-
Liczba zawartości
5 558 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Kalendarz
Blogi
Articles
Member Map
Sklep
Zawartość dodana przez Nik@
-
Dobrze by było wiedzieć, czy irdis w ciągu dnia wychodzi. Póki nie znalazłeś zwłok to jest nadzieja, że rybka zyje. Pokaż fotkę, jak wygląda ta moskitiera. Jest owinięta na jakiejs sztywnej ramce? Aaa, sprawdzałeś w kominie? Co do kompatybilności, to zależy to też od wielkości terytorium, od tego, w jakim wieku/wielkości są ryby już mieszkające w akwarium, a w jakim ta nowo wpuszczona. Podam przykład ryb, które są niby kompatybilne (znajomy miał kilkanaście wargaczy w akwarium chyba niecałe 700l i zawsze do niego dzwoniłam, zanim kupiłam wargacza) Miałam cirrhilabrus exquisitus, już dojrzałego i chciałam dokupić cyanopleura. Mówił, że u niego te ryby się dogadują bez problemu po jakichś początkowych przepychankach. Kupiłam cyanopleura, w sklepie internetowym z dostawą PKP. Przyszedł maluszek. Od wpuszczenia exquisitus go gonił, żeby zabić. Dzwonię do kolegi, co robić. Mówi czekaj, obserwuj, może się agresor uspokoi, kiedy przywyknie, te gatunki mogą żyć razem. Maluch na szczescie trafil się jakiś alfa, byłam pod wrażeniem, z jaką "przemyślaną" taktyką i uporem on walczył o swoje miejsce w tym domu. Byl niesamowicie szybki, sprytnie znajdował kryjówki, w których większa ryba nie mogła go dopaść. Kryjówki są bardzo ważne. Wykorzystywał chwilę nieuwagi podczas karmienia i dawał radę sobie pojesc, kiedy agresor też był zajęty łowieniem pokarmu. Nigdy nawet kawałka płetwy nie stracił, choć był o połowę mniejszy. Teraz jest większy od agresora, nie mści się jednak na nim. Wystarczyło mu, kiedy w końcu go spacyfikowal, a exquisitus miesiącami nie odpuszczał i co jakiś czas próbował jeszcze odzyskać władze Oczywiście mówię o zupełnie innych gatunkach, niż Ciebie interesują, Ty o halichoeres, ja o cirrhilabrus, ale te rybie relacje mogą być podobne w ramach danego rodzaju. W pierwszej kolejności sprawdź więc, czy ryba pojawia się w dzień. Jeśli się pojawia, to czy jest atakowana. Wargacze tak, jak babki, bardzo łatwo schodzą ze stresu w ciągu pierwszych kilku dni od wpuszczenia, choć trafiają się także takie niezłomne, jak mój cyanopleura. Ale ogólnie mają delikatna psychike. Ryba może w sklepie wyglądać idealnie, pływać żwawo, pobierać pokarm, a po przeniesieniu do nowego domu nie wytrzyma stresu i pada, albo kończy na podłodze. Gdyby padła, to raczej znalazłbyś jej ciało, więc jest szansa, że zyje.
-
Z wargaczami trzeba uważać, nie wszystkie są kompatybilne. Obserwowałes, czy nie jest atakowany? Inna rzecz, czy jesteś w domu także w środku dnia, czy może rano wychodzisz a wracasz wieczorem? Bo może być tak, że wychodzisz zanim ryba "wstanie" a kiedy wracasz, to ona już "idzie spać". Kiedy mój chrysus był mniejszy czasem nie widziałam go kilka dni, kiedy później wracałam do domu i też się martwiłam, ale w weekend wyłaził. Teraz jest dorosły i idzie w piach dopiero, jak mu się znudzi pływać, nawet dlugo po zgaszeniu światła (mam nocne światełko). Są dostępne różne tablice kompatybilności ryb, wklejam pierwsza z Googla, jaka się podpowiedziała i wychodzi na to, że chrysus z ursusem mogą się nie dogadać. Ale są tylko 4 głosy, więc to za mało, aby uznać to za normę. Polecam poszukać innych tablic z większą ilością głosów. http://www.marinecompatibilityguide.com/halichoeresiridis/halichoereschrysus
-
