-
Liczba zawartości
1 519 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Kalendarz
Blogi
Articles
Member Map
Sklep
Zawartość dodana przez Ironista
-
Straszne jest to nasze morskie życie chwilami, zwłaszcza te momenty kiedy wszystkie dogmaty idą w diabły, a człowiek jest świadkiem zupełnie innych zachowań mieszkańców baniaka. Ano dorobiłem się potworów - Collare, Ramosus, Magnifica (borsuk nie babka). W tej kolejności agresji, i to agresji olbrzymiej. Ponieważ każdy wie, że upały ponad 30 stopni to najlepszy czas na zakup i przewóz żywych stworzeń, mrożonek itp. to postanowiłem to zrobić. Ponieważ z acropor nic nie będzie w towarzystwie chetonika, a tylko monti digitata jakoś tam się trzymają, postanowiłem wrócić do pierwotnej wersji baniaka, czyli miękkie których ustniki nie będą żarły i ukwiały. No i ryby, ryby oczywiście. Jak pomyślał tak zrobił i tu szok pierwszy. Borsuki to raczej strachliwe i łagodne ryby, mój dostał kolby. Szok drugi - salarias, to raczej pocieszne niegroźnie zwierzaki, które co najwyżej pogonią innego ślizga, lub babkę która mu ślizga przypomni. Nie, nie mój. Szok trzeci - często pojawia się tutaj temat jak zmusić błazenki żeby zamieszkały w ukwiale, bo czasami latami potrafią pływać pod taflą lub w pobliżu cyrkulatorów. Ba nawet pojawiła się teoria, że hodowlane to bez szans, małe też muszą najpierw podrosnąć. Taaaa, już po teorii. Od początku - postanowiłem kupić Aurigę - taki evergreen wśród chetoników, niech sobie będzie, a co. To, że Collare dostał kolby wcale mnie nie dziwi, ale że ślizg przyłączył się do gonitwy to jestem w szoku. Nie chodzi o to, że pływa za Aurigą, ale atakuje ją razem z Collare. Zły jestem na siebie że wpuściłem ją tak na wiarę, tym bardziej, że chuda jak kartka papieru, a te moje to już wypasione byki i zakres sił mają sto razy większy. Próbowałem złapać któregoś w siatkę, myśląc że w tym szale gonitwy po prostu wpadnie i dać do sumpa albo na uspokojenie, albo na odpasienie w zależności co by wpadło. Niestety nie udaje się. Jak tak dalej to potrwa to nie daję Auridze więcej niż dobę. Dalej - ponieważ wśród ustników chciałem też mieć, jedną lub dwie Centrophygi, to kupiłem Bispinose. Piękna wypasiona duża ryba się trafiła. Jak to centropyga, poszła w skały, trafiła na borsuka, a ten nie tylko że ją pogonił ze swojej nory, to zaczął ganiać po baniaku. Byłem w szoku, ale za chwilę miałem stan przedzawałowy. Bispinosa przemieściła się do mniejszej drugiej grupy skał, a tam chwilowo odpoczywał Collare, planując dalsze ataki na Aurigę. Najeżył się, ale nagle zwątpił i pokornie wypierdzielił przed nią. No gnoju, pomyślałem znalazł się ktoś silniejszy. I uśmiech zgasł mi na ustach momentalnie, kiedy Bisponosa wyskoczyła ze skał mając wczepionego w jej ogon...Salariasa. Patrzyłem na to i nie wierzyłem. Ale o nią jestem spokojny, da sobie radę. Jest duża, wypasiona i silna. Trzecia akcja łamiąca reguły - ponieważ kupiłem pięknego czerwonego quadri, zaczynając od niego zasiedlanie ukwiałami, to postanowiłem kupić mu do towarzystwa błazny. Miałem już w swojej historii Clarki, Allardi, ale nigdy nie miałem tych najzwyczajniejszych Ocellarisów. No to mam. I szok. Szkraby w rozmiarze XS, albo i mniejszym, tak małe że jeden po wpuszczeniu położył się na piachu, myślałem że koniec, ale złapał oddech i śmiga. Błazny hodowlane, to pomyślałem że takie maleństwa to ze dwa lata, zanim trafią do ukwiała. Gdzie tam, mam zdjęcia jak po wpuszczeniu cała piątka (chciałem rodzinkę nie parkę) śmiga przy ukwiale, a trzy już się taplają w polipach. No ale na chwilę obecną to pozostały mi tylko zdjęcia po tym szczęściu które nie trwało długo. Powód? Collare i przede wszystkim Salarias. Collare widać było, że czuł respekt przed ukwiałem i tylko kilka razy zawinął się nad nim i błaznami, po czym wracał do ścigania Aurigi, ale Salarias, zaczął atakować błazny, kłaść się na skale koło ukwiała strasząc ciągle te maluchy. Efekt? Cała piątka błazenków porzuciła ukwiał i pływa pod powierzchnią w pobliżu pompy cyrkulacyjnej. No i niech ktoś mi powie, czy to nie jest ciekawsze niż korale, które dla mnie (a zwłaszcza sps), są jak paletki w słodkim. Są i tyle. Nuda i nic się nie dzieje. Strach będzie jutro spojrzeć na baniak i co tam zastanę. Aha, ta łachudra Salarias nawet krewetkę czyszczącą przegonił. Źle to wróży jego karierze w tym baniaku, karcer w sumpie ma jak w banku, tylko muszę go jeszcze złapać. Wklejam pamiątkową fotkę z czasów, kiedy łajza Ramosus jeszcze tu nie zawitał.
