-
Liczba zawartości
5 558 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Kalendarz
Blogi
Articles
Member Map
Sklep
Zawartość dodana przez Nik@
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 232
-
Blazenek mógł go nadgryźć, jeśli podplynal za blisko ich terytorium. U mnie samiczka błazenka atakuje wszystko, co podejdzie zbyt blisko do ich ukwialu, w tym duże pokolce i sporego borsuka. W kwietniu pisałeś, że chcesz zamówic akwarium 90x60x55. Na takich wymiarach stanęło?
-
Nie ma się co obrażać. Zadałeś temat, można powiedzieć, że dość kontrowersyjny, więc ludzie pisza, co o tym sądzą. Nie pisałeś, że zamierzasz co tydzień tyle podmieniać, ale w pierwszym poście napisałeś, że w zagranicznych wątkach akwaryści tak robią. Chętnie bym poczytała, jeśli masz link, to podeślij proszę. Nikt z nas nie zamierzał Cię pewnie obrażać, wyraził tylko swoją opinię. Odniosę się jeszcze do pobocznego tematu aklimatyzacji. Aklimatyzacji, to ja w 90 procentach przy koralowcach takowej nie robie. Wyjmuje z worka i bez ceregieli wkładam do akwarium, chyba, że wydaje się potrzebne dipowanie, albo zawiodło ogrzewanie w paczce i koralowiec dotarł przechłodzony. W tym drugim przypadku wyrównuje temperaturę powoli, aby u osłabionego zimnem koralowca nie wywoływać kolejnego szoku termicznego. Podobnie się postępuje w przypadku odmrożeń czy hipotermii u ssaków, ogrzewa się organizm lub odmrożoną część ciała powoli. Przyjmuje się, ze parametry wody w oceanach są stale, przez co podobno zwierzęta tam żyjące mają niewielka tolerancję na zmiany fizykochemiczne w ich otoczeniu. Jednak występują w morzach i oceanach prądy zimne i ciepłe. Koralowiec żyjący w strefie takich prądów pewnie jest przyzwyczajony do wahań temperatury wody, bo raz ma prąd ciepły, raz zimny, gdzie różnica wynosi pewnie kilka stopni. Niektóre koralowce i ryby osiedlają się na wrakach statków, gdzie są rdzewiejące metale, butwiejące gumy czy rozkładające się różne inne rzeczy, w tym chemikalia, które zmieniają w ich bliskim otoczeniu skład chemiczny wody. Tak na chłopski rozum wydaje mi się, że koralowce i ryby żyjące blisko linii brzegowej ( z ryb na przykład pokolce lub inne glonozerne) mogą doświadczać nie tylko zmian temeratury wody, ale także zasolenia. Przy wielu z rzedu upalnych, bezwietrznych dniach, woda opdarowuje, zwiększa się zasolenie, rośnie temperatura. W morzu czerwonym potrafi wzrosnąć do około 32 stopni, jeśli wierzyć google. Z kolei podczas okresów zimy albo burz tropikalnych na skutek ulewnego deszczu woda się ochładza i pewnie spada tez zasolenie. Przydałabysię opinia speca od wlasciwosci wód w morzach i oceanach. Ja mam tylko niewielkie doświadczenie z nurkowania w morzu czerwonym, gdzie na własnej skórze poczułam działanie zimnych prądów, sięgających linii brzegowej. Wydaje mi się, że zwierzęta zmiennocieplne, jak ryby i bezkręgowce powinny sobie lepiej, niż stałocieplne radzić ze zmianami temperatury w otoczeniu. Choć drugiej strony stałocieplne raczej żyją na powierzchni, gdzie temperatura powietrza mniej wplywa na ciepłotę ciała, niż woda. Ryba w jakichś widelkach tolerancji dostosuje ciepłotę ciała do otoczenia, a człowiek czy inny ssak uruchomi wszelkie mechanizmy obronne, by utrzymać stałą ciepłotę ciala zależnie od temperatury otoczenia. Gdy jest upal, pocimy się, spowalniały aktywność, szukamy ochłody w cieniu czy w chłodnej wodzie. W przypadku zimna ciało stałocieplnych drży, aby wyprodukować większą ilość ciepła i utrzymać temperature wewnatrz. Ryby działają inaczej, dostosowują temperaturę ciała do otoczenia. W jakichś granicach. Myślę, że tak na oko od 20-30 stopni, w przypadku naszych podopiecznych. Bo ryby żyjące w głębinach lub w morzach zimnych tolerują temperatury znacznie niższe, blisko granicy zamarzania wody. Podsumowujsc temat aklimatyzacji, celem wyrównania temperatury wody czy zasolenia, to wydaje mi się, że w ramach rozsądnych widełek nie musimy aż tak się przejmować, żeby aklimatyzować wszystkich nowych mieszkancow kropelkowo, chyba, że mamy do czynienia z wyjątkowo delikatnymi organizmami, których habitat cechuje się ściśle okreslonymi warunkami fizykochemicznymi. Babki, ślizgi, pokolce, wargacze, które często żerują blisko brzegu raczej dobrze sobi radzą z takimi zmianami, a ich ruchliwa natura powoduje, że zbyt długa aklimatyzacja raczej spowoduje więcej stresu, związanego z przebywaniem w zbyt ciasnym otoczeniu, niż przysłuży się ich zdrowiu. Sama to zauważyłam podczas aklimatyzacji tych gatunków u siebie. Póki siedziały w ciemnościach, jakoś dawały radę wytrzymac w workach. Kiedy zdjęłam pokrywe styroboksa, te rybki stały się bardzo nerwowe, jedne probowaly wyskoczyć, inne w panice próbowały się ukryć, choć w w worku nie miały gdzie. Takim rybkom, które się miotaly odpuszczałam aklimatyzację. 2-3 razy w ciągu 5 minut dolalam trochę wody z akwarium i wpuszczałam. Te bardziej cierpliwe, spokojniejsze aklimatyzowalam 15 max 20 minut. Żadnej rybki czy koralowca nie aklimatyzowalam dotąd kropelkowo.