A mnie YT proponuje ciekawe filmy, nie wiem, skąd wie, co mnie interesuje. Nie są to propozycje monotematyczne. Ale google już nie jest takie mądre. Szukałam opon, kupiłam je w sklepie internetowym oponeo, katował mnie reklamami tych opon jeszcze kilka tygodni. Nie zgadzam się, że producenci są niewinni. To oni produkują za wielkie puszki, bo uważają, że my chcemy być oszukiwani. Kiedyś wszystko było pakowane w szare torebki i nikt nie wybrzydzał. Oczywiście, że ładniejsze i większe opakowanie kusi wzrok, ale potem jest zawód, że wielkie pudło, a produktu śladowa ilość. Teraz świadomość ludzi się zmienia, już się uczą, że z pięknej miski z odrobiną zupy się nie najesz. Wiedzą też, że muszą segregować smieci. Dla tych, którym jeszcze zależy na pieknych i wielkich opakowaniach nie warto niszczyć planety. Gdyby powstały regulacje prawne dla producentów z całego świata, odnosnie opakowań, to wszyscy musieliby się dostosować, konsumenci równiez, bo niczego innego nie mogliby kupić na rynku. Zakaz słomek czy darmowych reklamówek to tylko kropla w morzu. Ja cały czas uważam, że plastik nie jest zły, byłby bardzo dobry, gdyby był w całości przetwarzany. Plastik można przetwarzać wielokrotnie, drewno już nie. Ze zużytego drewna może jeszcze powstać papier makulaturowy, część zużytych kartonów też można jeszcze przetworzyć raz, może dwa. Fakt, co się nie przetworzy to przyroda wchłonie i zużyje, jednak lasów mamy coraz mniej. Jak nie pożary, to wycinka pod rolnictwo czy nowe osiedla. Każde drzewo mniej, to jedno siedlisko dla ptactwa, wiewiórek czy innych zwierząt mniej. Co do ocieplania się klimatu, widziałam dziś filmik o tysiącach ugotowanych małży, nie pamiętam, gdzie to się wydarzyło. Woda stała się dla nich zbyt ciepła, masa muszli cuchnących od gnijących szczątków lokatorów została wyrzucona na brzeg
-
Artemia, mysis, unimix morski, ikra homara. Suche daje z tropicala, af nie podaje żadnego pokarmu. Na początku nie bardzo sobie radzil z łapaniem pokarmu, ale znajdował sobie sam ślimaki osiadłe, zostały po nich tylko same rurki, potem wcinał robaki piaskowe. Dość często ma o kilka kropek, tylko na płetwach, nigdy na ciele. Nie jest to ze stresu, bo rybka zawsze jest żolciutka, wcina z ręki, niczego się nie boi, wręcz muszę uważać, jak macham czyscikiem. Bardzo lubi ten zezkrobany z szyb osad i prawie pod ostrze mi włazi
-
Glon do identyfikacji i metody jego eliminacji
Nik@ odpowiedział SpCn85 → na temat → Rośliny morskie - glony, makroglony
Wiem, że rwać to mordega, ryzoidy się bardzo mocno wczepiają w skale, a są na tyle słabe, że przy próbie wyrwania bardzo łatwo się przerywają, więc walka mechaniczna prawie nie ma sensu. Dlaczego prawie? Bo starając się usuwać to, co się da, zmniejszasz tempo rozrastania się na kolejne powierzchnie. Ale trzeba rwać z wyczuciem, po jednym "pędzie", bo jak się to poszarpie i fragmenty polecą w ton, to czepią się w innym miejscu. Ciężka sprawa, nie wiem, czy mithrax to ruszy, nigdy nie miałam tego w głównym akwarium. Miałam w sumpie, sama to włożyłam do refugium, ale kiedy się przekonałam, co to za cholerstwo, to wyjmuje, jak tylko gdzieś miedzy innymi glonami zobaczę. Tępię to do dzis, choć u mnie jest znacznie łatwiej, bo oplatuje to tylko inne glony i udaje mi się wyciągać bardzo długie fragmenty, więc coraz rzadziej to widuje. Jeśli jest taka możliwość, to na Twoim miejscu wyjełabym skały tym zaatakowane, zalała solanka o bardzo niskim zasoleniu żeby zmusić mieszkańców, jak kiełże, ślimaki, wieloszczety, czy wezowidla do opuszczenia domu (ewentualnie skala do suchego wiadra, na 5 minut wystawiona na powietrze, wlać trochę solanki mocnym strumieniem, skale przenieść do następnego wiadra, co z niej wylecialo żywego do sumpa, potem znów na kilka minut na powietrze i tak kilka, kilkanaście razy, aż uda się większość mieszkańców ewakuować) , po czym skala do wrzątku, potem porządne płukanie w solance z podmiany z silną cyrkulacja (bo pewnie nie wszyscy lokatorzy wyjdą i część zostanie tam ugotowana) i glon już nie powinien wrócic. Chyba, że zdążył się już na innych skałach czepić. Zastanawia mnie też, dlaczego masz tak mocno zielone szyby, nigdy nie widziałam tak gęstego nalotu, najwyżej futro z włochatych glonów przy dojrzewaniu. U Ciebie to wygląda, jak pokryte zielonym tynkiem. -
