-
Liczba zawartości
2 618 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Kalendarz
Blogi
Articles
Member Map
Sklep
Zawartość dodana przez Słony leszcz
-
Special blend - polecam. Dodatkowo ładnie czyści z "syfu", choć jak masz złogi dytrytusu, to cudów nie zrobi. Nie masz piachu, to musisz odsysać regularnie. VSV też polecam. Ja daję minimalne ilości, raczej na podkręcenie biologii (bakterie i różne robaczki, które żywią się w dużej mierze filmem bakteryjnym z podłoża), niż zbicie nutrientów. A im więcej drobnego życia, tym mniej resztek zalegających. Choć jak dajesz już zestaw od AF, to pewnie też podobnie działać to powinno, w końcu to też bakterie + pożywka. Jak nie dajesz balinga, to sprawdź zasolenie i ewentualnie zweryfikuj poprawność pomiary (kalibracja jakaś). Czym w ogóle mierzysz zasolenie i jakie masz? Bo wysoki poziom Ca może wskazywać na zbyt wysokie zasolenie. Jeśli tak, to jak skorygujesz zasolenie, to i Ca wróci do normy. Chyba, że jakiejś rafowej ("reef" lub "pro" w nazwie) soli używasz z podbitą zawartością wapnia, ale to pewnie i KH miałbyś wyższe wtedy.
-
Nano Reef 36l - skimmer - zasadność zastosowania
Słony leszcz odpowiedział orlando83 → na temat → Pytania o sprzet do 60L
Moc można regulować na ośmiu poziomach i chyba 4 czy pięciu trybach pracy - standardowo jak we wszystkich jebao, aquanova czy innych chińczykach podobnych. Także jedyna kwestia to pewnie ciut większy rozmiar cyrkulatora, bo moc można skręcić. Za to masz normalny magnes w mocowaniu, a nie jakieś przyssawki. Zamiast gdybać - po prostu wyciągnij ten skimer i sprawdź, czy się kożuch nie będzie robił. To nie elektrownia jądrowa, pewne eksperymenty są dopuszczalne:-) Dla spokoju sumienia, w czasie eksperymentu mierz częściej pH, czy nie spada z powodu gorszego napowietrzenia. -
Na początek zająłbym się pH. kH masz w normie, czyli to raczej nie skoki dzień-noc. Albo woda za słabo napowietrzana (słaby ruch powierzchni, za słaby przepływ...), albo coś Ci tam gnije (złogi osadów i resztek w zakamarkach, jakiś padły zwierzak...). Obstawiał bym drugą opcję, czyli że trzeba po prostu zadbać o higienę w akwarium. A wtedy to pewnie i nutrienty się poprawią. Może trzeba poprawić cyrkulację, żeby martwych stref nie było i osady były lepiej przedmuchiwane. Może dodać/poprawić filtrację mechaniczną (masz watę w obiegu?), czy po prostu częściej watę zmieniać. A może trzeba wziąć pipetę do ręki i czasem przedmuchać porządnie skałę i wszystkie zakamarki w niej. Ostatecznie może być też kwestia niedostatecznego wietrzenia pomieszczenia, w którym stoi akwarium - za dużo CO2, a za mało O2 w powietrzu.
