Jan Kowalski, kupuje ten sam akumulator i dostaje 6 miesięcy gwarancji, bo jest taxi... Co innego rękojmia lub niezgodność towaru z umową. Ale to już głębsza woda... Tak miałem kupując ostatnio iPada. Miałem do wyboru: mieć 24mcy gwarancji i wziąć paragon, lub mieć 12 mcy gwarancji, wziąć fakturę i odliczyć VAT a resztę wrzucić w koszty...
-
Ano wróciłem, wróciłem Wiesz - morszczak jest jak alkoholk. Nigdy się nie przestaje nim być... Witałem się tutaj : http://www.nano-reef.pl/forums.php?m=posts&q=35302
-
SUPER! O takie coś chodzi!