Glon do identyfikacji i metody jego eliminacji
Nik@ odpowiedział SpCn85 → na temat → Rośliny morskie - glony, makroglony
Dla mnie to na 99 % caulerpa brachypus, chyba najgorsza z caulerp, bo nie da się jej usunąć mechanicznie w całości i odrasta z najmniejszych fragmentów. Rośnie bardzo szybko i jest wyjątkowo żywotna. Widzę, że masz tam iglicznię, a z tego, co czytałam percnony mogą być niebezpieczne dla małych ryb. Iglicznie są dość powolne, więc ja bym nie ryzykowała. Możesz pokazać cały zbiornik? Porasta wszystkie skały, czy tylko część? Edit: to na pewno nie jest prolifera. -
Trudno powiedzieć, czy to Rawka błazen, czy inna, czy jeszcze mloda, czy już dorosła, tylko mniejszy gatunek. Nie widać na filmie dokładnie ubarwienia, oczu i innych szczegółów. Czy ma młotki, czy szpikulce? Odnóża są żółte albo zielone, a rawki błazen, które ja widziałam mają raczej czerwone odnoza. Według Wikipedii Rawka błazen może mierzyć 3-18 cm, bardzo duże widełki, jak na jeden gatunek. Przydałoby się jakieś lepsze ujęcie, z dobrym światłem. Ale skoro jest taka mała, to może na początek chociaż z 20 litrów? Jeśli urośnie, to najwyżej powiekszysz jej zbiornik. Moja ma tylko kaskadę i grzałkę, nic więcej. Może przydałby się jeszcze Skimmer, ale od czasu do czasu zbieram nalot z powierzchni kubkiem. Włożyłam jej trochę makroglonow, żeby wyciągały trochę azotanów i fosforanów z wody.
-
Ja mam blazenki z hodowli od kolegi z forum. Z tej samej matki, ale z innych miotów. Żyją razem, ale ikry nigdy nie składały. Bez problemu zamieszkały w ukwiale, ale ja bym do takiego małego akwarium nie dawała ukwiału. Mogą zamieszkać i w innych koralowcach, jak euphyllia czy sarcopython. Kiedyś miałam 2 blazenki w ierwssym swoim 54l, obydwa mi wyskoczyły. Był problem zabezpieczyć akwarium przez wystające sprzęty, jak kaskada i odpieniacz. Jedna babeczka wyskoczyła mi przez szparę za odpieniaczem, a blazenki przez szparę między szyba nakrywowa a ścianką akwarium.
-
Valonia jest bardzo żywotna, nawet usunięta mechanicznie potrafi odrosnąć. Ponoć rozsiewa się wtedy, gdy te kulki zrobią się przezroczyste, wtedy są w nich zarodniki. Jak w starej purchawce ja mam valonie w zbiorniku z makroglonami, co jakiś czas paznokciami obskubuje te kulki, zanim dojrzeją i jakoś to w miarę pod kontrolą jest. W 750 mam borsuka i pokolce, nie ma szans, żeby się tam jakaś przyniesiona kulka na dłużej ostała. To chyba jedyna plaga, na jaką mam niezawodną broń.
-
Nigdy nie dawałam w żadnym akwarium żadnych serc ani niczego pochodzącego od ssaków, chyba, że nieświadomie w jakichś granulkach. Ogórka daje zbrojnikom, nie są co prawda królikami, ale to wegetarianie, więc ogórek nie wydaje się jakimś ogromnym pogwałceniem ich diety A wracajac do żywego pokarmu dla morskich rybek. Jeśli masz możliwość, to możesz założyć sobie hodowlę artemii. Da się w domowych warunkach wyhodować postać dorosła, ja się nawet doczekałam drugiego dorosłego pokolenia i trzeciego młodego, tylko z czasem coś zelpsulam i hodowla padła. Artemię trzymałam w gestym fitoplanktonie, niczym nie dokarmialam. Wrzuciłam larwy, które dorosły. Potem pojawiły się ich młode, które także dorosły i kolejne młode i wtedy mi coś ta hodowla padła. Nie wiem, co spieprzylam. Sama artemia ponoć nie jest specjalnie odżywcza, ale taka "swoja", żywa do której kapnie się witamin pewnie bardziej, niż mrożona, a dla ryb to też frajda czasem pogonić coś zywego.