-
Ciekawa jestem, jak technicznie wygląda taka podmiana w zbiorniku z rybami. Nie da się przecież osuszyć akwarium do zera. Koralowce przeżyją kilka, kilkanaście minut bez wody. Część z nich nawet dłużej, bo niektóre gatunki żyją przy brzegu, w strefie przypływów/ odpływów, gdzie mogą być dłuższy czas bez wody podczas odpływu. Ale ocean to nie akwarium. Pewnie taka podmiana w akwariach domowych odbywa się w dwóch lub kilku transzach, na przykład wylanie połowy, dolanie do pełna świeżej wody, poczekać, aż się wymiesza i znów połowa objętości. W taki sposób w rzeczywistości nie będzie wymienione 100% wody, bo z każdą transza wylewamy część wcześniej doalnej świeżej. Nie bardzo widzę sens robić tego co tydzień, jeśli już, to doraznie w wyniku jakiejś tragedii, kiedy ratujemy życie zwierząt i potencjalne skutki niepożądane są mniej w tym momencie ważne. Najpierw ratuje się życie, potem zdrowie. Sole dostępne na rynku mają różny skład. Jedne mają wyższe parametry, niż naturalna woda morska, co fajnie działa przy standardowych podmianach 20% bo pozwala uzupełnić braki "zjedzone" przez organizmy w akwarium. Inne mają skład zbliżony do wody morskiej, a do uzupełniania braków służy balling lub inne mikstury. Wszystko zależy od tego, co kto ma w akwarium i ile, jaka jest konsumpcja. Są sole dedykowane do fish only, które mają podstawowy skład potrzebny rybom, są też sole zbliżone do NSW (natural sea Water), gdzie akwarysta ma największe pole manewru przy koralowcach, bo sam decyduje, ile czego suplementowac i są też dla SPS, które mają "bogatszy" skład, który ma zwykle wyższe KH i więcej pierwiastków, niż woda w oceanie, wtedy potrzeba mniej suplementów, niż przy stołach zbliżonych do NSW, ale trzeba być czujnym, kiedy przychodzi potrzeba ratującej życie dużej podmiany, bo może wystąpić spory skok parametrów. Gdybym była zmuszona ratować życie robiac podmianę w okolicach 100%, to wolałabym mieć w pobliżu sól zbliżona składem do NSW. W przypadku, gdy żadne życie nie jest zagrożone nie widzę sensu wymiany 100% objętości zbiornika. Raz, że to dosłownie słono kosztuje, dwa, po co fundować taki stres. Podmianę 10%, 20% czy 30% można zrobić w sposób zupelnie nie stresujący ryb czy koralowcow. Regularna wymiana co tydzień 100%, nawet w kilku transzach, zakładając, że ryzyko ponownego dojrzewania jest niewielkie, bo bakterie siedzą głównie w skałach, piachu, mediach filtracyjnych wydaje mi sie bez sensu w zbiornikach stabilnych.
-
Odstaw w trochę ciemniejsze miejsce i odczekaj kilka dni. Sprawdź tez, czy się nie przegrzewa. Znajomy miał podobny efekt, jak prześwietlił fito, ale kilka dni w polcieniu pomogło. W przypadku mieszanek fito im więcej światła, tym bardziej żółte się robi. U mnie stoi przy oknie od wschodu, a i tak w lecie ma bardziej żółte zabarwienie. W zimie, gdy ma mniej swiatla jest ciemnozielone. Nie wiem, czy nie palne głupoty, ale chyba mi się gdzieś obiło o oczy, że bruzdnice w fito stają się dominujące przy zbyt dużym oświetleniu a zanikają te zielone kultury. Dodam jeszcze, ze tamto fito poszło w kibel, za późno się dowiedziałam, że smugi to norma przy monokulturze nannochloropsis. Udało mi się kupić taką mieszankę kultur, jak wcześniej miałam i teraz mi super rośnie przy oknie.