-
Akwarium „BEZ" odpieniacza i zbędnych kosztów.
Ironista odpowiedział Jacek56 → na temat → Akwaria powyżej 600 L
Taka Acropora Barbie ta ślicznotka, cała na różowo, ale piękna sztuka. A te milleporki to chyba spać już szły, bo pamiętam że bardziej włochate za dnia były, takie trendy przeciwniczki depilacji. -
Coś tam skrobnę wyjaśnień przed wakacjami, choćby tylko z tego powodu, żeby się VDR nie cieszył i nie wpadał w samozachwyt. Prosił, prosił i wyprosił. Państwo okrzemki wpadli, a owszem. Siedzą do dzisiaj, choć im mówię, że lodówka pusta, barek też i goście nie są już mile widziani. Wpadli w Piątek, kiedy to miałem zaplanowaną wizytę u Jacka56 w Rumi. Byłem tam podejmowany kawką ostatni raz jakieś dwa lata temu i już wtedy zbiornik robił piorunujące wrażenie. Obecnie można powiedzieć jedno - łeb urywa. To po prostu stary, dojrzały baniak z mega wyrośniętymi i wybarwionymi sps-ami. Podstawy niektórych większe niż moja pięść. Kto nie wierzy, to mam to gdzieś. Wizyta miała dwa cele - pogawędka z miłym gospodarzem, oraz szczepki briareum fluo. Pamiętałem bowiem, że zarastało mu szybę dzielącą zbiornik z panelem. Briareum już w panelu jako szczepki, obok masy szczepek acropor. To i tak gadu, gadu, gadu, że tylko taka to a taka wizja, że zielone łąki briareum z wyrastającymi grzybami sarco, gdzieś tam falujące ukwiały. Taaaaaa. Po chwili nie wiadomo jak, miałem cały box acropor, żeby sprawdzić teorię, że jak je będą podszczypywać chetoniki, to tylko będzie stymulowało je do wzrostu. W dodatku u mnie świecą T5 w ilości 4x80, żeby też przypomnieć wymiar zbiornika 200x70x65. Tak więc sprawdzimy, czy acropory i montipory dadzą radę w takich warunkach - słabe światło, choć stoją dość wysoko pod lampą - w towarzystwie ustników, - na chwilę obecną tylko na podmianach, jak nie będzie widocznej chęci przyrostów to nawet nie będę mierzył kh i wapnia, bo na dzień dzisiejszy nawet takowych testów nie posiadam, nie mówiąc już o jakimś dozowaniu. - zbiornik obecnie w okrzemkach, które też na nich osiadają - monti jakoś sobie radzą, ale acry gorzej. Przyznam że trochę mi szkoda tych szczepek, a właściwie nie szczepek tylko krzaczorów, ale Jacek mówi, żebym się nie przejmował, bo jakby co to są na gwarancji. No to się nie przejmuję. Ale jak ktoś się przejmuje, żeby obsadzić zbiornik szczepkami ze zdrowych dorodnych mateczników i to za ułamek tego co musiałby normalnie zapłacić, to walcie jak w dym do Rumi, bo warto. No i kawa pyszna, co też nie jest bez znaczenia. Nie gwarantuję każdemu co prawda gratisu jaki przywiozłem, bo i skąd ich tyle brać. Ten gratis to wyrośnięty borsuk magnifica. Generalnie syganowatych u siebie nie planowałem, ale jak miał się męczyć u Jacka w panelu, to przygarnąłem zwierzaka. No i tutaj jak to mówią, coś za coś. Stracił mi się gdzieś madagaskariensis. Generalnie chetony na widok borsuka zachowały się dwojako. Z collare to scenka była jak z kreskówki, cały czas mam to przed oczami i się rechoczę. Więc Wam to szybko opiszę, pośmiejcie się i Wy. Borsuka wpuściłem w narożniku, collare wypłynął za skał z przeciwległego boku i jak do dojrzał to rura w jego stronę. A że maleńki, to miał szczęście że płynął z prądem cyrkulacji, bo tak machał tą płetewką, że myślałem, że tych