-
Pokażesz fotke jej akwarium? Jestem ciekawa, jak sobie urządziła dom. Jakiej grubości szkło? Ja żałuję, że nie zrobiłam jej większego zbiornika. Na długość już nie miałam miejsca, ale na szerokość mogłoby być z 5 cm więcej i wyższy. Moja ampularii nie chciała. Dałam jej dziś znów mrożona krewetkę, jakiś czas ja tuliła, potem już miała puste "łapki". Wątpię, żeby zjadła, pewnie jutro znajdę porzuconą. Wędruje sobie po zbiorniku, trochę pływa, ale kiedy tylko mnie zobaczy to czmycha do nory i tylko mordkę wystawia.
-
No właśnie. Ja zrezygnuje ze słomek i posortuje śmieci, a tymczasem z uszkodzonej oczyszczalni do Bałtyku idą tony gówna, jakis premier napieprza samolotem wojskowym do domu, zamiast pociągiem, bo kolacja stygnie, gdzieś jakiś prom sie rozleci i nawali ropy do oceanu, albo jakaś fabryka po nocy spuszcza odpady do rzeki, bo to taniej. Ta cała Ekologia działa podobnie jak nasz urząd skarbowy czy gminny. Maluczkich udupi za chleb oddany bezdomnym, albo za spalenie smiecia w piecu, gdy tymczasem milionowi defraudanci i główni truciciele środowiska piją sobie w Dubaju szampana w hotelu Atlantis z widokiem w sypialni na płaszczki i rekiny.
-
Częściowo mnie to cieszy, chodzi o pytanie pani w sklepie i karton. Ale jakbym miała jeszcze sortować szkło kolorami, to nie zdzierze. Niesprawiedliwość polega na tym, że producenci robią, co chcą, żeby tylko kupić ich towar, oszukując klienta, a całkowita odpowiedzialność, w tym finansowa za segregację i odbiór odpadów spoczywa na kliencie koncowym . Wielki słoik, a Gucio w środku. Z morszczyzny podałbym przykład Vitalis. Wielka puszka, ale denko mocno wklęsłe, wessane niemal do połowy słoiczka. Pokarmu ciut, plastiku w bród. Nigdy więcej nie kupię. Dlaczego nie można zmusić producenta, aby dostosował wielkość opakowania do zawartości? I aby to opakowanie było też oznaczone, które jego części można oddać do recyclingu i do jakiego pojemnika? Pewne opakowania są oczywiste, ale niektóre nie do końca. Na przykład kartony po mleku czy sokach. Gdyby nie było opisu na koszu, to w życiu bym tego do plastiku nie dała, bo wydaje mi się, że to mix kartony z folia. Dalabym to do mieszanych. Wiem, że temat śmieci nie do końca koresponduje z pytaniem autora, ale sporo śmieci generujemy przecież w samym naszym hobby, kupując pokarmy, preparaty, czy urzdzenia. Dlaczego ja mam się glowic nad tym, czy dane opakowanie w całości nadaje się na przykład do kosza z plastikiem, jeśli pd spodu zakrętki od pojemnika z preparatem widzę coś, co wygląda jak papier powleczony folia? Mam rozdzierać bluster na drobne, żeby wydobyć plastik wklejony między warstwy papieru? Mam torebkę zużytej herbaty dzielić na 3 pojemniki, czy na dwa? Bo ja nie mam pojęcia, z czego zrobiony jest sam zasobnik na susz herbaciany. A co z ubraniami? Co zrobić z kurtka, która na na metce na przykład 80% poliamid czy acryl i 20% cotton, bo od wewnątrz ma załóżmy bawełnę, czy welne, jako ocieplenie?
-
Tez daje suszki z tropicala, różne, bo sklad brzmi lepiej, niż w af, jednak nie jest podany w całości, co zawiera. Ale są algi, kryl, kalanus. W sklepie chyba zadnym nie kupisz. Ale one z czasem są w każdym morskim akwarium. Trafiaja ze szczepkami, żywa skala. Tak, jak i mysis.