-
Nano Reef 36l - skimmer - zasadność zastosowania
Słony leszcz odpowiedział orlando83 → na temat → Pytania o sprzet do 60L
W swojej kostce nie mam skimera powierzchniowego, nie mam odpieniacza, pokrywy też nie mam (w sumie nie wiem, jaki związek "mania" pokrywy z filmem bakteryjnym na powierzchni miałby być) i żadnych problemów z kożuchem. Ale cyrkulator mam blisko powierzchni i skierowany na nią, więc bardzo intensywnie nią bełta. Jeśli czasem zauważam w narożnikach zaczątki kożucha, to: 1. wymieniam watę w kaskadzie, 2. czyszczę rurkę zasysającą kaskady, 3. daję bakterie. Czyli, pojawianie się kożucha świadczy zwyczajnie to o zaniedbaniu higieny akwarium z mojej strony. Także jeśli masz porządnie mieszaną powierzchnię wody - spokojnie możesz skimery (samodzielne czy jakieś rurki do kaskady dokładane) sobie odpuścić. Inna sprawa, czy możesz ustawić cyrkulator na powierzchnię? Czy Ci wtedy na dole martwe strefy nie powstaną? Bo sam spływ z kaskady to niestety za mało na kożuch. Ja mam u siebie falownik jebao OW-10, czyli mocno przewymiarowany na kostkę 35, więc mogę w razie czego zrobić dowolnie intensywną "pralkę" w akwarium. -
Projekt budowy lamp LED 250W, 430W, 530W i 750W
Słony leszcz odpowiedział waldek123blau → na temat → DIY
No, widać że Autor ma wszystko przemyślane i sprawdzone do najmniejszego szczegółu. Z tym większym zainteresowaniem śledzę temat. Nie obawiasz się trochę tej płytki? Np czy tam naprawdę są drivery MW, a nie tylko napis "MW" na nich? Choć z drugiej strony, jak kupujesz na alegro czy sklepie jakimś, to pewnie też wszystko z alli, tylko z dodatkową marżą doliczoną... Minus większego napięcia jest taki, że masz wtedy właśnie nitki dłuższe. Dla niebieskich/RB to nie problem. Ale z kolorkami już się komplikuje, bo trzeba kilka kolorów na jedną nitkę wkładać, co zabiera trochę możliwość sterowania nimi precyzyjnego. No ale coś za coś. Tak na marginesie - uwaga na przewody zasilające ledy (driver -> led), w których płyną duże prądy. Generują one silne zakłócenia elektromagnetyczne, które mogą poważnie wpłynąć na działanie różnej elektroniki w akwarium. Ja np musiałem się rozstać z automatyczną dolewką tunze, bo po zamontowaniu lampy LED zaczęła ona głupieć totalnie. U Ciebie drivery mają być zamontowane na lampie, więc może nie będzie aż takich problemów (krótkie przewody z wyższymi prądami), niemniej warto mieć świadomość, że takie rzeczy mogą wystąpić i dokładnie sprawdzić poprawność działania elektroniki pod tym kontem. Generalnie, po swoich doświadczeniach uważam, że trzeba chuchać na zimne w tym względzie. Driver blisko ledów, obwody/nitki ledów nie tworzące dużych pętli (o dużym polu powierzchni zamkniętym wewnątrz obwodu), przewód zasilający (zasilacz -> driver) z jakimś ekranowaniem/dławikiem/... Podobno powinno się jeszcze kondensatory dawać na liniach zasilających, żeby redukować zakłócenia. -
Zostawić, pożyteczne, krzywdy nikomu nie robi.
-
to jeszcze będzie ładna kosteczka
Słony leszcz odpowiedział Słony leszcz → na temat → Akwaria do 60 L
No więc dałem wczoraj ok 20ml węgla (seachem, na mój litraż niby wychodzi 25ml, ale nie chciałem przesadzić na początek), wcześniej porządnie wymoczonego w rodi. Woda jakby bardziej przejrzysta (choć akurat na efekcie kryształowej wody najmniej mi zależało), ale jakiś pozytywnych oznak innych na razie brak. No ale to wiadomo, trzeba pewnie kilka dni poczekać na reakcję korali jakąś konkretną. W każdym razie, na dino wrażenia ten węgiel nie zrobił. Pominięcie podmianki w ostatni weekend (taki pomysł, żeby spróbować co 2 tygodnie robić podmiankę) też nie, a może i wręcz przeciwnie, jakby więcej tych farfocli brązowych jest. Ciągle pod górkę z tym moim akwarium... -
Ech, nawet mam urlop ustawiony już na 18 października:-) Przeznaczenie? Ja tylko z pozoru takim malkontentem jestem, bo tak na prawdę to cieszę się, że kolejna impreza się szykuje. Może tym razem się uda.