dwóch metrów w godzinę nie przepłynie. Był jakieś 40 cm od borsuka, kiedy ten odwrócił się do niego bokiem i postawił kolce. I tu scenka jak z jakiejś kreskówki gdzie bohater gwałtownie hamuje na piętach aż dym idzie. To samo zrobił collere, wyhamował, zwrot o 180 stopni i w długą. Tylko że tym razem pod prąd, co wyglądało komicznie jak spierdzielał. Madagaskar tymczasem patrząc na poczynania kumpla, odstawiał tylko tańce z najeżonym grzbietem. No i do wieczora trwały takie cyrki, borsuk zwiedzał sobie baniak, pogonił chetony z ich nory pod skałami i sam się tam zadomowił. Na drugi dzień madagaskar nie wyszedł do jedzenia, trzeci też nie, dzisiaj też nie. Raczej już nie mam nadziei, tym bardziej, że nutrienty które miały trend spadkowy wczoraj mierzone bardzo podskoczyły. Myślę że w nocy może wystartował do borsuka, nadział się na któryś z kolców i tyle. A że nie mam jeszcze skorup, które by go w nocy obrobiły, to się gdzieś tam między skałami rozkłada, stąd ten skok parametrów. No życie po prostu. Za to borskuk, jak to borsuk, trochę strachajło, ale do żarcia startuje jak prom kosmiczny, a jak sobie podje, to nabiera odwagi i widać że cieszy się z tego że w baniaku nie ma tłoku, bo kreśli sobie ósemki w te i nazad, a jak się zmęczy, to do ulubionej norki i kikuje czy coś tam z góry nie leci na kolację. Tak się zastanawiałem, czy fotki, wstawiać, bo ich jakość mojego autorstwa to po prostu profanacja i fotografii i Jacka koral (jak ktoś chce ładne to niech idzie do wątku jackowego, tam Monika pokazuje kunszt fotografi.) No ale co tam, raz się żyje. Jedna z tych fotek przedstawia montiporowy talerz, druga ogólnie taki misz masz, póki patyki jeszcze zachowały co nie co błękitnego koloru. Aha, tyle się namachałem, że następnym razem napiszę coś dopiero, sam nie wiem kiedy.
-
Prorok jaki czy co? Chociaż prawdziwa ryba też była w boxie, ba to nie ryba, to byk. Fakt, wizyty u Jacka są "niebezpieczne", jedne koncepcje się zmieniają, pojawiają się inne, szczęka przez długi czas nie chce wrócić na swoje miejsce. Robimy eksperyment ku zatraceniu acropor i montipor, wieczorem coś tam napiszę. Dobra, jadę po kleje bo się wszystko przewraca.
-
Nika, gdybym nie widział, to też bym nie uwierzył. Skrobał ją jak głupi. Myślę że nie tyle sama tkanka korala go pociągała, co może była pokryta warstwą glonów jednokomórkowych (to te które my widzimy jako nalot na szybach i skałach) no i tak ją skrobał, że ją wykończył. Co do Ctenochaetusa, to jest to w zasadzie obojętne który rodzaj, bo każdy pokolec z tej rodziny nie toleruje na swoim terenie ślizgów (a tym samym babek, bo wyglądają podobnie) z uwagi na to, że są bezpośrednimi konkurentami pokarmowymi. Ctenochaetusy podobnie jak np. Salariasy są wyposażone w tzw. aparat grzebieniowy służący do zeskrobywania glonów jednokomórkowych. A że te porastają powierzchnię skał i szyb, to sam ślizg u mnie nie da rady tego wyczyścić. Valoni i innych tego typu glonów się nie boję, wręcz przeciwnie jak się pojawią to super, briareum i ukwiałów raczej nie wytłuką. Co do borsuka, to co prawda nie planowałem tej ryby, ale w Piątek zupełnie niespodziewanie może się pojawić u mnie w zbiorniku. Oczywiście tak fajny jak "hepatus białobrzuchy" to żaden borsuk nie jest.