-
Ja wiem, czy te granulaty mają tak podobny skład? Poniżej link do af protein power: jaja (proszek jajeczny aż 12%!) i zboża raczej nie są zbliżone do tego, co jest dostępne na rafie. Pozostałe rodukty roślinne nie wiadomo, czy w całości są to rośliny morskie, jest tylko opisane, w jakim procencie ten pokarm zawiera czosnek (3.5), spiruline (1.5) i morszczyn (1.5), który występuje tylko w zimniejszych strefach, więc taki żółtek czy borsuk raczej nie miał szansy go skosztowac. Co to za tłuszcze? Do tego jakieś barwniki, przeciwutleniacze Te ryby to też nie wiadomo, jakie, czy morskie, czy słodkowodne. Pokolce niby ryb na rafie nie jedzą. Postać granulatu czy płatków też nie jest spotykana https://www.coralhouse.pl/aquaforest-af-protein-power-120g~p33403 @Tester tak z ciekawości zapytam, jakiej firmy te suszki podajesz? Może mają inny skład. Ja daję wodzienia raz na czas, ryby mają atrakcję, kiedy mogą zapolować na coś żywego. Wodzien czasem też pomaga nowo wprowadzonym rybkom mięsożernym, kiedy nie potrafią jeszcze zjeść mrożonek czy suszkow. Larwy wodzienia żywią się drobnym planktonem, którego odpowiedniki zasiedlają też wody morskie, więc wydaje się, że taki pokarm powinien mieć w miarę dobry skład, a frajda ryb: bezcenna Larwy wodzieni same również są drapieżne. Ich łupem padają osobniki drobnego zooplanktonu należącego do wrotków, wioślarek i rzadziej do widłonogow Tak się teraz zastanawiam, czy środowisko czy morskie czy słodkowodne na wielkie znaczenie, jeśli larwa wodzienia żywi się podobnym zooplanktonem, jaki występuje w słonych wodach? Wydaje się, że taki pokarm jest bardziej odpowiedni, niż na przykład jajo kurze (o ile w tym af chodzi o kurze jaja, bo to już nie jest opisane). Ochotki żywej ja nie daje nawet moim słodkowodnyn rybom, naczytałam się że ta larwa żywi się jakimś syfem, może też być nosicielem groźnych dla ryb patogenow.
-
Wodzienia czasem daje, ryby go uwielbiają, ale ochotki nie daje. Te larwy żra jakiś syf, szkoda ryzykować. Lepiej żywa artemię lub dafnie podać, niż te mułowe larwy.
-
Nie chodzi o opedzlowanie śledzika w sklepie . Chodzi o te zbędne, podwójne pakowania, na przyklad kosmetykow (po co słoiczek czy butelka są dodatkowo w kartonie), wypełniacze w damskich torebkach, kartony z butow itd. Jeśli to zostawię w sklepie, nie będę musiała tego wynosić na smietnik. Gdyby wszyscy sąsiedzi tak robili, płacilibyśmy mniej za wywóz odpadów. Gdyby producenci robili opakowania wielkości dostosowanej do ilości produktu w nim, a także częściej wprowadzali opakowania "refill" czyli uzupełniające no i opakowania te byłyby łatwe do sortowania, to śmieci byłoby mniej. A ja myć opakowań nie będę. I tak tyle śmieci mam, że wynoszę je prawie codziennie, więc nic mi nie śmierdzi.
-
Pierwsze zdjęcie, to ślimaczek columbella, drugie, to małe wezowidlo którego nazwy gatunku nie potrafię rozpoznać, ale obydwa są pożyteczne. Zwykle są pasażerami na gapę. Columbella są bardzo grzeczne, jedynie, czym mogą szkodzić, to zatykaniem falowników, odpieniacza, czy pomp, gdy wpadna do wirnika. Co do wezowidel, to w większości są nieocenione, jako ekipa czyszcząca, ale znam tez z własnego doświadczenia wezowidla szkodniki, które żerują na gorgoniach. Oblepiają je i duszą. Są to tylko konkretne gatunki, w większości są one jednak pozyteczne
-