-
Chrysus absolutnie nie do tego litrażu. Ryba rośnie duża, jak każdy wargacz jest ruchliwa i skacze. Mam Chrysusa już wielkiego w 750l, nie wyobrażam go sobie w mniejszym akwarium, niż 300 litrów. Żadnego wargacza nie wyobrażam sobie w tym litrażu, te ryby potrzebują dużo miejsca. Do pilnowania ślimaków nagoskrzelnych mógłby być mandaryn, ale musiałby mieć dużą ilość skały bogatej w życie, dojrzalej. Najlepiej taki, który przyjmuje mrożonki. Taki litraż, jeśli zbiornik miałby 50 cm wysokości fajnie by się nadawał dla koników i igliczni. Ale to raczej dla bardziej doświadczonych akwarystów. Z mniejszych rybek polecam babeczki z rodzaju nemateleotris (albo te popularne, jak decora czy magnifica, albo jak chcesz coś extra to helfrichi) , mała zagiewke na przyklad Cirrhitichthys falco, może też być kilka małych apogonow parvulus (ale to delikatne rybki, raczej dla kogoś doświadczonego). Może być też pseudochromis fridmani, piękna fioletowa rybka i pływa w toni. Plus jakas mała babka kopiąca w piachu. Do tego wszelkiej maści ślimaki, jakiś krabik grzeczny. Na przyklad neopetrolisthes oshimai, do tego krewetka czyszcząca. Możesz też kupić jakieś blazenki premium, jeśli zwykle ocellarisy Ci się nie podobają. Nadają się też ślizgi, możesz poszukać z rodzaju ecsenius albo meiacanthus.
-
Mam kilka pytań, żeby zawezyc wybór. To twój pierwszy morszczak? Planujesz też koralowce? Będzie piach? Wysoka korona lub siatka? Jakie konkretnie wymiary zbiornika?
-
Czyli wychodzi na to, że akwarium gatunkowe z samą mureną nie przyniesie właścicielowi zbyt wiele frajdy. Ryba praktycznie nie pływa w dzień, malo kontaktuje się z właścicielem, w dodatku podczas nocnych wędrówek może niszczyc koralowce. Tak mi się właśnie wydawało. Ona może być bardzo ciekawym dodatkiem do zbiorników, gdzie pływają inne ryby, których nie jest w stanie pożreć. Toleruje innych mieszkańców, jeśli zajęli terytorium przed nią, lub takich, których nie może zjeść, jak skrzydlice czy kosterowate. Tu mi się nasuwa zbiornik fish only, ewentualnie z miekkimi koralowcami, które wrrosły w skale. Około 600l na jedną murene i dwie małe karłowate skrzydlice lub 700-800l na jedną murene i ze trzy skrzydlice albo dwie miniaturowe skrzydlice i dwa pokolce, albo jakieś kosterowate lub ze dwa lub trzy większe wargacze. Murena plus skrzydlice lub kosterowate się dogadaja, mogą też być jakieś pokolce albo szybkie wargacze, konfiguracja zależy od wielkości akwarium. Małe, powolne.ryby, albo krewetki mogą stać się pokarmem mureny. Wydaje mi się, że parka blazenkow mieszkających w ukwiale też powinny dać radę przy w miarę spokojnej murenie. Dla samej mureny w małym zbiorniku raczej nie warto budować zbiornika, ktory ma być jedyny w domu. Ona może byc raczej ciekawym dodatkiem, niż jedyną atrakcją. Mam niewielki zbiornik z rawką błaznem, to zwierzę jest też nieufne. Niby je z reki, reaguje też na pukanie w szybe, co odbiera, jako wezwanie do posilku. Czasem tez widzę, jak w dzień sobie biega, ale trudno by mi było być zadowolona w pełni, gdyby to był mój jedyny morski podopieczny. Kontakt jest ograniczony na tyle, ile ona go chce. Podczas gdy moje babki, wargacze czy pokolce w 750 wręcz domagają się interakcji. Choć są najedzone nadal pływają za mną i szukają kontaktu. Myślę, że sama jedna murena moze Ci tego nie dać.
-
Podepne się pod temat. Kiedy szukałam kilka lat temu akwarium 200-300l trafiłam na sprzedającego, który w akwarium 200l trzymał murene gwiezdzista i chciał sprzedać całość, z życiem i sprzetem. Ostatecznie zrezygnowałam między innymi z powodu mureny, choć nie była ona głównym powodem. Wlasciciel mówił, że ryba jest grzeczna, głównie siedzi skryta w skałach, wypływa do zarcia, mimo sporych rozmiarów nie wykazywała agresji w stosunku do właściciela. Jednak zniknęła mu mała babka. Wtedy uznałam, że to całe dobrodziejstwo inwwntarza jest nie dla mnie, dopiero raczkowalam w akwarystyce morskiej i bałam się, że nie znajdę chętnego na te murene w jeden dzień. Teraz po kilku latach sama mam ochotę na murene, to fascynujące zwierzęta, choć dość skryte, podobno mało je widać w akwarium w dzien. To raczej nocne stworzenia. Mam zbiornik tylko 750l i babki, które uwielbiam i obawiam się, że mogłyby zostać pożarte przez murene, dlatego opieram się pokusie i postawiłam na pokolce i wargacze. Mam też babkę pholidichtys leucotaenia. Bardzo fajna ryba, choć to babka, to bardzo przypomina wyglądem murene. Ma długie, obłe ciało, jak murena, ale po pyszczku widać, że to babka. Murena, jako jedyny okaz w zbiorniku może być rozczarowaniem z powodu skrytego stylu życia. W sklepach widuje je zawsze schowane w rurze pcv, tylko kawałek pyska lub ogon wystawał. Nigdy nie widziałam, żeby pływały sobie swobodnie w toni. Wydaje mi się, że to z powodu ich skrytej natury, niż ze stresu, ale jestem bardzo ciekawa opinii właścicieli muren. Może potrafią się przyzwyczaić do opiekuna i wychodzić z kryjówki, gdy go widzą? Większość moich morskich rybek biega za mną krok w krok. Gdy tylko mnie zobaczą, logują się przy szybie, jedzą z ręki, są bardzo towarzyskie. U moich słodkowodnych pupili nie widzę żadnych objawów przywiązania, może tylko u neonow trochę. Ale to raczej brak lęku i potrzeba jedzenia, niż chęć kontaktu. U morskich ryb widze nie tylko brak lęku czy zainteresowanie okazja do jedzenia, widzę, że część z nich jest zaciekawiona po prostu mną. Nawet najedzone jak bąki pływają krok w krok, gapią się w oczy. Nurkowalam w Egipcie i sporo ryb podplywalo pod twarz, pewnie z czystej ciekawości. Były bardzo blisko, nie próbowały atakowac, nie przybierały barw "wojennych". Czy murena potrafi nawiązać taki kontakt z opiekunem? Czy odpowiednio karmiona nie będzie pozerała współlokatorów? Jakie gatunki muren są najbardziej kontaktowe i najmniej skłonne do polowania na wspołlokatorów?