-
Jeśli ta którą miałaś działała dobrze przez 3 lata, to jest sens kupować droższą? Kranówka z tds 123 to nawet ładny wynik. Tak mi się jeszcze rzuciło w pamięć jak czytałem Twoje wpisy w tym temacie - masz prefiltry liniowe? Co ile je wymieniasz? Nie wiem jak u Ciebie z miejscem, ale jednak zbiornik spory i tej wody trochę produkujesz. Nie myślałaś o zmianie na duże puszki 10'? Łatwiejsza wymiana, a przy puszce przezroczystej widać od razu stan prefiltra. Tak o tym piszę bo u mnie są trzy+węgiel i pierwszy (20 mikron) po wyprodukowaniu ok. 1000 litrów osmozy wygląda tak, jakbym kawę przez niego przepuścił.
-
Dzisiaj była tam jego łapa. Sinularia dokonała żywota, wyjąłem marne szczątki przy urągliwym spojrzeniu Salariasa. Po czym ta menda nie do końca zadowolona z wykończenia korala zaczęła ganiać po całym zbiorniku za mrożonkami, aż się chetoniki zdziwiły. Ku...wa, kupiłem potwora. Nic się nie martw Nika, paprotka jest. Szczepki się pięknie przyjęły, jak tylko podrosną, to siup - do głównego baniaka. Po wejściu skały, hepatus już się tam nie zmieści. Może to i dobrze, bo dostał ostatnio jakiejś kolby i gania cały czas z drugiej strony szyby w te i wewte.
-
Na razie to tylko Noc, ale Moc może będzie - za dwa, trzy lata jak czegoś nie spieprzę.
-
No i czy to człowiek wytrzyma, czy wytrzyma? No nie wytrzyma. To jedziem dalej z dziennikiem. Nuda panie, nuda i dłużyzna. Po dołożeniu skały i wykrystalizowaniu wody na drugi dzień stanąłem przed zbiornikiem i jedyne co mi przyszło do głowy, to zacytować jednego z pingwinów z "Madagaskaru" - "Biało dość". No to dodałem piasku - znowu "Biało dość". Bakterie, pożywka, bakterie, pożywka i tak w koło Macieju. Żeby chociaż państwo Okrzemki przyszli. Nic z tych rzeczy. Za to wpadło towarzystwo Nutrientów. Całą kupą i wystartowali w kilka dni: NO3 od 5 do 25, PO4 od 0 do 0,43. A ja dalej swoje - bakterie, pożywka, bakterie, pożywka. Po kilku dniach towarzystwo zaczęło się zwijać, grożąc nadejściem pana ULNS, a za nim w takim stanie to pewnie od razu panie Cyjanie. I mimo że obiecałem sobie cierpliwość, no to wiecie sami. Coś tam zasadziłem. Ale nie ma tego złego, bo mam taki mały poligon i fajnie mi się wizja baniaka krystalizuje. Jak coś się nie stanie samoistnie, lub czegoś nie wysadzę przez swoją głupotę, to może być naprawdę fajnie. Wizja białej skały i rybami nie przemawiała do mnie od samego początku i tak jest nadal. Ale wizja falujących łąk briareum fluo i wyrastających z niego kilku sarco i ukwiałów różnych odmian, to już tak i to bardzo. Nie wiem jak to będzie dalej ale na chwilę obecną miękasy pompują się jak wściekłe. Światło to zaledwie 4 rury 80W - 2 x blue plus, 1 x Aqua blue special, 1x purple plus. Nie będę nic dokładał, zobaczymy jak to się rozwinie. No dobra - z życia trafiło też coś pływającego. No podkusiło. Dwa chetoniki - Collare i Madagaskariensis. Collare trochę większy niż 5 złotych, drugi koleś w kratkę, nieco większy. Na drugi dzień pierwszy ganiał za mrożonkami, drugi jadł jak go artemia trafiła w pysk. Dzień później już obaj ganiali za żarciem. Trzeciego