-
Że kogoś "stać", żeby wydać 2k (za 3 dni za 3 osoby, to w sumie daje ~200 zł/os/dzień, co nie jest jakaś strasznie wygórowaną ceną za nocleg w przyzwoitych warunkach, w ciekawej lokalizacji, z pełnym wyżywieniem i dodatkowymi atrakcjami) nie znaczy, że będzie chciał tak te pieniądze wydać. Rozumiem samą ideę zlotu jako takich wczasów rodzinnych, ale raczej wątpię żeby w tej formule udało się "dogodzić" większej grupie osób. Dla jednego będzie za tanio, dla innego za drogo, za daleko, za długo itp itd... Dodatkowo, zamiast skupić się na organizacji ciekawych eventów (np żeby ściągnąć jakiegoś guru akwarystyki na wykład, czy zaangażować firmy z branży jakoś, poszukać sponsorów), będą szły tematy typu "na obiad schabowy, czy kurczak?". Dlatego moim zadaniem lepiej by się sprawdziła formuła, że płacisz X zł wpisowego, co idzie na wynajęcie lokalu na imprezę, ściągnięcie kogoś z wykładem, organizację zająć i wynajęcie animatorów dla dzieciaków (to nadal może być impreza rodzinna) itp. A nocleg, miskę i napitki każdy sobie organizuje, jak mu pasuje (to niestety raczej wyklucza jakieś lokalizacje w środku lasu, w mieście prościej zorganizować sobie pobyt). Oczywiście, pewnie część osób chętnie by skorzystało z noclegu w tym samym lokalu, obsługa gastronomiczna na miejscu też by pewnie miała wzięcie (a pewnie też byłoby z tej okazji kilka złotych do budżetu imprezy), nie mówiąc o barze. W końcu, pewnie też byłoby to rozwiązanie bardziej przystępne dla mniej zamożnych osób. Co do kwoty, zaznaczyłem "inna" bo właśnie nie przemawia do mnie ta formuła "all inclusive". Jeśli pytanie jest czysto statystyczne, "na ile mnie stać", to pewnie 600-800zł za te 3 dni byłyby do przełknięcia dla mnie. Co do zabrania dzieci, to chętnie bym zabrał starszą córę na imprezę, na której były by dla niej przewidziane jakieś ciekawe atrakcje (najlepiej związane jakoś z akwarystyką), albo i całą rodziną. Ale nie na trzydniową popijawę (fakt, w doborowym towarzystwie) w jakimś hotelu w lesie, gdzie by ten las nie był.
-
Ten "odkurzacz" to po prostu kolejna wersja odmulacza na baterie, jest tego masa, każdy sklep coś tego typu ma, choć pewnie w innym kształcie. Np https://erybka.pl/product-pol-669-Odmulacz-na-baterie.html (choć jak mówiłem, pewnie w każdym sklepie akwarystycznym jakiś tego typu sprzęt znajdziesz)
-
To i ja coś tam kliknąłem. Co do "kwoty", też uważam, że pytanie trochę typu: "ile dałby Pan za kota w worku?". To ile bym był gotów zapłacić zależy od oferty. Inna kasę się płaci za imprezę w kilkugwiazdkowym hotelu, wyżywienie w restauracji, napitki i masaże w cenie, a inną - za imprezę w plenerze, na końcu świata, przy grilu i własnym samogonie. Generalnie, nie bardzo przemawia do mnie opcja zlotu "all inclusive". Nocleg każdy może sobie ogarnąć samodzielnie, podobnie wyżywienie. Pewnie dobrze by było, gdyby była możliwość noclegu na miejscu/w pobliżu, czy jakiś catering na miejscu, w którym można by kupić sobie obiad, czy wypić piwo (zwyczajnie za to płacąc). Podejrzewam, że nie było by problemem znaleźć firmę chętną do obstawienia