-
@=Fresz= bardzo fajny film! Jestem chętna na ślimaki dla rawki, populacja turbo mi spadła i Habibi rzadko już dostaje ślimaka na obiad. Daj znać PW, zapłacę za ślimaki i przesyłkę. Bardzo mnie dziwi ogrom mysis i kielzy w akwarium Rawki. Nie daję tam fitoplanktonu, bo nie ma tam zzbyt wielu koralowców ani innych filtratorow, ale nigdy dotąd w żadnym akwarium nie widziałam w biały dzień takich gęstych chmar tych drobnych bezkręgowców. Bezczelnie pływają i biegają "stadami" w biały dzień. Coś niesamowitego. Mam też zbiornik 100L z algami, tam nikt nie mieszka, prócz dzikiej krewetki pistoletowej, ale tam takie chmary małych bezkręgowców się nie pojawiają. Może dlatego, że ja tego zbiornika nie karmilam. Żył sobie sam, jakby w zamkniętym ekosystemie. Od jakiegoś tygodnia zaczęłam dawać kosteczkę mrożonki raz na dwa- trzy dni, może zaczną się tam też mnożyć mysis i kiełże, jak u rawki. Byłoby fajnie, bo mam zarezerwowane plawikoniki i tam bym je chciała hodować. Przydałby się takie chmary żywego pokarmu. Minus jest taki, że jest tam sporo wieloszczetów. Nie wiem czym dotąd żyły, ale przeżyły razem z krewetka pistoletową. Ta krewetka już kilka lat w tych skałach żyje i strzela codziennie. Chyba już jest dość stara. Myślę, że to ona i wieloszczety ograniczają populację mysis i kielzy. Krewetkę bym chciała zostawić, tylko wieloszczety trzeba przetrzebic, nim koniki przyjdą.
-
Rawka ma się dobrze. Wydaje mi się, że urosła, ma apetyt. Kiedyś dawałam jej pół kostki mysis, teraz całą. Ale brakuje mi już żywych ślimaków, to może dlatego. To dosc nieśmiałe zwierzę, ale często ja widuje poza norka. Trudno sfilmować. Kiedy mnie widzi, to nie ucieka, ale kiedy mam telefon w dłoni, to wtedy się boi i zmyka. Na pewno urosła, 2 moze 3 cm. Mimo braku kompletnej wylinki jej pancerzyk wydaje się zdrowy, barwny, błyszczący. Od dawna nie ma dnia, żeby się ukryła, codziennie przychodzi zabierać pokarm podawany z moich gołych palców. Codziennie tak jej podaje, gołymi palcami na pół zamrożona kostkę mysis. Juz kilka tygodni minęlo, kiedy ostatni raz mnie uderzyła w palec. W jej akwarium jest ogromna ilość mysis i kielzy. W żadnym zbiorniku dotąd nie widziałam aż takiej ich chmary. Są wszędzie, na szybach, piachu, na skałach, na czysciku. Dojadają resztki po rawce, a ona na nie nie poluje. Są chyba dla niej za małe. Bardzo ciekawe zjawisko
-
Dziękuję za ten film! Nie trafiłam dotąd na do dokumentacje wylinki u rawki. Bardzo ciekawy.... Wychodzi na to, że wylinka u rawki to dość szybki szpil. Minuta czy dwie i po zawodach. Może jednak zjadają swoje wylinki? Słyszałam, ze słodkowodne kraby czy krewetki mogą tak robić, ale dotąd nie zauważyłam takiego zjawiska u swoich słonowodnych podopiecznych. Dziękuję jeszcze raz film, może coś przegapiłam
-
Dotąd nie zauważyłam, by któryś z moich skorupiaków zjadał swoją wylinkę. Miałam i kraby i krewetki. Wylinki zawsze gdzieś byly albo w całości, albo zdefragmentowane, ale nigdy nie miałam wrażenia, że czegoś brakuje. Nie potrafię ani potwierdzić, ani zapezeczyć, że wylinki były zjadane. Przy rawce mam pierwszy raz wrażenie, że wylinka nie jest kompletna, to duże zwierzę. Być może zjadła resztę pancerza, ale datad takiego zjawiska u innych zwierząt nie zauważyłam.