Cześć, odgrzeje kotleta, bo się mocno wkurzyłam. Wczoraj znalazłam w swojej skrzynce ulotkę od spółdzielni z informacją, że wszyscy lokatorzy mają obowiązek sortowania śmieci, bo jeśli choć jeden mieszkaniec się nie dostosuje, to cena wywozu nieczystości zdrożeje dla wszystkich. Też takie dostajecie? Ja bym chciała sortować te śmieci, nawet próbuje, staram się chociaż plastiki/metale i szkła sortować. Problem w tym, że część z nich wymaga uwaga! umycia. I tu problem numer jeden. Nie wiem dokładnie które. Probowalam z ciekawości przeczytać na stronie spółdzielni instrukcje segregowania odpadów. Problem w tym, że nawet na smartfonie 6 cali nie jestem w stanie jej przeczytać, bo zamieszczono obrazek, którego nie da się ani pobrać, ani powiększyć, nic nie widac. Niby mam laptop, ale służbowy. Nie powinnam go używać do celów prywatnych, a na tablicy na klatce schodowej instrukcji takiej nie ma. Poza tym... Myć śmieci, to jakaś dla mnie abstrakcja! Ludzie w Afryce nie mają czystej wody do picia, a u nas trzeba myć śmieci. Żeby umyć puszkę po rybie muszę użyć sporo gorącej wody. Wody nie deszczowej, która spada z nieba, tylko specjalnie oczyszczonej, zdatnej do picia, za której jazdy kubik place duzo. Płace nie tylko za samą wodę, ale także za jej ogrzanie. Ogrzanie wody wymaga zużycia energii. Dodatkowo muszę użyć detergentu, który zatruwa środowisko i oczywiście tez za niego place. Place też za odprowadzenie ścieku. To ogromny koszt i dla mnie i dla przyrody, gdybym myła każdy kubek po serku, butelkę po soczku, tylko po to, żeby czysciutkie wyrzucić do śmieci. W Polsce już też z wodą może być krucho, wysychają mokradła, rzeki, jeziora, poza epizodami, kiedy trafi się jakiś front atmosferyczny, który przyniesie obfite opady, nawet powodzie, ale jest to stan chwilowy. Ile śniegu czy choćby deszczu spadło tej zimy? Ja pamietam czasy, kiedy ze szkoły szło się brodząc po łydki w śniegu, bo zdążyło tyle napadać od rana po tym, jak nad ranem osoby sprzątające odśnieżyły i posypały ścieżki piachem. Druga rzecz... Jak oni chcą sprawdzić, z którego bloku lokator konkretnie nie sortuje, albo który sortuje źle, na przykład wrzuca opakowanie do niewłaściwego pojemnika. Mało tego, pojemniki do segregacji bardzo często są przepełnione. Idę z workiem pełnym plastikow i nie mam gdzie tych śmieci włożyć. Zostawiam więc cały worek obok właściwego pojemnika, ale nie wiem, co potem służby z nim robią. Zaglądają, co w nim jest, czy wyrzucają, jako mieszane? Ja tu sobie życie utrudniam po to, żeby to i tak trafiło do mieszanych? Trzecia rzecz, mam malutkie mieszkanie, gdzie znaleźć przestrzeń na dodatkowe kubły do sortowania, kiedy ja nawet lodówki nie mogę w swojej mini kuchni zmieścić, stoi w przedpokoju. No i czwarta, która wkurza mnie najbardziej. Niepotrzebne opakowania, które muszę kupić, żeby dostać produkt, który jest mi potrzebny oraz opakowania, których nie da się łatwo posortować. Na przykład kawa. Niby pikuś, dół do szkła, zamknięcie do plastików. Choć jeszcze jest na wierzchu przyklejona srebrna czy złota folia, która nie wiem, czym jest. Plastik to, czy metal? Poza tym pod plastikowym wieczkiem zwykle znajduje się jakieś tworzywo jasnego koloru, czasem dziwnej struktury, czy to plastik, czy papier? Idźmy dalej. Moje znienawidzone blistry. Kupuje kombinerki, baterie, nożyk do tapet czy końcówkę do napowietrzacza, albo całe to jest z plastiku z zamkniętym w środku kawałkiem papieru, albo przód plastikowy, tyl z papieru, albo większosc z papieru, ale między tymi warstwami jest wtopione plastikowe "okienko". Jak ja mam to oddzielić??! Wódka. Ja akurat jestem piwoszem, ale też ocet czy inne płyny mają podobny problem szklo i metalowa lub plastikowa zakrętka. Niby żaden problem, szkło do szkła, zakrętka do metali lub plastikow. Ale na szyjce zostaje jeszcze "obrączka", mam ja wydłubać? A co z papierowymi etykietami na szkle, mam je obskrobac, nim wyrzucę słoik czy butelkę? Na sucho się nie da, często potrzeba nie tylko ciepłej wody, ale i detergentu, żeby to usunąć. Leki i kosmetyki. Tu już jest masakra. Wielki słoik, zapakowany jeszcze w ogromne kartonowe, kolorowe pudełko, a zawartość produktu w tym słoiku ze szkła lub plastiku to mniej, niż 40% całości tego imponującego opakowania. Do każdego leku dołączona ogromna