takiej imprezy w zakresie wyżywienia i napojów. Co do części "naukowej", to jak najbardziej za jestem. Fajnie by było móc posłuchać kilku ciekawych wykładów przy okazji takiego zlotu. Ważne, żeby to faktycznie były wartościowe wykłady, wygłaszane przez jakieś tam sławy i autorytety (tu pojawia się problem, że takie osoby nie jest łatwo ściągnąć), a nie marketing tej czy innej firmy lub wątpliwych "znawców" jedynie uważających się za autorytety. Rzecz w tym, żeby na prawdę czegoś się nauczyć, a nie posłuchać o banałach lub wręcz jakichś kontrowersyjnych teoriach amatorów. Także, wykłady dla chętnych, może jakieś warsztaty czy pokazowe akwaria dla dzieciaków, pewnie też stoiska promocyjne firm z branży (czemu nie, byłoby dodatkowe finansowanie imprezy), a pomiędzy tym wszystkim pogaduchy morszczaków nad kuflem czy szklanką koli. Takie skrzyżowanie konferencji, targów i imprezy integracyjnej. W ten sposób automatycznie odpadają kwestie ustalania, kto i ile pokoi potrzebuje, na ile dni przyjedzie, ile będzie jadł i pił itd. Odgórne byłoby tylko wpisowe, pozwalające na organizację lokalu, wykładów, warsztatów itp. Resztę uczestnicy opłacali by sobie we własnym zakresie. Dzięki temu potencjalny organizator, zamiast ustalać ilość miejsc hotelowych, mógłby więcej sił przeznaczyć na organizację ciekawych eventów. Co do lokalizacji - optuję za Łodzią, bo tam wszystkim w miarę po drodze jest (centrum Polski, autostrady i pociągi w każdym kierunku, a i do lotnisk nie za daleko). Na narty, w góry, czy nad morze każdy może się wybrać samodzielnie, kiedy mu pasuje. Ważne, żeby na imprezie dużo ciekawych rzeczy się działo, żeby ludziom chciało się przez pół Polski jechać. Super jest spotkać innych pasjonatów swojego hobby, ale myślę, że dla wielu osób opcja napicia się piwa to za mało, żeby gonić kilkaset kilometrów. Ot taka wizja moja, raczej nie przystająca ani do propozycji Mariusza, ani do tego co zorganizował Tomek, no ale jak już temat powstał to i ja napisałem jak wg mnie powinien wyglądać "zlot idealny". Żeby nie było, chwała Wam chłopaki za to, że działacie. Sam nadal żałuję, że się nie wybrałem. PS. jeszcze w sprawie dojazdu. Z tego co widziałem, na ostatni zlot organizowały się ekipy z różnych części kraju, co jest całkiem fajną opcją samą w sobie (dodatkowa możliwość integracji), a też jakoś tam rozwiązuje niedogodności związane z pokonaniem kilkuset kilometrów.
-
Ja bym kleił podstawkę kropelką w żelu do skały. No ale jak odciąłeś go do podstawki, to już po ptakach trochę. To teraz wsadź właśnie "stopę" w jakiś dołek, a jak nie trzyma się wystarczająco stabilnie, to możesz docisnąć jeszcze jakimś okruchem skały i ten okruch zamocować do skały gumką recepturką albo klejem kropelką. Stopy bezpośrednio przykleić się nie da, gumka wprost na tkankę też jest słaba, dlatego trzeba tym kawałkiem skały się posłużyć, żeby docisnąć stopę porządnie. Jeszcze można podobno igłami od strzykawek "przybić" stopę do skały, ale to nie próbowałem. Takie o coś (jakby ktoś pytał, to: brązowe - koral, czarne - skała, czerwone - klej).