-
Ja nie popadam w "deprechę". Obserwuję i analizuje na swój babski rozum. Zachowuje ostrożność, używam rękawiczek, wychodzę z domu tylko, kiedy muszę wyjść, ale nie panikuję. To nie wojna czy okupacja, tylko od nas samych zależy, czy my i nasi bliscy ucierpimy, czy nie. Nie napisalam dokladnie tak, jak mówisz. Wybrałeś jeden element z listy: W wielu krajach umierają zarażeni wirusem lekarze, policjanci, pielęgniarki, krematoria nie wyrabiają, brakuje łóżek, sprzętów ochrony osobistej, respiratorów, karetek. Wrzuciłam informacje do jednego worka covid-19, bo takie sygnały można przeczytać w sieci. Nie miałam na myśli, że to wszystko występuje na raz i we wszystkich krajach dotknietych wirusem. Każdy z krajów dotkniętych covid-19 mierzy się z różnymi problemami, a jeśli chodzi o krematoria, to problem był podnoszonymi na pewno w Chinach i w Hiszpanii. Nie wymienię aż 10 krajów, które akurat z tym jednym roblemem się mierzyły. Mogłabym do tej listy dołożyć śmierć księży, którzy do końca wierzyli, że modlitwa odpędza wirusa, albo zwierząt, które zostały zabite albo celowo przez ludzi ze strachu (była przez jakiś czas w sieci pieczona plotka, że psy czy koty mogą przenosić wirusa na ludzi) albo pośrednio, bo właściciel poszedł do szpitala, a zwierzęciem nie miał się kto zajac. Zapytasz może, w ilu krajach wystąpił problem z pogromem księży czy zwierząt. Nie wiem. O Włoszech słyszałam, że zmarło ponad 50 księży, w Polsce słyszałam chyba o dwóch, co do zwierząt, to też nie wiem gdzie i ile ich straciło życie przez wirusa. Słyszałam o przypadku w Polsce, gdzie ktoś prosił o uśpienie psa, po czym za jakiś czas przyniosl do tej samej lecznicy martwego psa prosząc o utylizacje ciała. Niby sam nawinął się pod siekierę podczas rąbania drewna. Ten post posłużył za apel, aby nie zabijać zwierząt. Nie jest moim celem udowadnianie komukolwiek czegokolwiek, chciałam sie jedynie podzielić z Wami tym, co mi się nasuwa na myśl i poznać Wasze opinie. Może moje przypuszczenia są niesłuszne, zbyt laickie, dlatego odpuszczam sobie już ten temat. Nie jestem matematykiem, statystykiem, nie mam żadnych podstaw, by cokolwiek podwazac czy udowadniac. Puście proszę moje hipotezy w niepamięć
-
Koniki nie zjedzą berghii. U mnie nawet wargacze berghii nie ruszały. Pewnego dnia ruszyłam czyscik, żeby przetrzeć szyby, okazało się, że była na nim berghia i uleciała w ton. Każdy z wargaczy natychmiast zauważył cel, podplynal i odpłynął. Mam 3 wargatki: 2 cirrhilabrus i jednego Chrysusa. Nie ruszyły ślimaka, odpłynęły. Podobnie zareagowały pokolce, ruszyły do ataku, zrezygnowały. Jedynie borsuk skubnal, ale nie zjadł, odplynal. Ślimaczek w miejscu słabszej cyrkulacji opadł na dno i nie niepokojony przez nikogo "poszedl" sobie na skalna konstrukcje. Miałam dżunglę aiptasii, w kominie wyrosły sztuki wielkosci dloni powiedzmy ośmiolatka. Byłam w szoku, kiedy z "żołądka" aiptasii wytrzasnelam taka rybkę, jak dorosła meiacanthus atrodorsalis. Próbowałam brzydala, próbowałam krewetek, próbowałam też berghii, na nic. Jednak ponownie tych ślimaków sprobowalam, ale najpierw je rozmnozylam i wpuściłam więcej sztuk. Przez pierwsze tygodnie nic się nie działo. Te ślimaki w pierwszej kolejności zjadają najmniejsze aiptasie, potem biorą się za większe, najchętniej grupą. Dlatego radzę, kup 3 sztuki, rozmnóz, potem wpuść z 10 sztuk. Koniki ich nie rusza, koniki lubią słaby przepływ wody, co berghie też docenia. One slabo się przysysają do podłoża, większy prąd wody potrafi je zdmuchnac. Ich siła tkwi w grupie. Kup 3 sztuki, rozmnóz, wpuść z 10 i olej brzydala i krewetki. To nie jest dobre towarzystwo dla pławikonikow.