dnia już nie mogłem spokojnie przejść koło baniaka, żeby nie było startu jak z katapulty i pogoni za mną. Co gorsza, goniąc mnie mają taki wzrok, że jakby mogły mówić to bym usłyszał - te gruby, rzuć coś do żarcia, nie bądź świnia, sam wszystko zeżresz? No to sypię - fakt trochę przekarmiam może, ale z drugiej strony rybcie wychudzone, to i odporność pewnie nie na najwyższym poziomie. A ta im się przyda, bo wiecznie same nie będą pływać. Na chwilę obecną mięksy ich wcale nie interesują, co mnie cieszy, ale.... Jest trzecia która tak drze sinularie, że już ją załatwiła. O bogowie, to nie chetonik, ani żaden inny ustnik. To Salarias Ramosus - jeszcze nie wierzę, choć widziałem to dwa razy na własne oczy. Taki egzemplarz w mordę kopany się trafił. No ale on jeszcze nie wie co go czeka. Tyle skały i szyb to on nie obrobi, więc niezbędne będzie wpuszczenie pokolca (mimo że ich wcale nie planowałem) z rodziny Ctenochaetus. A jak sobie przypomnę taką parkę z przed kilku lat to...trzymaj się Salarias, bo lekko nie będzie. No i to tyle na dzisiaj. Aha, cyrkulacja trochę narozrabiała przy frontowej szybie, ale żwirek już jest, tylko nie ma go kiedy wsypać. No i szyby brudne, ale że nic się nie dzieje, to czyszczę je raz na tydzień, a to jeszcze nie był ten dzień. A tak, wiem, foteczki przecież. No już podpinam.
-
Doświadczenie warte zapamiętania. Tak się tylko zastanawiam - Bartek, to w zbiorniku startującym, a jak cyjano przyjdzie później gdzie będą już np. ryby. Czy taka końska dawka bakterii nie spowoduje deficytu tlenu w zbiorniku?
-
MixEEr - 1,5 tony na piętrze . . .
Ironista odpowiedział MixEEr → na temat → Pytania o sprzet - powyżej 600 L
Ja już nawet zrobiłem przymiarkę (uczestnicy ostatniego zlotu w Ustroniu nawet to wiedzieli), ale jednak zasoliłem w ostateczność. Ale zieleniak moc, no i ryby wreszcie mają gdzie pływać po tej reformie zielska. -
Nika, sprawdziłaś przepustowość złączek? Może masz twardą wodę i zaszły kamieniem przez tych kilka lat? Zarówno te w obudowie membrany jak i w prefiltrach.
-
Szymon, a ja myślę, że korale mają gdzieś jakie Ty tam widzisz minusy w ATI, skoro jakość światła im odpowiada. Nie gloryfikuję firmy ani lampy, ale lampa jak i każdy inny sprzęt, służy przede wszystkim mieszkańcom akwarium, a nie nam. Jeśli łączy oba aspekty, to super, ale z dwojga złego wolę jakość od wyglądu.
-
Odpowiedź brzmi: nie tyle upodobania estetyczne, co informacje przekazane osobnikowi przez mamusię i tatusia. Jeżeli w miejscu gdzie żyła jego rodzina od pokoleń występuje konkretny typ ślimaków, z których pozyskują muszle, to może się zdarzyć, że krab będzie szukał tej konkretnej, bo tak mu nakazali rodzice w kodzie genetycznym. Z drugiej strony mamy kwestie dostosowania się do warunków bytowania. Gdzieś tam widziałem w jakimś dokumencie, jak kraby miały domki z plastikowych śmieci zalegających oceany. Wszystko pewnie zależy od konkretnego egzemplarza. Jak będzie tradycjonalista, to będzie szukał konkretnej muszli, a jak nie, to wlezie byle gdzie, byle to było komfortowe i zapewniało mu bezpieczne schronienie.