-
No widzisz, u mnie ryba takim zupełnym drobiazgiem się nie interesuje. Kiedyś próbowałem takiego cuda od IO, gotowych naupilusów artemi w słoiczku, ale nie podeszło. Ostatnio próbowałem z ikrą homara, ale też nic. Za to ostatnio podeszły mysis, choć są spore. No i artemia od początku. Generalnie, bym radził jednak przyuczać ryby do większego pokarmu typu artemia czy mysis. Jak raz ryby się przełamią, to już będą jadły. No i błazny powinny też suchy tolerować, więc warto próbować je przyzwyczajać. Karmik automatyczny to jednak wygoda. Możesz raz czy 2x dzienne ręcznie wrzucić rybom mrożonkę, a karmik dodatkowo poda ze dwie małe porcje w ciągu dnia (lub więcej w czasie nieobecności). Generalnie, jest tak jak piszesz, najlepiej mniejsze rybki karmić częściej a małymi porcjami. Rybki nie powinny głodować, ale też nie powinny być stale najedzone do syta, żeby chętnie zjadały karmę.
-
Wata w obieg, cyrkulacja na podłoże i same się osady wyczyszczą. Przy braku piachu to chyba łatwiej już nie może być. Tylko watę zmieniaj często, żeby się w niej osady nie zdążyły rozkładać. Można to też robić w takich sesjach, czyli od czasu do czasu zwiększyć cyrkulację, skierować ją na podłoże (żeby osady wypłukać), a po kilku godzinach (jak woda się sklaruje) ustawić cyrkulację normalnie i wymienić watę (większość syfu powinna się w niej znaleźć). Można też dawać bakterie, które przyśpieszają rozkład materii organicznej, np micro lift special blend - z własnego doświadczenia mogę potwierdzić, że działają. Tylko nie przedawkuj, żeby nie było kolejnego tematu o zakwicie bakteryjnym:-) Co do glonów/okrzemek/dino/co-tam-jeszcze-wyrośnie, w czasie dojrzewania się tym za bardzo nie przejmuj, samo przyszło, to i samo odejdzie.
-
Projekt budowy lamp LED 250W, 430W, 530W i 750W
Słony leszcz odpowiedział waldek123blau → na temat → DIY
No to pewnie tak jest:-) Pewnie kwestia większych prądów albo jeszcze jakichś tam względów. -
Projekt budowy lamp LED 250W, 430W, 530W i 750W
Słony leszcz odpowiedział waldek123blau → na temat → DIY
Wg mojej nikłej wiedzy, to główna różnica w tym, że drivery "H" są większe, dlatego tylko 3 na jednej płytce się mieszczą. "L" są mniejsze, to ich 6 można upchnąć. Tam jakieś zabezpieczenia są jeszcze, ale te na 6 driverów chyba mają to samo co te na 3 v2. A po co Ci driver "H" do tego COB'a? Napięcie 36V to spokojnie "L" mógłby być. No chyba, że "L" na prąd 1.5A trudno dostać, a 'H" są... -
A po co? Pod samym niebieskim to wszystko "niefluo" wygląda tak sobie. No chyba, że chodzi o samo poznanie i poszerzanie wiedzy... PS. Akwarium jak zawsze petarda, niezależnie od nazw tego czy innego zoaska;-)
-
Projekt budowy lamp LED 250W, 430W, 530W i 750W
Słony leszcz odpowiedział waldek123blau → na temat → DIY