-
To oczywiście był sarkazm z mojej strony chodziło mi o to, że za czasów zwykłej grypy nie trzeba się było z lekarzami umawiać na telefon czy Skype, tylko szło się do przychodni i siedziało w poczekalni z zasmarkancami kaszlacymi w twarz. Lekarze też bywali zasmarkani i nikt nikogo z tego powodu nie sadzał na 2tygodnie na kwarantannie. Żaden lekarz nie dawał L4 , kiedy nie było słychać w płucach niczego dziwnego i nie było gorączki. Teraz wszyscy są podejrzani i wysyłani na kwarantannę. Kto może, pracuje zdalnie, reszta się dezynfekuje, chodzi w maskach, nie podaje ręki na powitanie nikomu, a ludzie i tak umierają, z każdym dniem coraz więcej. Śledzę statystyki codziennie i uważam, że pomimo tego, że rosną z każdym dniem, to i tak są mocno zaniżone. Cały ten mój wywód miał mieć tylko jeden przekaz: statystyki covid-19 są do d*py. Statystyki grypowe pewnie też były do d*py, bo mało który lekarz robił testy na grypę. Cześć przyadkow poszła na konto przeziębienia, a część niesłusznie została zdiagnozowana, jako grypa. Choćby moja mama, ze dwa lata temu. Dostała gorączki. Zdiagnozowano grypę, pomimo braku innych jej standardowych objawów i nie wiedzieć czemu podali antybiotyki. Stan mamy się pogarszał. Koniec końców mama trafiła do szpitala, okazało się że winna była wątroba. Gdzie mama ostatecznie "wylądowała" w statystykach, tego nie wiem, ważne że w końcu trafili z diagnoza i leczenie przywrocilo mamę do formy. Dlatego nie wierzę w te liczby. Widzę tylko efekt pokazywany w mediach i na prywatnych kanałach yt. W wielu krajach umierają zarażeni wirusem lekarze, policjanci, pielęgniarki, krematoria nie wyrabiają, brakuje łóżek, sprzętów ochrony osobistej, respiratorów, karetek. Braki towaru w sklepie były co prawda chwilowe, byl to efekt paniki, teraz oprócz kolejek przed sklepem nie można narzekać na brak papieru toaletowego. Może czegoś teraz przed świętami akurat brakować, ale to normalne, co roku tak jest, że pewne towary szybciej schodzą, mimo wszystko jest co jeść i czym tyłek podetrzeć. We Włoszech śmiertelność bardzo powoli spada. Albo już nie nadążają testować i liczyć, albo faktycznie są już na trendzie malejącym, w Hiszpanii chyba mają szczyt, ale w USA rośnie na potęgę i będzie rosło dalej. To wielki kraj. Chińczykom nie wierzę, że tak nagle, jak przeciąć maczeta spadła im ilość zakażeń i śmiertelność, tym bardziej, że ponoć poluzowali śrubę. W kraju tak mocno zaludnionym taki nagły spadek? Na chłopski rozum krzywa powinna spadać bardzo powoli. Nie wierzę w te wszystkie statystyki. Nie są kompletne. Shit in, shit out.
-
Brzydal nie załatwi tematu. Poskubie je tylko, pochowają się i że stresu puszcza dużo zarodników, a i konikom będzie wyżeral pokarm. Albo berghie, tak, jak opisałam Ci w innym temacie, albo postaw nowy, sterylny zbiornik na nowej suchej skale i po dojrzewaniu przenieś same plawikoniki. To bardzo spokojne i flegmatyczne zwierzaki, potrzebują się zakotwiczyć, aiptasia może je poparzyć, a w razie młodych to wiadomo... Zje maluchy u mnie ogromna aiptasia w kominie złapała i połknęła dorosła meiacanthus atrodorsalis. Rybka z 8 cm... ruchliwy i energiczny ślizg, więc jakie szanse ma taki spokojny konik, jeśli aiptasia będzie duża? Brzydal te aiptasie tylko poszarpie, nie zje całych i one odrosną, jak tylko pozbedziesz się brzydala.
-
Właśnie nie wiem. Myślałam, ze kiedy brakuje jodu, to zwierzak w trakcie wylinki umiera. A ona wydaje się w dobrej formie. W 750l nie dostarczam codziennie jodu, rzadko to robię. Rzadko także robię podmuanki, a krewetki linieją bez problemów. U Habibi robię podmiany też raz na czas, a jod ponoć błyskawicznie się rozkłada i zgodnie z tą teorią powinien być dozowany regularnie. U rawki jest milion kielzy i mysis, one też linieją i regularnie widzę pływające pancerzyki, pomimo tego, że nie dozuje tam jodu. Gdyby czegoś brakowało do wylinki, to kiełże i mysis by tez schodziły. Cos mi w tej teorii nie pasuje. Nigdy dotąd u żadnego kraba czy krewetki, a miałam sporo gatunków, nie zauważyłam częściowej wylinki. Zawsze kompletny pancerzyk, który z czasem się rozpadał. Tylko Rawka mnie tak zaskoczyła. Nie, to nie jest możliwe, żebym nie zauważyła w zbiorniku reszty pancerzyka. Rawka mieszka sama w 50l, to bardzo duży zwierzak. A w 750 l mam tylko lysmata amboinensis i lysmata debelius, to mikrusy w porównaniu z Rawką, a i akwarium ponad 10x większe, a pancerzyki widzę kompletne. Czasem już rozczłonkowane, ale raczej są wszystkie "puzzle". Nigdy też się nie zdarzyło, oprocz pierwszych dwóch tygodni, żeby Rawka nie wyszła na kolację. U tak dużego zwierzaka mogłoby się zdarzyć, że na czas wylinki nie pojawiłaby się dzień czy dwa, ale ja ja widzę codziennie, bo codziennie karmie ja z ręki. Czy to możliwe, że ona potrafi wymieniać tylko wybrane fragmenty pancerza? Jakiś czas temu znalazłam obydwie"rekawice bokserskie" razem z częściani odpowiadającymi ludzkim przedramionom, część odpowiadającą okolicy "karku" i jeden element ogona, a kilka dni temu same "rekawice". To najbardziej zużywająca się część ciała, więc one mnie akurat nie dziwią. Ale dlaczego wcześniej pozbyła się tylko kilku części pancerza, które chyba się nie zużywają?