-
Jeśli przechodzi normalnie wylinki, to bym się nie przejmował, bo jak nie zmienia a mimo to rośnie, to znaczy że mieści się w starej. Kiedyś u mnie krab dwa razy zmieniał muszlę i dwa razy wracał do starej. Raz się zaprałem i widząc że interesuje się muszlą, przez dwie godziny czekałem na ten moment zmiany. Trzeba przyznać, że robił to błyskawicznie. Tak na marginesie, komicznie wyglądał "na golasa", bez chałupy.
-
Ta moja to chyba w takim razie z gorszej partii, a film dobitnie pokazuje jak jest kiepska jeśli chodzi o porowatość. Z wierzchu jeszcze ok, ale w środku to już kanalików raczej niet. Co do pylenia, to jak nie jest ruszana to nie pyli. Mam jeszcze trochę czasu, zobaczę jak to dojrzewanie będzie przebiegać. Na chwilę obecną po dwóch tygodniach od zalania cykl azotowy ruszył na pewno, bo pojawiło się NO3. Przyszły tydzień i tak mam w pracy zaganiany, więc i tak na zakupy bym nie miał czasu. Zobaczę jak to się rozwinie, i co będzie się działo z nutrientami. Albo ją wymienię, albo spróbuję jakiś alternatyw typu siporax, czy bioceramax. W ostateczności zeovit, bo i tak jadę na ich bakteriach i pożyczce dla nich.
-
Odkopałem temat (nie taki stary znowu), bo mam pewne obawy po dodaniu 26 kg tej skały do baniaka. Z uwagi na to, że woda już się wyklarowała od dawna i nic się nie dzieje, postanowiłem dodać piasek. A ponieważ w tym momencie dotknęła mnie choroba zwana Aquaristica Nervosa, to chciałem jeszcze zmienić lekko ustawienie skały. Kiedy przekładałem kawałek starej "prawdziwej" skały nic się nie działo, kiedy tylko dotknąłem marco rocks, wywaliło tyle pyłu, że cały baniak jak mleko. Kuźwa, to się rozpuszcza czy jak? Przed włożeniem była płukana chyba ze 4 razy. Ruszał ktoś kiedyś tą skałę po jakimś czasie? Też tak pyli? I oprócz pytań takie wnioski mi się nasuwają. - po pierwsze - zgadzam się z Konradem - to na pewno nie jest skała powstająca przez miliony lat na skutek sprasowanych pod własnym ciężarem szkieletów korali, tylko jakiś rodzaj wapienia i oby nie wysadzał nam zbiorników. - ta skała jak tu już ktoś wspomniał wcale nie jest lekka, w porównaniu do dobrze wysuszonej skały koralowej - kolego Katani - dziurki a pory to dwie różne sprawy; czy skała jest porowata czy nie, nie świadczy o tym obecność wychodzących z niej wieloszczetów i innych żyjątek. Ty również, jak każdy z nas masz dziurki którymi coś tam wychodzi i to możesz nawet zobaczyć, ale masz też pory na skórze na przykład, tylko że tych już nie zobaczysz, co najwyżej efekt ich działania, jak się pocisz chociażby. Także byłbym ostrożny z określaniem porowatości skały marco rocks. Podsumowując mocno się zastanawiam (na razie wstrzymałem się z piaskiem), czy nie odżałować tych 700 zł i nie kupić normalnej suchej skały zamiast tego gipsu. Choć z drugiej strony to tylko fish only.
-
No teraz to inna sprawa. Jak napisał Nexor4- cyjano - i to piękne, prawie wzorcowe. Co akwarysta to metoda walki, ale ja bym z tym nie walczył zwłaszcza w świeżym baniaku. Cienki wężyk, odsysaj, (tylko wyłącz dolewkę), uzupełnij solanką (jak wężyk będzie cienki, to wody ze zbiornika za dużo nie ubędzie), i na drugi dzień znowu, i znowu, i znowu. Cyjano się to prędzej znudzi niż Tobie i sobie pójdzie. Na pewno nie lałbym chemii do świeżego baniaka.
-
Normalnie, mówisz - idź sobie plago... i ona sobie idzie.
-
Marek, to urządzenie które wkleił Trurl jest rewelacyjne. Nie wiem jak z jakością firmy Topex, ale ja swego czasu na zlocie dostałem takie ustrojstwo od ArkaF, który wtedy pracował w firmie z profesjonalnymi narzędziami. Nie wyobrażam sobie od tamtego czasu napierdzielać brzeszczotem po rurze. Pomijam już fakt że nie trzeba wydmuchiwać żadnych opiłków ani gładzić kantów otworu. Dla mnie rewelacja. Tak jak pisze JerzyB - skręcasz, jeden obrót, lekko dokręcasz, drugi obrót i rurka przecięta. Trzy ruchy ręką, nic nie zgniata, tylko tnie, ale to pewnie zależy od firmy, ceny i jakości urządzenia, bo sama zasada działania - rewelacja.