Masy wszystkich zasilaczy i masę aqmy musisz zewrzeć/połączyć. Co do zasilaczy, to 1kW by spokojnie starczył z zapasem. Mnie wychodzi, że każda z lamp poniżej 300W weźmie, nawet jak doładujesz do nitek ledów do maksimum jakie pociągną drivery przy zasilaniu 36V. Jak jeszcze nie masz, to lepiej szukaj jednego większego, niż kilku mniejszych zasilaczy. Co do płytek pod drivery, przy zasilaniu 36V możesz użyć driverów "L", więc możesz te płytki na 6 driverów każda brać -> nadal byś miał dwie płytki z driverami na lampę po rozdzieleniu połączeń równoległych na osobne drivery (jeśli dobrze liczę, wtedy wychodzi 10 nitek, to byś miał jeszcze miejsce na dwa drivery w zapasie). Mnie wychodzi tak: 8 nitek 600mA + 1 nitka 350mA + 1 nitka 1500mA -> 6,65 A. x 36V -> 239.4W. W praktyce ciut mniej, bo spadek napięcia na nitce nie będzie 36V, tylko mniej. No ale z drugiej strony driver ma te 9x% sprawność. Przyjmując nawet 250W na lampę, jak weźmiesz 1kW zasilacz, to masz jeszcze 25-30% zapasu mocy - co najmniej wystarczająco. -
Projekt budowy lamp LED 250W, 430W, 530W i 750W
Słony leszcz odpowiedział waldek123blau → na temat → DIY
Zamiast łączyć 2 nitki równolegle pod jeden driver i dawać driver na większy prąd, dałbym osobne "mniejsze" drivery, które potem podłączył bym pod wspólne sterowanie PWM z aqmy. Przy połączeniu równoległym, jak Ci się spali choćby jedna dioda w nitce, automatycznie przez drugą równoległą nitkę popłynie 2x większy prąd, szybko przepalając także tę nitkę. A koszt kilku dodatkowych płytek i driverów w całości kosztów nie robi dużej różnicy. Warto też policzyć liczbę diod na nitce, czyby nie dało się więcej niż 8 dać. Driver najlepiej pracuje (ma najwyższą sprawność, najmniej się grzeje), kiedy jest obciążony "pod korek", czyli łączny spadek napięcia na diodach powinien być jak najbliższy wartości 36V (zasilacz) - 2V (chyba tyle dla MW dokumentacja podaje) = 34V. Niby to kwestia pojedynczych procentów w sprawności drivera, ale przy kilkuset watach mocy to już konkretne straty są, a do tego więcej ciepła do odprowadzenia. Jak finalnie będzie za dużo światła, to i tak zawsze będziesz mógł skręcić aqmą moc na kanale. Co do rozmieszczenia, to raczej bym diody zgrupował w kilku miejscach ciasno (tak jak to jest w "profesjonalnych" lampach), zamiast rozkładać równomiernie na całej powierzchni. Np w 8 grupach połączyć proporcjonalnie diody ze wszystkich kanałów. Czyli coś takiego w każdej grupie zrobić: 2 RB, 1 UV, 2 niebieskie, 1 zielona, 1 czerwona, 1 biała, 1 aktynika. Chodzi właśnie o te kolorowe bliki, które robią się od kolorowych (zielonych, czerwonych, żółtych, ciepłych białych) ledów. Jak ledy będą zgrupowane blisko siebie, światło powinno się lepiej mieszać i efektu cukierkowego nie powinno być. Z drugiej strony, miał byś 9 (8 grup kolorowych + 1 COB) silnych źródeł światła, więc oświetlenie zbiornika powinno być wystarczająco.równomierne. No ale to tylko teoria na razie. Ostatnio robiłem lampkę (choć dużo mniejszą) i właśnie rozłożyłem diody równomiernie. W efekcie da się zauważyć takie właśnie kolorowe bliki na górnych partiach skały. Na szczęście, nie dawałem soczewek, bo efekt byłby jeszcze silniejszy pewnie. W każdym razie, gdybym teraz robił - grupował bym ledy ciasno. -
Tak czy inaczej, wg mnie wszystko co nie jest jednoznacznym szkodnikiem i nie przeszkadza za bardzo, warto zostawić w spokoju, a przynajmniej nie eksterminować doszczętnie, raczej szukać metod kontrolowania populacji. Wytępisz takie wirki, to się jakieś inne robactwo na ich miejsce zjawi, tyle że może być bardziej szkodliwe. Natura nie znosi próżni i każda nisza ekologiczna prędzej czy później musi zostać zapełniona.