-
Habibi ok. Powyrywała wszystkie makroglony i powtykala je między szczeliny w skałach. Dalej je z reki, porywa jedzenie szybko i ucieka do norki. Ciekawi mnie brak pełnej wylinki, do tej pory jej nie przeszła, zrzuciła jedynie kilka elementów pancerzyka.
-
Im bardziej wirus rozwija sie w Polsce, tym bardziej ludzie sobie folguja. Matki wychodzą z maluchami na dwór, te krasnale, ledwo chodzące rączkami dotykają wszystkiego, ławek, śmietników. Matki siedzą obok siebie, czasem na ławkach na przeciwko, ale dzieci biegają gdzie chcą. Ludzie już mają dość siedzenia w domach, jest piękna wiosna, ciepło. Zblizaja się święta, ludzie okupują sklepy. Po świętach krzywa zachorowań i śmierci pójdzie pewnie ostro do góry. Ciągle gdzieś słyszę, że to niepotrzebna panika, że zwykła grypa co roku zabiera więcej istnień, niż covid-19 zabrał dotąd. Nie rozumiem, dlaczego w takim razie krematoria w krajach, w których transmisja wirusa jest najszybsza nie nadążają z "utylizacją" zmarłych, dlaczego lotniska przerabia się na tymczasowe przechowalnie zmarłych, dlaczego brakuje respiratorów i medycy są zmuszeni do selekcji chorych, którzy dostaną szansę na respirator i przeżycie tej choroby. Dlaczego brakuje lekarzy? Podczas "zwykłej grypy", która co roku się pojawia, nie słyszy się o lekarzach, którzy sami się zarazili, część z nich umarła, a część musi "odchorować", albo przejść kwarantannę w domu i nie ma komu leczyć chorych. Czy dotąd lekarze, którzy zachorowali na "zwykła" grypę, a czuli się w miare dobrze normalnie chodzili do pracy i leczyli ludzi? Chodzili sobie po oddziale onkologii, smarkajac w chusteczkę i kaszlac pomiędzy chorymi przygotowanymi do przeszczepu szpiku? Pediatra kichał na dzieci? Sprzętu ochronnego w Polsce pewnie zawsze brakowało, łóżek w szpitalach też, ale dlaczego teraz to jest tragedia, a przy "zwykłej" grypie, która podobno jest bardziej zjadliwa, niż covid-19 nie słyszało się o tym, że lekarze zakładają na siebie z braku laku worki na śmieci, nie przyjmowali z radością maseczek szytych przez randomowe szwalnie, nie potrzebowali przyłbic drukowanych przez dowolnego Kowalskiego, który ma w domu drukarkę 3D. Dlaczego?!! Od grudnia 2019, gdzie odnotowano w Wuhan pierwszy przypadek "dopiero" nieco ponad 1.5 miliona osób na całym świecie zachorowało na Covid-19, z czego zmarło niecałe 95 tysięcy ludzi. Grypa zabiera corocznie ponoć więcej. Zakładam, że te choroby nie nakładają się jakoś znacznie, przynajmniej w krajach, gdzie już wprowadzono zakazy i nakazy. Trudno się teraz zarazić zwykła grypa, kiedy siedzimy w domach, pracujemy zdalnie, gdzie się da, nauczyciel wysyła materiał mailem, ginekologowi wysyłamy zdjęcia narządów, sprzedawca w sklepie uzbrojony jest w przegrodę z plexy i maseczkę, a psychiatra leczy nas przez Skype, zamiast na kozetce. Dla mnie wniosek nasuwa się sam. Jak mawiają analitycy, shit in, shit out.Dane wejściowe są do pupy. Nie chce mi się wierzyć, że to zmowa ponad 200 krajów, które chcą nagle sterroryzować swoich obywateli fałszywym alarmem dla władzy, więc obstawiam, że rządy nie pokazują w tych statystykach całej prawdy. Zarówno chorych, jak i zmarłych z powodu covid-19 jest kilka, może kilkanaście razy więcej. Chiny bardzo oklamaly w statystykach, nie wierzę, że tak nagle spadła śmiertelność do kilku osób dziennie Wszyscy mniej lub bardziej świadomie kłamią. Nie robi się testów ludziom, którzy zmarli w domach, w zakładach opieki dla seniorów, ani tym, którzy zmarli w szpitalu, zanim pobrano materiał do testów. Nie robi się testów wszystkim osobom na kwarantannie. No tak... ale na zwykła grypę też nie robiło się testów. Pewnie statystyki "zwykłej" grypy też są zaniżone. Jednak nigdy wcześniej nie słyszeliśmy takich historii, że w szpitalach dokonywano selekcji pacjentów, którzy dostaną pomoc, że brakowało respiratorow i sprzętów ochrony osobistej, ani że krematoria nie wyrabiały. Więc dlaczego?