ulotka, po zakupie 10 różnych leków sokojnie bym tymi ulotkami wytapetowala kuchnie. Ibuprom kupuje od lat, tymi jednymi ulotkami już bym wytapetowala mieszkanie swoje, rodzicow, i naszych sąsiadów. Biorę ten Ibuprom i zaraz wyrzucam i kartonik i ulotkę, a po zużyciu także gruby, plastikowy słoiczek. Po co tyle odpadu dla 48 sztuk tabletek? Po co dla kremu do twarzy jest ogromny słoik z mocno wklęsłym dnem, gdzie tego kremu jest bardzo mała ilość, a do tego jeszcze kolorowy karton, który zwykle jest 2xwiekszy, niż słoik? Zamawiam pokarmy dla ryb, jakieś pierdoły, jak siporax czy witaminy w płynie, przychodzi wielkie pudło, gdzie 40% to właściwa zawartość, a reszta to wypełniacze z chrupek, pociętych kartonow, gazety, albo jakieś pomięte worki foliowe czy folia babelkowa. Zamawiam kilka pier**l, dostaje w "promocji" 3razy tyle śmieci. Potem te śmieci muszę posortować i wyrzucać. I wisienka na torcie: ulotki. Na korytarzu jest skrzynka pocztowa. Co miesiąc wyjmuje z niej z kilogram ulotek, których nigdy nie czytam. Dlaczego ktoś wpycha mi do skrzynki coś, czego nie potrzebuję? Czasem to zbieram i wywożę do erybki, żeby chociaż do pakowania mrożonek nie przydalo (kurcze, nie jeżdżę tam często, a dwie reklamówki ulotek ważą i zajmują mi miejsce w domu), ale często po prostu kładę na górze i rano wynosi to na smietnik Pani, która zajmuje się porządkowaniem bloku. Za te niechciane ulotki, wyrzucane na smietnik płacą wszyscy lokatorzy. Dlaczego każdy może do skrzynek wrzucać, co chce? Nie macie wrażenia, że jesteście przez sklepy i producentów zasypywani zupełnie niepotrzebna warstwa śmieci, które nie tylko sprawiają kłopot, bo jest ich więcej, niż faktycznie trzeba, przez co częściej biegacie na smietnik, więcej płacicie za odpady i do tego macie problem z posortowaniem, bo producent wymyślił jakieś "mortal kombo" gdzie trudno jest podzielić opakowanie na właściwe kubły? Taka herbata w torebkach na przykład. Zwykle ma kartonowe pudełko. W środku pudelka znajdujemy często saszetki, czyli opakowane w osobne folie czy papierki pojedyncze torebki herbaty. Bierzemy saszetkę (czy to folia, czy papier?!?) Otwieramy, wyjmujemy torebkę herbaty. Całość tego, co jest w saszetce składa się na zasobnik z herbatą (czy to jest tworzywo, czy biodegradalne?) Do tego jest sznureczek. Nie wiem, z jakiego materiału jest ten sznureczek. Kiedyś ten sznureczek bywał przytwierdzony do torebki jeszcze metalowym spinaczem. Na drugim końcu sznurka jest papierek, za który trzymamy, kiedy wkładamy i wyjmujemy torebkę. No i sam wkład, biodegradalny, czyli zużyta herbata. Na ile części mam podzielić po pojemnikach na śmieci te jedną saszetkę z herbatą?!! Do czego zmierzam? Jako człowiek chciałabym dbać o środowisko. Jako konsument jestem zasypywana mnóstwem odpadów, których nie potrzebuję, nie chce, a muszę je kupować z potrzebnymi produktami, a potem płacić za to, żeby zostały zutylizowane, muszę także je sortować, choć często nie wiem, jak. I jeszcze mam myć te śmieci w ogrzanej wodzie pitnej z detergentami? Zużywanie tej pitnej wody na hodowlę rybek już brzmi strasznie, biorąc pod uwagę, ile ludzi na świecie nie ma dostępu do czystej wody do picia, ale żeby marnować ja jeszcze na mycie śmieci, to już jest dla mnie jakiś mindfuck. Co Wy na to, aby w sklepach zostawiać niepotrzebne opakowania? Na przykład kupujecie krem, słoiczek zabieracie, a kartonik zostawiacie? Co powiecie na to, aby na swoich skrzynkach przykleić napis "proszę nie wkładać ulotek" jeśli nie są Wam potrzebne? Kupujecie obcęgi zapakowane w blister, rozcinacie ten blister po zakupie scyzorykiem, i zostawiacie ten plastik? Niech sie sklep martwi, aby to utylizowac. Jeśli problem dla sklepu zacznie być poważny, zacznie sam walczyć z hurtownia czy producentem. Nie ich wina? Oczywiście, że