-
Weź pod uwagę, że w sklepie ryby dostają tylko tyle pokarmu, ile jest absolutnie konieczne do przeżycia. Każdy "nadmiarowy" robaczek to po pierwsze - większy koszt pokarmu (x 100 rybek to już konkretne ilości się robią), po drugie - szybsze zanieczyszczanie wody. Generalnie, im mniejsza rybka, tym częściej powinno się ją karmić, bo z jednej strony - nie jest w stanie zjeść na zapas, z drugiej - zużywa relatywnie więcej energii w stosunku do swojej masy. Z tym głodowaniem ryb na rafie to też trochę bajka. Rafa tętni życiem, jest tam masa pokarmu i ryby zdecydowanie nie głodują. Głodne to są ryby w SPSowych zbiornikach, gdzie akwarysta troszczy się tylko o korale i poziom nutrientów.
-
2/3 kostki dziennie dla dwóch maluchów to dużo. Ja co prawda mam okinawae, ale rozmiarowo pewnie podobny jest do małych błaznów, i 1/8 kostki starcza mi na dwa dni. Fakt, że karmię starannie, wprost pod pyszczek podtykam, więc strat prawie wcale nie ma. No ale 1/16 (1/8 na dwa dni) kostki v. 2/3 kostki to nadal kolosalna różnica. Jak karmię, to podaję robaczki (artemia, artemia wzbogacana, mysis, na zmianę) do oporu, tak długo jak ryba jest zainteresowana. Karmię różnie, czasem raz dziennie, czasem 4, zależy jak z czasem się ułoży. W każdym razie, ryba nie głoduje, jest okrąglutka, żółciutka i wesoło sobie pływa. Także, wg mnie po prostu dostają za dużo i dlatego są mało zainteresowane. Błazny raczej jedzą wszystko, suche, mrożone, co dostaną. Może zrób im dzień głodówki (raz w tygodniu powinno się tak zrobić) i zobacz jak potem będą jadły. U mnie po głodówce to ryba wręcz próbuje ugryźć pencetę i pewnie zjadła by wszystko (oczywiście mrożonki, bo okinawae suchego raczej nie tolerują). Co do rozmiaru, to kwestia przyzwyczajenia oraz głodu. Okinawae bez problemu połyka całą artemię (szczypce u samczyka artemii wypluwa), a nawet mysis. Oczywiście, jak jest głodny. Więc karmię tak, że pierwsze robaczki daję takie największe (głodny zje wszystko), a potem stopniowo wybieram mniejsze czy jakieś kawałki. Na początku musiałem nawet artemię ciąć na pół, ale z czasem się przyzwyczaił. Wydaje mi się, że błazny tym bardziej powinny zjadać bez problemy mrożonki, bo okinawae są właśnie znane z wybredności, a błazny - wręcz przeciwnie. Kwestia tylko przyzwyczajenia. Generalnie, nie ma się co przejmować, że czasem ryba nie rzuca się na pokarm, pewnie po prostu nie jest głodna. Co do ślimaków/krabów/krewetki, to raz czy dwa razy w tygodniu sypię im szczyptę suchego pokarmu w granulkach, szybko tonącego, takiego wysoko białkowego, mięsnego. Wtedy zaczyna się wyścig, kto pierwszy dorwie się do żarełka. A czasem wrzucam tak z pół krewetki koktajlowej, pociętej jeszcze na mniejsze kawałki. Generalnie zakładam, że "ekipa czyszcząca" ma się żywić sama, resztkami, osadami, glonami i co tam jeszcze znajdzie, a dodatkowy pokarm ma być tylko urozmaiceniem i wzbogaceniem diety, nie ma ich karmić.