-
Berghie. Kupujesz 3 sztuki, sporo aiptasii gromadzisz w zbiorniku hodowlanym. To może być litrowy, plastikowy pojemnik, albo słoik. Nie trzeba napowietrzania, grzałki, skałek, nic, tylko woda z akwarium i aiptasie. I dolewasz odparowanej wody do kreski. Berghie tolerują szerokie widełki zasolenia i temperatury. Tam trzymasz berghie, aż złoża kilka pakietów jaj. Najlepiej, gdybys po złożeniu jaj przeniósł je do kolejnego pojemnika i poczekał na kolejne pakiety. Ja czekałam, aż z jaj się wykluły młode, ale możesz nie czekać. Dorosłe dajesz do akwarium, a w rezerwie masz jaja. Gdyby tym dorosłym coś się stało, to masz w rezerwie kolejne. Ja miałam na tyle aiptasii i nowych berghii, że sprzedawałam, bo mnożyli się ich za dużo. W końcu w akwarium brakło aiptasii, w hodowli miałam jeszcze jakieś uratowane berghie z głównego, kiedy już nie miały co jeść. Znajdowałam je nad ranem chodzące po szybach albo w sumpie. Miałam nawet osobny zbiornik do hodowli aiptasii, potem kupowałam aiptasie po ludziach, żeby mi nie padły maluszki, nim urosna. Po kilku tygodniach od znalezienia ostatniej berghii w akwarium pojawiło się znów kilka aiptasii, jakieś niedobitki, których ślimaki nie znalazly. Wpuściłam ostatnie dwie ocalałe berghie, załatwiły te niedobitki i już od roku żadnej aiptasii nie zauważyłam. Czysto. A myślałam, że nigdy się tego gówna nie pozbede. Za to wróciła plaga asterin.
-
Przyszlo, niestety zabaweczka dla dzieci. Cześć, która nazywają rewolwer jest krzywo przymocowana, plastikowy stoliczek sie ugina, niestabilny. Uchwyt na telefon to porażka, wąski, stawia duży opor przy rozciąganiu, bałam się, że wyłamie ramiona, kiedy prólwałam wcisnąć telefon. Zrobienie fotki to katorga, Xiaomi mi9 ma 3 aparaty, musiałam kombinować który do czego, trudno trafić w środek okularu, bo uchwyt źle trzymał telefon, obiektyw aparatu nie przylegał do otworu przystawki. Przy zwiększeniu 800x nawet coś tam widać, choć faktycznie trudno jest ustawić ostrość, czasem pomagało lekkie ucisniecie stoliczka palcem. Tandetka. Jak uda się oddać, to oddam Pierwsza fota przy powiększeniu x800 druga chyba x40. W rzeczywistości było widac wyraźniej, choć nie była to "żyleta", aparat miał problem zlapac ostrość.
-
Hej, widzę, że sprzedajesz akwarium. Przesiadka na większe, czy koniec z tym hobby?
-
Zlot Ustroń 2020 maj 8-10 ankieta wirus
Nik@ odpowiedział Alfik1980 → na temat → Zloty, spotkania...
Oddałam głos za przełożniem na wrzesień, ale jest mi obojętne, może być też sierpień. Jeśli się nie uda przełożyć na ten rok to może byc na kolejny. Nie chce żądać zwrotu zaliczki. Pewnie im teraz bieda w oczy zagląda, a ja bez tych moich 90 zeta przeżyje Mam jednak nadzieję, że uda nam się w tym roku spotkać, albo chociaż w następnym. Jak się nie uda, to niech potraktują moja zaliczkę, jako darowiznę. Nie chcę jej zwrotu. -
Ja niestety już zamówiłam ten z mojego linka, ale z zakupu przez internet można przeciez zrezygnować w ciągu 14 dni. Nie będę teraz szastać hajsem, bo w dobie pandemii nie wiadomo, co będzie jutro... Przetestuje, czy da się coś zobaczyć i pstryknąć fotę lub zrobić film moim glupim Xiaomi. Jak będzie do pupy, to oddam ten sprzet. W slodkim akwarium zaryzykowałam z chińskim filtrem za około 150 Zeta, o dziwo jakoś się sprawdza, dość cichy i nic się jeszcze nie polamalo, a już z rok czasu pracuje. Czasem po czyszczeniu trochę przeciekal, wystarczyło poprawić koszyki i olejem posmarować uszczelkę. No zobaczymy, jak sprzet dojdzie, to na pewno dam w tym temacie recenzje. Z lampami Chinkami miałam pół szczęścia, ta starsza bez sterowania pracuje ze dwa czy trzy lata bez zarzutu, nowsza ze sterowaniem coś padła. Może da się naprawić, podejrzewam, że ryby nachlapaly wody do środka i coś się tam zwarlo. Pokolce i wargacze bardzo chlapią
-
Ten delikwent z mojego linku ma te przystawkę w cenie https://www.astrozakupy.pl/bresser-mikroskop-biolux-student-national-geographic-40x-800x/2422/ Brać?
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 232