nie, ale moja ani Wasza też nie, a sklep czy hurtownia będzie miał większą siłę nacisku, niż taki pojedynczy Kowalski, jak ja czy Ty. Kupujecie buty czy torebkę i zostawiacie na ladzie i karton i papiery wypełniające i saszetki z pochłaniaczem wilgoci, bo tych butów/torebki bedziecie używać od razu? Kupujecie Ibuprom, bierzecie słoiczek, kartonik zostawiacie? Dacie radę? Ja pier**le, nie ogarniam tego. Walczą z jednorazówkami w sklepachl i słomkami do napojów, a jednocześnie do głupich butów czy torebki wciskają ci kartony, wypełnienia z worków foliowych czy papieru po to, żeby to "wyglądało". Bio banany w biedrze popakowane w worki z folii, każe lux jabłuszko czy torebka z herbatą owinięte w osobny papierek. Brakuje do tego jeszcze tylko, aby każda rolka papieru toaletowego była pakowana w osobna folie, aby nie utracić suchości, intensywności wzoru czy zapachu, gdyby główne opakowanie się rozszczelniło. Sorry za ten monolog, wiem, że za długi, by ktoś dotrwał do końca, no wkurzyłam się po prostu na to, że na konsumentów końcowych zrzuca się odpowiedzialność i finansowa i moralna za ignorancję producentow. Im się ciągle wydaje, że potrzebujemy wielkich, błyszczących i potężnych opakowań, żeby kupić ich produkt. Kiedyś piętra ptasiego mleczka w kartoniku były oddzielone tylko kawałkiem pergaminu, teraz każde piętro ma plastikowa foremkę. Wcale nie smakuje lepiej, a jest więcej śmieci do wyrzucenia.
-
Jeśli nie przegiąłeś z chemią, to krab powinien przeżyć. Ja dawałam chemiclean i nikt nie ucierpiał, nawet krewetki. A na glony najlepsza jest konkurencja, masz może refugium?
-
Szukaj kraba, to może być tylko wylinka
-
Dziś drugi raz się zdarzyło, że Rawka mnie uderzyła w opuszek palca przy karmieniu. Ledwie coś odczułam. Chyba trafiła mi się Rawka fajtłapa:) nie odróżnia palca od ślimaka.
-
To chyba najbardziej kojarzy mi się z sympodium, choć te, jakie widziałam i miałam dwa razy (niestety mi się nie utrzymały) miały efekt fluo w niebieskim świetle http://www.reefcentral.com/forums/showthread.php?t=2158303
-
Sterownik LED - z funkcją burz, gwiazd, pulsowania, błysków gwiazd na niebie
Nik@ odpowiedział waldek123blau → na temat → DIY
Też mi się wydaje, że to zbędny bajer. Sporo naszych zwierzaków żyje w naturze na znacznie większych głębokościach, niż pół metra, poza tym burza, to nie tylko błyski światła. Czy te błyski z lampy na głębokości pół metra wywołają podobny efekt, jak na kilku, kilkunastu metrach? A gdzie wiatr, deszcz, huk i większe fale? Nie wiem, jak działa taki bajer, czy na początku przyciemnia się światło, imitując nadejście chmur, czy tak od razu bez ostrzeżenia napierdziela"piorunami" w biały dzien? U mnie kiedyś wieczorem w DIY lampie poluzował się jakiś kabelek, lampa zaczęła błyskać, ryby wpadły w popłoch. Może dlatego, że ta dyskoteka za mało przypominała prawdziwą burze, a może dlatego, ze po latach w niewoli zapomniały już o takich "efektach". Raz zdarzyło mi się być w erybce w Zabrzu, kiedy lampy mialy aktywny tryb burzy. Błyskały wszystkie na raz. Zazartowalam, że mają awarię światła, zażartowali i oni potwierdzajac, że się zepsuło. Efekt dla oka ludzkiego był ciekawy, choć nieco creepy, bo kto z nas w środku domu ma efekty burzy. Jakoś tak dziwnie, choć ciekawie. Ale czy ja wiem, czy ryby te dyskotekę faktycznie odbierają, jak prawdziwą burze? -
To jest faktycznie niebieskie, czy tylko się wydaje na zdjęciu, bo jest pod niebieskim światłem? Wygląda też, że nie ma żadnych elementów fluo. Jest taki gatunek koralowca, którego nazwy nie pamiętam, ale który jest bardzo inwazyjny. Jest całkowicie brązowy, bez fluo, jak anthellia, a jego polipy mają kształt, jak papaya, tylko dużo drobniejsze. Za nic sobie nie przypomnę nazwy. Ale jeśli to jest brązowe, bez fluo i drobne, to bym uważała na tego koralowca.