-
Tak "na oko" to mam u siebie takie same wirki, i nigdy nie zauważyłem, żeby w jakikolwiek sposób naprzykrzały się koralom. Siedzą sobie na skale, pisaku i szybkach, raz jest ich więcej, raz mniej, ale w plagę się nie rozwijają. Nie wiem, czy fotosyntezują, czy żywią się resztkami/bakteriami/planktonem, w każdym razie nikomu w akwarium nie przeszkadzają. To może nie warto sięgać po chemię czy jakieś toksyczne ślimaki, które po zjedzeniu ostatniego wirka padną z głodu i zatrują całe akwarium? Gdzieś na forum czytałem, że wirki generalnie lubią syfek i podstawową metodą kontroli ich populacji jest dbanie o czystość w akwarium, czyli odsysanie, odmulanie, podmianki, filtracja mechaniczna dytrytusu itd... W każdym razie, pokrywa się to z moimi obserwacjami. Jak ciut zapuszczę akwarium, wirków jest więcej. Jak przedmucham skałę, wymienię watę, zrobię podmiankę - wirki prawie znikają. Dalej, jeśli one zjadają resztki, to w sumie są pożyteczne, bo wiążą nutrienty w biomasie. To co one zjedzą nie rozłoży się i nie trafi do wody.
-
Wcześniej używałem tunze osmolator nano, który (kiedy jeszcze działał i nie świrował) dolewał naprawdę małe ilości wody, pewnie ze 100ml na raz. Reagował na zmiany poziomu rzędu milimetrów, choć to akurat ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, bo u mnie czujnik był w zbiorniku głównym (brak sumpa), więc duży wpływ miało tu falowanie powierzchni. Generalnie dolewka działała super do czasu zamontowania lampy led DIY - nie toleruje zakłóceń elektromagnetycznych, jakie się pojawiają przy wysokich wartościach prądów stałych zasilających ledy. Także ostatecznie nie polecam. Natomiast jak najbardziej polecam dolewki pływakowe. Tam woda dolewa się dosłownie po kropelce (kiedy tylko pływak opuści się o ten ułamek milimetra, że odrobina wody będzie w stanie przecisnąć się przez zaworek). Żadna dolewka elektroniczna nie zapewni tak idealnego trzymania poziomu i zasolenia jak pływak. Dodatkowo, praktycznie każda elektroniczna dolewka komuś tam nawaliła, przelała, przestała dolewać itd itp..., więc 100% pewności nigdy nie masz. To tylko elektronika, która jest zawodna, i jakieś oprogramowanie, w którym zawsze znajda się dziury i nieprzewidziane sytuacje. A pływak to pływak, czysta fizyka. Wystarczy okresowo dbać o sprawność mechanizmu i najgorsze co może się stać, to dolanie pół centymetra wody więcej, jak jakiś większy ślimak wlezie na na pływak.
-
Spoko:-) Zdaję sobie sprawę, że różnie bywa i czasem trzeba coś jednak usunąć z akwarium. Bardziej mi chodzi o ogólny ton tego typu porad. Nie podoba się - do kibla. Może się rozrastać (w pewnych sprzyjających warunkach, bo przecież nie zawsze i nie w każdym akwarium) - do kibla. Sparzyło moją pikną cukierkowa akrę - do kibla. Nie wiem co to jest - do kibla. "Drażni koralowce" - do kibla... Kwestia po prostu jakiejś refleksji, żeby "do kibla" było faktycznie ostatecznością. Wiadomo, bezkręgowce są o wiele bardziej prymitywnymi organizmami niż np królik czy pies, ale jednak to nadal żywe zwierzaki. No ale może to moje zboczenie takie. Jak się bawiłem w kaktusiarstwo, to też byłem przywiązany do każdego z kilkuset sztuk moich "kolczaków", a potem przy ograniczaniu rozmiarów kolekcji ponad rok szukałem im nowych domków po rodzinie i znajomych, żeby do kosza nie wyrzucać. Pozdrawiam i życzę, żeby ta acrosota była grzeczna:-)