-
Daro, dzięki, chłopie. Faktycznie najprostsze rozwiązania są najlepsze. Prawie mnie prąd popieścił, bo oprawka była tak stara że kabelki popękały (u nas się mówi skrachciały) i druty były na wierzchu. Kabelki wymieniłem, wkładam wtyczkę (nawet takową domontowałem) i...cisza. To znaczy ciemność widzę. To żarzenie które widziałem w probówce, to musiała być poświata od tej oczojebnej żółtej diody, mimo że ją zasłaniałem. Zatem nie ma wcale napięcia na wyjściu w gniazdku, żarówka nawet nie drgnęła. Dzisiaj już za późno, ale jutro rozkręcę ustrojstwo i zobaczymy co tam w środku się porobiło.
-
Dobre ludzie, czy ktoś się zetknął z podobnym problemem? Pływak opada, zapala się żółta dioda i pompa powinna odpalić, tymczasem cisza. Pompa jest sprawna, podpięta bezpośrednio do gniazdka śmiga aż miło, sprawdzałem jeszcze na innych pompach, działają, a podpięte pod gniazdo w dolewce milczą. Nie mam niestety dokładnego miernika, tylko taki uniwersalny (wiecie, śrubokręt z żaróweczką w środku), ale wpięty w gniazdko dolewki ledwo się żarzy, podczas gdy wpięty w normalne gniazdko świeci normalnie. Czyli tak jakby w gnieździe dolewki nie było nominalnego napięcia 230V, ba, tam nawet pewnie i 150 nie ma, bo ta żaróweczka ledwo się tli. Dodam tylko że moje wk...nie jest niebotyczne, bo dzisiaj w te pędy jechałem ją kupić, jak mi padła poprzednia dolewka Blau. Ktoś coś???? I tak na marginesie - czy muszą oni dawać takie "oczojebne" diody?
-
Miałem podobnie. Mój leżał 4 lata nieużywany i jak go "odpaliłem" na wzorcowym płynie to był kosmos, a pamiętam że robiłem nim pomiary do samego końca osuszania zbiornika. Ale w czasach kiedy był używany regularnie robiłem często drugi pomiar spławikiem Tropic Marin. Wielkie ustrojstwo, nawet specjalną menzurę musiałem kupić, ale legenda głosi że podobno najlepszy na rynku. Zawsze mi się zgadzał spławik z refraktometrem (tego od czasu do czasu korygowałem płynem referencyjnym). Spławik oczywiście pokazuje w skali Density, ale wg tabeli odpowiednik SG i zasolenia się zgadzał. Ale jak tak was czytam, to chyba czas iść do piwnicy po spławik.
-
Tamara, przykra sprawa. Współczuję. Ze skałą możesz spokojnie powalczyć, tak jak Nika pisała. Ja też to przerabiałem, do tego stopnia, że jako mieszkaniec bloku, wywiozłem 70 kg skały do kuzyna na wieś i do pracy - do normalnej kranowej wody - wtedy dużo życia wyszło - kraby, wieloszczety itp. - później Ace - moczyła się kilka dni - później kilkanaście razy płukana w zwykłej wodzie (ro-di w ogóle nie używałem do tej operacji) trwało to jakieś 3 tygodnie - po wypłukaniu na słońce (tutaj miałem szczęście, bo przez trzy tygodnie Sierpnia nie padało, a temperatura była cały czas ok. 30 stopni) - po tej operacji skała biała i sucha Po zalaniu po kilku miesiącach nic strasznego się nie stało, poza tym, że glony nitkowate przy dojrzewaniu mocno się trzymały, i trochę fosforanów jednak oddawała, ale to tak do poziomu 0,4
-
Ja mam serwetę. No i super, bo idealnie pasuje pod szczepki paprotki. Aha - a Garden to jest świnia. Wpisał się na grilla z Elą i się nie pojawili. Zresztą, pies go trącał, ale on tam pisał że będą mieli piątkę bimbru i co?